Inne Brzmienia zachowują swoją tożsamość

23.07.2023
Stian Westerhus, Inne Brzmienia

Na Inne Brzmienia w Lublinie jeżdżę od siedmiu/ośmiu lat, a w tym roku przypadła 10. edycja lubelskiego festiwalu odbywającego się na Błoniach, tuż u podnóża zamku królewskiego. A pod znakiem Wschodu Kultury ta impreza trwa znacznie dłużej.

Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że naocznie obserwowałem, jak to wydarzenie ewoluowało i rozrastało się w przeróżnych kierunkach. Przez scenę Innych Brzmień przewinęło się mnóstwo artystów, a wśród nich chociażby takie projekty/nazwiska jak Tony Allen, Lee „Scratch” Perry, George Clinton & Parliament Funkadelic, Einstürzende Neubauten, Tortoise, Veronique Vincent & Aksak Maboul, Mulatu Astatke, Saul Williams, Kasai Allstars, Tuxedomoon, Squarepusher, Dirtmusic, Atari Teenage Riot, The Herbaliser, Dezerter, Dengue Dengue Dengue, Ifriqiyya Electrique, Tarwater, Mouse on Mars, Squarepusher i wiele, wiele innych.

 

Tegoroczna odsłona Innych Brzmień rozpoczęła się w czwartek 6 lipca, ale po walce z jakąś infekcją udało mi się dotrzeć na dwa z czterech dni festiwalowych. Sobota (8 lipca) – jak każdy poprzedni dzień – obfitowała w tak zwane wydarzenia towarzyszące, w tym warsztaty perkusyjne dla młodych artystów i na temat dostępności wydarzeń muzycznych dla osób z niepełnosprawnościami, premiery książek Insekt i Planeta pożeraczy serc, czytanie performatywne, projekcje filmowe (Piosenka o miłości, Przystanek – Ziemia), debaty (Miasta muzyki. Miasta młodzieży i Moja generacja) i oczywiście targi małych wydawców. W tym roku przewodnią wytwórnią płytową – świętującą swoje 25-lecie – został rodzimy label Gusstaff Records prowadzony przez Janusza Muchę z Zielonej Góry. Zainteresowanych odsyłam na stronę Innych Brzmień, gdzie można dokładnie prześledzić program i zagłębić się w tematykę poszczególnych wydarzeń.

Agata Karczewska, Inne Brzmienia

Koncertowe sobotnie popołudnie rozpoczęła solo warszawska songwriterka Agata Karczewska, łącząca amerykański folk i country. Pamiętam, jak ta artystka stawiała pierwsze kroki, występując m.in. na białostockim i już niestety nieistniejącym Halfway Festival. To był rok 2017 i wówczas Karczewska miała na koncie debiutancką EP-kę. Dziś wokalistka kroczy już przez świat z pełnowymiarowym albumem I’m Not Good at Having Fun (2019) oraz tegoroczną i wspólną płytą On The Wrong Planet opublikowaną wraz z Johnem Porterem. W Lublinie zaprezentowała piosenki w minimalistycznych aranżacjach na gitarę i wokal. Mocna skala głosu wydobywająca się z tak drobnej osoby robi zawsze wrażenie – bardzo wyraźna fraza, oparta na amerykańskim akcencie języka angielskiego. Niezmiennie budząca u mnie najwięcej skojarzeń z manierą Johnny’ego Casha. Było dużo o miłości – tej poranionej, kolczastej – o sercowych uniesieniach i ostatecznie miłosnych rozczarowaniach. Od strony muzycznej Karczewska raczej drepcze nieco w miejscu i podąża wąską ścieżką, bez silenia się na wyważanie już dawno wysadzonych drzwi. Był to bardzo miły letni koncert.

