Radość i energia [Jean-Efflam Bavouzet na 18. Gdańskiej Jesieni Pianistycznej]

09.12.2023

Gdańska Jesień Pianistyczna, jeden z najbardziej prestiżowych i najważniejszych festiwalów muzyki fortepianowej na terenie Pomorza i Polski, w tym roku osiągnęła „pełnoletność”, jako że była to już XVIII odsłona tego wydarzenia. Cykl jesiennych spotkań z muzyką artystyczną, odbywających się na przestrzeni 2 tygodni, w piątek 24 listopada 2023 roku został zwieńczony koncertem symfonicznym z udziałem goszczącego w Gdańsku światowej klasy pianisty, Jeana-Efflama Bavouzeta.

Koncert rozpoczęła Uwertura Es-dur autorstwa francuskiej twórczyni XIX-wiecznej, Jean Lilly Ferraine – ciekawa kompozycja, która nieczęsto gości w folderach repertuarowych światowych filharmonii. Już od pierwszych nut Ferraine wprowadza słuchaczy w podniosłą, pełną smutku i dramatyzmu nastrojowość za sprawą mocnych akordów w tonacji es-moll. Ciąg nieoczywistych modulacji prowadzi ostatecznie do majorowej tonacji głównej, a wraz z nią – do narracji radosnej, energicznej i barwnej, skonstruowanej na wzorach wielkich klasycznych mistrzów, przy tym niejednokrotnie zaskakującej przez wybory harmoniczne, fakturalne i instrumentacyjne. Wybór utworu, co podkreślił w zapowiedzi prowadzący koncertu Konrad Mielnik, wpisuje się we współczesną tendencję przywracania kobietom-kompozytorkom miejsca w kanonie wielkich twórców i oddania im swoistej „dziejowej sprawiedliwości”, której ze względu na płeć nie dane im było doświadczyć za życia (mimo że nielicznym udało się zaistnieć na męskocentrycznym rynku muzycznym dawnych epok).

 

Kolejna propozycja, zdecydowanie popularniejsza i częściej grywana Symfonia Praska Mozarta, nie przyniosła większych zaskoczeń – wykonana została bardzo wdzięcznie, w dużej mierze za sprawą dyrygenta Olariego Eltsa, na co dzień przewodzącego Estońskiej Narodowej Orkiestrze Symfonicznej. Chwilowa niepewność i wynikający z niej brak precyzji towarzyszące zespołowi przy pierwszych dźwiękach unisono kompozycji szybko zniknęły pod pewną ręką dyrygenta i jedynie sporadycznie, głównie w ramach skomplikowanego rytmicznie dialogowania między grupami instrumentów, dało się wyczuć w muzykach lekką nerwowość. Nie sposób jednak nie stwierdzić, że gdańscy filharmonicy oddali honor Mozartowskiemu arcydziełu, rozbrzmiewając w różnych odcieniach i nastrojowościach, pozwalając Eltsowi wyłuskać z zespołu to, co najlepsze. A efekt ten dyrygent osiągał na najróżniejsze sposoby, wybierając z szerokiego emploi gestów i ruchów: chwilami mocnych, sztywnych, o „żołnierskim” charakterze, w części wypadków miękkich i sunących, wpadających wręcz w taneczność, czasem zaś zupełnie luźnych, można by wręcz rzec – zblazowanych. Dyrygował całym sobą, z dużą dozą poczucia humoru, ale i wyczucia. Indywidualizm i osobowość Eltsa zwracały uwagę w zasadzie przez cały koncert; każdy utwór rozpoczynał on niemalże z biegu, ledwie zajmując miejsce przy dyrygenckim pulpicie. Z kolei po zakończeniu kompozycji przyjmował owacje audytorium ze swobodą, ale i skromnością, machając wesoło w stronę słuchaczy i szybko znikając z pola widzenia. Nie wahał się także przysłowiowo „pogrozić palcem” w stronę publiczności klaskającej między częściami Symfonii, by ostatecznie przerwać aplauz dynamicznym wejściem finałowego Presto.

