Intymność na płótnie
Od ekspresyjnego bólu w obrazie Alice Neel, przez melancholijną ciszę u Hoppera, po renesansowe piękno u Perugina i osobliwe martwe natury Crivellego - to opowieść o tym, jak intymność, emocje i codzienność przenikają wielką sztukę. Cztery obrazy, cztery spojrzenia, jeden temat: człowiek i to, co w nim najbardziej ukryte.
Cicha kontemplacja bólu
Alice Neel to jedna z najważniejszych amerykańskich portrecistek XX w., zyskała rozgłos w ostatnich 15 latach swojego życia. Jej prace znajdują się w najważniejszych muzeach amerykańskich. W swojej twórczości szczególną uwagę poświęca społecznym problemom hiszpańskich sąsiadów z Harlemu. Wrażliwość malarki budzą nierzadko ich intymne historie, którym w swoich pracach nadaje silny ładunek emocjonalny. Dzieło T.B. Harlem jest jednym z najbardziej przejmujących dzieł Neel. Obraz przedstawia Carlosa Negrona, a litery T.B. oznaczają, że młodzieniec zmaga się z gruźlicą. Chory został poddany torakoplastyce, czyli zabiegowi usunięcia żeber. Mocna kolorystyka obrazu tworzy mroczną, ekspresjonistyczną atmosferę. Wydaje się, że Neel celowo pominęła detale tła, by całą uwagę widza skupić na okaleczonym ciele Carlosa, którego kształt został dodatkowo wykonturowany czarną, grubą kreską. Sylwetka chłopaka została zniekształcona. Jego szyja jest dziwnie wygięta, jakby wyrastała z zapadniętych obojczyków, palce są nienaturalnie długie. Masz wrażenie, że Carlos patrzy Ci prosto w oczy. Jego spojrzenie jest zawieszone, wyraża pogodzoną rezygnację. Jednocześnie wydaje się, że chory, wskazując dramatycznym gestem na opatrunek i pooperacyjną bliznę, pragnie zaprosić do współodczuwania intymnego misterium cierpienia zarówno tego fizycznego, jak i psychicznego.

Cisza jak kojąca muzyka
Obraz przypomina kadr filmowy. Nie pierwszy to i nie ostatni obraz artysty, który przywodzi na myśl sceny filmowe. Wystarczy wspomnieć choćby „Nocne ptaki” lub „Wczesne niedzielne popołudnie”. Alfred Hitchcock i Mike Figgis mogliby ze sposobu obrazowania Hoppera czerpać inspirację do ukazywania amerykańskiej klasy średniej, z jej przewidywalnością, jasnym azymutem na sukces, zapewne ludzi samotnych i skutecznie znieczulonych na relacje. Kiedyś Czesław Miłosz w geście ekfrazy przedstawił wizerunek psychologiczny kobiety w hotelu. Widział w niej nieuświadomioną rozpacz, pochyloną nad kartką z cyframi. Kogoś, kto o sobie wie tylko tyle, że nic nie wie. Pokój tu jest zupełnie zwyczajny, sama funkcjonalność. Z twarzy kobiety siedzącej na łóżku nic nie wyczytamy, nie zajrzymy jej w oczy, które są soczewką duszy. Wszystko tu milczy, jakby w pauzie między kolejnymi rozdziałami opowieści, w suspensie dziejącej się rzeczywistości. I właśnie dlatego to obraz zupełnie niezwykły. Została w niego wpisana jakaś emocja, dojmujący smutek, którego ciężar niedługo osiądzie w depresji, czy obietnica spełniającego się ukojenia w chwili wytchnienia. Walizki nierozpakowane, kapelusz odłożony gdzie bądź, palto rzucone niedbale, buty też w nieładzie. Ale kobieta odgarnęła pościel, zdjęła krępującą ją sukienkę, dała ulgę zmęczonym obcasami stopom. Teraz czas dla niej, na jej rozkoszną ciszę, tę kojącą muzykę, za którą tęskniła. Wreszcie jest tylko ze sobą, czyta siebie.

Sprawdź, co mi smakuje
Malarstwo Carla Crivellego to książka z bajkami, pełna cudownych ilustracji. Artysta nie pożegnał się jeszcze z bardzo dekoracyjnym i pełnym dramatycznej ekspresji stylem malarstwa gotyckiego. Malował wyłącznie obrazy religijne: małe przedstawienia Madonny i ogromne poliptyki. Konsekwentnie stosował perspektywę, co czyni go artystą renesansowym, jednym z najważniejszych weneckiego quattrocenta. A gdzie intymność? W portretach. Smukłe palce Madonny na wielu obrazach wyginają się kunsztownie, nie mając wiele wspólnego z ludzką anatomią. Twarze zamyślone, oczy półprzymknięte, ozdobione klejnotami i złotem suknie. Doskonale to pasuje do pięknych, arystokratycznych świętych niewiast. Crivelli bardzo często wprowadza do swoich obrazów religijnych martwe natury, złożone głównie z owoców i warzyw, niekiedy z kwiatów. Są też muchy, ptaszki, drogie kamienie, czaszki zwierząt, piękne tkaniny, muszle, a nawet ogórki! Nieraz w bardzo absurdalnych miejscach. Malarz upychał je gdzie tylko mógł. Do tego spora ich część wygląda na kiszone. Symbol Chrystusa czy logo malarza? A może po prostu Crivelli uwielbiał ogórki?

Tajemnica piękna
Malowane przez Perugina postaci wyróżniają się nieskazitelnością, intymnością oraz wdziękiem. Jego sztuka czasu dojrzałego renesansu wydawała się współczesnym mu zbyt piękna, aby była prawdziwa. Artysta pragnął w ten sposób uświadomić widzowi, że sztuka niekoniecznie współgra z życiem. Chciał choć na chwilę przenieść go do świata iluzji, aby dotknął piękna w najczystszej formie. Najintymniejsze jest szukanie przez malarza tajemnicy piękna wspólnie z modelką, żoną, młodszą o 20 lat Chiarą Fancelli. Drobna, niezbyt ładna, z wyskubanymi włosami nad czołem (moda i symbol mądrości), spiczastym podbródkiem i okrągłą buzią, na obrazach męża staje się Madonną, Świętą Katarzyną, Marią Magdaleną. Portrety Chiary są nieco idealizowane, tchną niezwykłą słodyczą. Czuje się wręcz intymność i miłość tej pary w czasie pracy artysty nad obrazami. Dzieła te to subtelność i wdzięk ze szczyptą naturalizmu. To piękno ukazywane przez splatanie uczuć zachwytu, upojenia, melancholii i rezygnacji.