Nuha Ruby Ra, Inne Brzmienia

Szybki teleport do zupełnie innego wszechświata zafundowała wszystkim Nuha Ruby Ra – brytyjska wokalista i kompozytorka. I od razu zaznaczę, że to na pewno dla mnie odkrycie tych Innych Brzmień. Ruby Ra debiutowała w 2021 roku albumem How to Move, zaś w marcu tego roku wróciła z drugim krążkiem Machine Like Me i to głównie z niego pochodził repertuar wykonany w Lublinie. Zaczęło się od 6 In The Morning – perkusyjnego dygotu i transowych uderzeń, a w tle zmysłowe wokalizy często śpiewane jednocześnie do dwóch mikrofonów. Napięcie tylko rosło aż do całkowitej erupcji wokalnej – krzyku! W trakcie utworu My Voice Ruby Ra zeszła ze sceny i śpiewała, chodząc wśród publiczności. Taka zagrywka prawie zawsze dobrze działa. Poza jej znakomitym wokalem, ekspresją i totalnym zawłaszczaniem sceny warto podkreślić walory muzyczne Ruby Ra. Świetnie brzmi jej mieszanka drapieżnej i brudnej elektroniki, często napędzanej postpunkową motoryką, przy tym pozostawiająca grunge’owe ]=.’;qi noise’owe rysy. Jestem przekonany, że gdyby na żywo towarzyszył jej zespół, to ta dzikość mogłaby urosnąć do znacznie większych rozmiarów – przy wsparciu improwizacji, szalonych gitarowych wstawek itd. To jeden z tych koncertów, na które warto było czekać i osłupieć na Błoniach.

To Rococo Rot, Inne Brzmienia

Na występ niemieckiego tria To Rococo Rot wielu czekało. Zespół reaktywował się z okazji 25-lecia Gusstaff Records. Od 2014 roku zagrali tylko jeden koncert, aż do 8 lipca 2023 r. W Lublinie wykonali materiał z jednego z najważniejszych albumów w ich dyskografii – The Amateur View z 1999 roku. Panowie nie grali ze sobą zbyt wiele w ostatnich latach i być może dlatego początkowo czuć było niepewność, która szczęśliwie z każdą kolejną kompozycją znikała. To było też inne wykonanie materiału z The Amateur View – doszły nowe rozwiązania brzmieniowe, utwory były znacznie dłuższe, ale nierozciągnięte do znudzenia i zabicia ciekawości. Widać było po reakcjach publiczności sporą radość z tej reaktywacji. Wywołani entuzjastycznymi brawami muzycy wyszli jeszcze na dłuższy bisowy set. Kto wie, czy to nie był jeden z najlepszych koncertów w historii Roberta Lippoka, Ronalda Lippoka i Stefana Schneidera.

Ladytron , Inne Brzmienia

Kolejnym ważnym wydarzeniem tego wieczoru był występ zespołu Ladytron z Liverpoolu. To było trafione posunięcie w programie, jeśli idzie o pociągnięcie tego tanecznego pulsu zaaplikowanego wcześniej przez To Rococo Rot. Charyzmatyczna frontmanka Ladytron, Helen Marnie, od pierwszych sekund pokazała, że jest w świetnej formie wokalnej, jak i cała reszta grupy. Kolorowe, buchające barwami projekcje tańczące i żyjące własnym życie na ekranie za muzykami jedynie pozytywnie potęgowały taneczną electropopową energię. Wszystko aż kipiało – nie tylko od fali upałów – synthpopowym beatem, zaś new wave’owe pasaże syntezatorowe starały się lekko ochładzać tę gorącą letnią noc na Błoniach. No i na koniec przyjemna i nostalgiczna „kostka lodu” wrzucona do wnętrza tej musującej mikstury w postaci utworu Destroy Everything You Touch. Ladytron w porywającej odsłonie! Ten piękny letni wieczór zamknął elektroniczny set ukraińskiego producenta podpisującego się jako Monoconda, dając mocny, miejscami basowy przelot z elementami – a jakże – electro, choć już powywijanego na różne strony elektronicznego świata. Nie zbrakło też w jego secie elementów dubu czy techno.

Monoconda, Inne Brzmienia

Na czwarty dzień Innych Brzmień – i niestety już ostatni (niedziela 9 lipca) – czekałem najbardziej ze względu na koncert norweskiego gitarzysty, wokalisty i eksperymentatora Stiana Westerhusa. W ciągu upalnego popołudnia w oczekiwaniu na wieczorne granie można było zasiąść przed ekranem i obejrzeć dwa filmy: Co w duszy gra (reż. Pete Docter) i Silent Twins (reż. Agnieszka Smoczyńska). Albo na przykład nie iść na ten drugi obraz i odbić w stronę debaty Music Saves Ukraine, czyli dyskusji na temat aktualnej sytuacji na ukraińskim rynku muzycznym, co idealnie się zazębiało z pierwszym występem tego dnia, czyli ukraińskiego tria podpisującego jako Hyphen Dash: Mykhailo Birchenko (perkusja), Daniil Zubkov aka Lucas Bird (klawisze, gitara) i Yevhen Puhachov (bas, gitara). I okazali się – przynajmniej w moim odczuciu – bardzo pozytywnym zaskoczeniem.