Jean-Efflam Bavouzet

 

Po przerwie nadeszła chwila ostatecznego zwieńczenia Festiwalu, wraz z wykonaniem dwóch kompozycji, obu pierwotnie przeznaczonych na fortepian, autorstwa wielkich francuskich impresjonistów. Pierwsza z nich, zbiór ośmiu walców „szlachetnych i sentymentalnych” Maurice’a Ravela inspirowanych cyklami pieśni Schuberta, wykonana została przez filharmoników w opracowaniu instrumentalnym autorstwa samego kompozytora. Hipnotyzująca narracja muzyczna tych w gruncie rzeczy miniaturowych walców, ich wewnętrzne zróżnicowanie i barwność, ciągła gra kontrastów, chaosu i ładu, egzaltacji i medytacji, a jednocześnie wewnętrzna spójność oczarowały publiczność i wprowadziły w nową muzyczną narrację, bliższą współczesności aniżeli klasyczny idiom mozartowski.

 

Wraz z zakończeniem walców na scenie pojawił się oczekiwany przez wszystkich Jean-Efflam Bavouzet, by wykonać finałową kompozycję: dwuczęściową Fantazję na fortepian i orkiestrę Claude’a Debussy’ego, jedyne dzieło kompozytora na ten instrument z towarzyszeniem orkiestry, o wyjątkowo interesującej historii (światowa premiera kompletnej wersji nastąpiła dopiero rok po śmierci kompozytora, za życia zabraniał on bowiem wykonywania dzieła i publikacji). Interpretacja Fantazji przez solistę, specjalizującego się w wykonawstwie muzyki francuskiej, nie pozostawiła żadnego pola do krytyki, a przeciwnie, zachwyciła – Bavouzet z wyjątkową lekkością wzbijał się ponad gęstwinę orkiestry, malował dźwiękami rozłożyste, przejmujące frazy melodyczne, z gęstych figuracji pieczołowicie odkodowywał zawoalowane w nich piękne kantyleny; nawet w momentach ciszy partii fortepianu zasłuchiwał się w orkiestrze, w całości oddając rozgrywającej się fabule muzycznej. Na pożegnanie, po wybrzmieniu ostatniej, tryumfalnej sekwencji w tonacji G-dur, pianista uraczył nienasyconą publiczność bisem w postaci brawurowego wykonania L’isle Joyeuse, kompozycji na fortepian solo Debussy’ego, czym zaskarbił sobie owacje na stojąco.

 

W tym miejscu pozwolę sobie na pewną refleksję, stanowiącą jednocześnie niewielki zarzut wobec samego programu koncertu. Wybrany repertuar, choć naprawdę ciekawy, świetnie przygotowany, muzycznie angażujący i tematycznie koherentny, w obliczu tego wydarzenia nie mógł zagwarantować pełnej satysfakcji… przynajmniej w moim odczuciu. Powód takiego stanu rzeczy wydaje się prosty – za mało muzyki fortepianowej na koncercie wieńczącym cykl wydarzeń pianistycznych. Dziwi nieco, że w czasie finału wykonany został zaledwie jeden utwór na fortepian, Fantazja (nie licząc spektakularnej interpretacji L’isle Joyeuse) – myślę, że niejeden słuchacz, podobnie jak ja, opuścił mury filharmonii z poczuciem lekkiego niedosytu. Pochwalić należy jednak decyzję organizatorów o zmianie kolejności części koncertu; dzięki przeniesieniu dzieł impresjonistów do części drugiej nie tylko została zachowana (mniej więcej) ich chronologia powstania, ale przede wszystkim dźwięki fortepianu, stanowiącego przecież centrum całego wydarzenia, miały możliwość w pełni wybrzmieć, zabłysnąć i zachwycić każdego z gości Festiwalu. Bo tego, że na wielu polach koncert mógł absolutnie zachwycić, raczej nikt nie byłby w stanie zanegować.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.