Hyphen Dash, Inne Brzmienia

Ci młodzi muzycy, każdy z nich bardzo sprawny technicznie, pokazali z werwą, zaangażowaniem, pasją i radością wspólnego grania, jak można ciekawie łączyć znane i stare patenty, czyli wpływy muzyki klubowej z jazzem, rockiem i elementami hip-hopu. Zdaniem wielu ekspertów ukraińskiego rynku są objawieniem ostatniego roku. Perkusista Birchenko był tym łącznikiem między zespołem a publicznością i pomiędzy utworami przypominał o dramatycznej sytuacji w Ukrainie – o tym, że wciąż giną ludzie – i dziękował Polsce za ogromne wsparcie. Jego głos aż drgał od trudnych emocji. I kilka razy sobie pomyślałem w trakcie tego koncertu, że mogłem nie usłyszeć tych chłopaków 9 lipca w Lublinie, że po prostu mogli zginąć z rąk rosyjskich oprawców. Miejcie ich na uwadze i jeśli będą grać gdzieś blisko was, to koniecznie sprawdźcie ich sceniczną energię.

Stian Westerhus, Inne Brzmienia

I nadszedł wyczekiwany moment wyjścia na scenę Stiana Westerhusa – znanego nie tylko z solowych działań, ale też z gry w wielu zespołach, na czele z Jaga Jazzist, Ulver czy Puma. Jego autorskich wydawnictw należy szukać w katalogach takich wytwórni, jak Rune Grammofon, All Ice Records lub ostatnio House of Mythology. Nakładem tego ostatniego labelu ukaże się jesienią tego roku jego najnowsza solowa płyta. Mam mocno wryty w pamięć koncert Stiana dokładnie sprzed roku na letniej odsłonie gdańskiego festiwalu Jazz Jantar, gdzie kuratorowałem występ Stiana. Wtedy zagrał fenomenalny koncert w ducie z perkusistą Erlandem Dahlenem. Jak było w Lublinie? Również wspaniale! Wyszedł tylko z gitarą oraz mnóstwem różnych efektów i niemal po chwili zaczął a cappella delikatnie śpiewać i jeszcze delikatniej sobie akompaniować. Całość przybrała formę ciągłego strumienia, z którego wypływały pasma zmieniających estetyk, emocji i brzmień. Westerhus jest artystą totalnym i to właśnie doskonale zaprezentował na Innych Brzmieniach. Przechodził od łagodnego falsetu aż po krzyk i bardzo niskie gardłowe (barytonowe?) frazy, po czym wracał do śpiewania na granicy szeptu skierowanego do wnętrza swojej gitary. Nie zabrakło paraliżującego noise’u i gitarowych sprzężeń wywoływanych w bliskiej odległości z kolumnami. Miejscami bardzo brudna i przesterowana gitara rozrywała przestrzeń na Błoniach, gdzie w transowych uniesieniach Westerhus pokazał, co można nadal wycisnąć z tego instrumentu. Z tych dźwiękowych erupcji wyłaniał się też ambient – operowanie dronami, „ciszą”, grząskimi eksperymentami (obniżenie stroju gitary w czasie rzeczywistym), granie detalami. Wszystko to w perfekcyjnym wykonaniu. Nie byłem na dwóch pierwszych dniach Innych Brzmień, ale jak dla mnie to koncert tej edycji. Publiczność podniosła się z leżaków i na stojąco obsypała gromkimi brawami i okrzykami Westerhusa. Dla tych, którzy nie mogli być w Lublinie, jest świetna okazji, żeby zobaczyć niedługo Stiana w Łodzi podczas polskiej odsłony festiwalu International Jazz Platform (23-27 lipca 2023 Klub Wytwórnia). On zagra 24 lipca z Pale Horses oraz poprowadzi warsztaty, tak że gitarzyści – artyści/słuchacze z „otwartą” głową – pędźcie tam!

Contemporary Noise Ensemble, Inne Brzmienia

To nie był koniec Innych Brzmień. Tuż po norweskim gitarzyście wskoczył na scenę projekt braci Kuby i Bartka Kapsów Contemporary Noise Ensemble, choć na końcu powinno się zamienić ensemble na duo (śmiech). Ci, którzy obserwują od lat – właściwie od dekad – polską scenę niezależną, są obeznani z dokonaniami tych braci. Wypada przypomnieć chociażby grupę Something Like Elvis. Contemporary Noise zawsze ewoluował do różnych składów, przybierając formy kwartetu, kwintetu czy nawet sekstetu. Obecnie to duet i w takiej konfiguracji zagrali po wielu latach nieobecności w Lublinie. Muzycy wykonali głównie materiał z ich najnowszego albumu An Excellent Spiritual Serviceman, ale były też powroty do przeszłości, choć już mocno – ale twórczo – przearanżowane na nowo. Publiczność świetnie przyjęła ich instrumentalną muzykę z małymi wyjątkami. Na bis zaśpiewał Kuba Kapsa. Contemporary Noise Ensemble tego wieczoru płynęli rytmicznie i transowo, przy rozciągnięciu napięcia i dramaturgii na liniach gitary basowej Kuby. Bartek oczywiście za zestawem perkusyjnym o motoryce często wyjętej rodem z postrockowego grania. Słychać, że aktualne oblicze duetu braci – proszę ich nie mylić z dokonaniami braci Cugowskich – jest pod silnym wpływem chociażby klasyków tego gatunku, czyli chicagowskiego Tortoise, którzy de facto wystąpili na Innych Brzmieniach kilka lat temu. To było bardzo dobre show w wykonaniu Contemporary Noise Ensemble.

Jakub Skorupa, Inne Brzmienia

Nadal zostaliśmy na rodzimym podwórku, ale powiedzmy, że już na innym blokowisku, na którym mógłby przesiadywać Jakub Skorupa i jego muzycy. Jestem przekonany, że znacie z radiowych anten przebój Skorupy pod tytułem Joga. Oczywiście wybrzmiał ten utwór w Lublinie. Sam wokalista i gitarzysta przyznał, że nigdy wcześniej nie był w Lublinie i był zachwycony przyjęciem oraz samym miastem. Tego wieczoru wykonał zestaw piosenek ze swego debiutanckiego albumu Zeszyt pierwszy. Nie zabrakło Pociągów towarowych, Kolegów, Głuchego telefonu i paru innych fragmentów. Rapowa liryka miesza się u niego z prostym gitarowym graniem, choć nieźle współgrającym z podkreśleniem emocji, jakie z siebie wokalista stara się wydobyć. Gdyby pokusić się o jakieś umiejscowienie go na polskiej scenie muzycznej, to powiedziałbym, że jest gdzieś pomiędzy Kortezem a Pablopavo i Ludziki. Skorupa nie jest tak zblazowany jak Kortez i liczę, że pozostanie sobą w tym, co robi. I niech dalej pisze te melancholijne piosenki i opowiada o życiu. Publiczność przyjęła go bardzo ciepło i na koniec domagała się bisu, co też się stało. Taki niespieszny koncert na domknięcie festiwalu, czego nie można powiedzieć o zamykającym Inne Brzmienia 2023 secie ukraińskiego producenta i didżeja Ehora Havrylenko, lepiej znanego jako The Lazy Jesus presents UA Tribal.

The Lazy Jesus presents UA Tribal, Inne Brzmienia

W tej kreacji scenicznej – ukrywał twarz pod kapturem i za maską – połączył muzykę elektroniczną (techno, electro, house) z wpływami ukraińskiego folkloru (też w oprawie wizualnej), ale nie tylko, bo były również eskapady w stronę dubu, Afryki czy Ameryki Południowej, głównie w warstwie wplecionych akcentów rytmicznych. Tak brzmiało echo z nienazwanej dżungli i jednocześnie wschodniej puszczy.

 

Dwa dni na Innych Brzmieniach, a jakże intensywne. Przypomnę, że festiwal trwał tradycyjnie cztery dni. Ja mogę jedynie podsumować to, czego sam doświadczyłem, a na pewno doznałem jak zawsze dobrej, przyjaznej i nigdzie niepędzącej atmosfery, bez biegania od sceny do sceny, okupionego rozdarciem pt. „kogo ja teraz muszę zobaczyć, a kogo nie zobaczę”. Skoncentrowanie się na jednej scenie zawsze skutkuje większym przykuciem uwagi. Mogę potwierdzić, że Inne Brzmienia nadal zachowują swoją tożsamość i DNA, zapisując się jako jeden z najważniejszych letnich festiwali w Polsce. Letnich, w sensie pory roku, bo nie ma mowy o „letniej” atmosferze i potraktowaniu programu jako kalki paru innych imprez z komercyjnym wydźwiękiem, stawiających sobie za cel przyciągnięcie widza za wszelką cenę w rozumieniu dosłownym. Inne Brzmienia, nie zmieniajcie się, trwajcie – i niech się od was inni uczą, jak się robi niecodzienny festiwal na Wschodzie i nie tylko! Białystok i Rzeszów – weźcie się w końcu do roboty (śmiech)!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.