W poszukiwaniu harmonii [Festiwal MUSIC.DESIGN.FORM w Szczecinie]
W Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie odbyła się już piąta edycja festiwalu MUSIC.DESIGN.FORM (21-25 września). Po wnikliwej lekturze programu hasło przewodnie – HARMONIA − może zabrzmieć nieco przewrotnie.
Nowoczesna, niewątpliwie harmonijna przestrzeń stała się miejscem różnorodnych wydarzeń: od multimedialnych instalacji, przez forum dyskusyjne, po mniej lub bardziej konwencjonalne muzyczne spotkania. Każdy z kolejnych festiwalowych dni zostawiał po sobie zupełnie inne wrażenia i refleksje. Tegoroczną edycję otworzyły wernisaże fotografii Marcina Kydryńskiego i Zuzy Krajewskiej. Trzeba przyznać, że korytarze szczecińskiej Filharmonii stanowią idealne tło dla takich ekspozycji. Znany dziennikarz muzyczny tym razem przemówił za pomocą pełnych uważności portretów i krajobrazów Afryki. Druga wystawa pod nazwą „Bentley meets art” ukazywała auta wspomnianej marki w towarzystwie modowych projektów Gosi Baczyńskiej.
Za muzyczną inaugurację można uznać koncert będący połączeniem muzyki ludowej, symfonicznej i rozrywkowej. Inspiracją dla twórców projektu „Ballady i romanse” była poezja Mickiewicza, a w szczególności jej tajemnicza i magiczna atmosfera. Zamiast słów wieszcza wybrzmiały tym razem fragmenty „Ksiąg Jakubowych” Olgi Tokarczuk. Jacek Hałas i Radzimir Dębski, jako osobowości z odległych muzycznie światów, połączyli siły w rozbudowanym, muzycznym spektaklu łączącym w sposób zaskakujący wiele stylów. Ciekawym zabiegiem było włączenie w przebieg koncertu transmisji grup wykonawców znajdujących się w innych pomieszczeniach Filharmonii. Wśród zaproszonych artystów towarzyszących szczecińskiej orkiestrze znaleźli się: Igor Falecki, Jose Manolo Alban Juarez, Joanna Gostkowska, Marta Maślanka, Kacper Malisz, Maciej Żurek, Antek Hasso-Agopsowicz, Kapela Dudziarska „Manugi” oraz Zespół Śpiewaczy z Kawęczyna.
Wart uwagi element festiwalu stanowiła multimedialna instalacja COSMOSONIC (Elektro Moon Vision) nawiązująca do Pitagorejskiej harmonii sfer. W zakamarkach budynku można było usłyszeć kompozycje elektroniczne (Ali Phi) inspirowane nagraniami udostępnionymi przez NASA i ruchami sejsmicznymi ciał niebieskich. Wyjątkowym przeżyciem było intymne spotkanie z „muzyką Słońca”. Kwadrofoniczna warstwa dźwiękowa odtwarzana była w zaciemnionym i wygłuszonym pomieszczeniu, w którym jedynym źródłem światła był obraz tętniącej energią złocistej kuli. Poszukiwaniu wewnętrznej harmonii sprzyjał także koncert muzyki relaksacyjnej Tomka Torresa. Stanowił on jednocześnie zapowiedź solowej płyty „Sonic Energy”. Podczas wydarzenia wykorzystano brzmienie kryształowych mis i handpana. Instrumenty stały się tłem dla medytacji prowadzonej przez joginkę Ałłę Raginis.
Sobotni koncert o intrygującym tytule „Dialog miedzy wymiarami” był projektem stażystów Music.Media.Management., co skłania do jego życzliwej oceny. Artystki Messages Quartet (Małgorzata Wasiucionek, Oriana Masternak, Maria Shetty, Beata Urbanek-Kalinowska) brawurowo wykonały III kwartet smyczkowy Szymona Laksa, inspirowany polskimi melodiami ludowymi. Zespołowi towarzyszył Grzegorz Sadowski, realizując warstwę elektroniczną wzbogaconą o amplifikowaną altówkę z użyciem loopera.
W nastrój piątkowego wieczoru doskonale wpisał się audiowizualny występ Maxa Coopera. Przekłamaniem byłoby twierdzić, że to jedynie koncert muzyki elektronicznej. Białe wnętrze filharmonijnego holu stało się płótnem dla rozbudowanej warstwy wizualnej. To właśnie silnie zróżnicowane filmy i animacje determinowały przebieg i sposób odbioru całego wydarzenia. Kompozycje Coopera odwoływały się do popularnych stylów elektroniki − od tych bardziej wyrafinowanych, aż po te związane z muzyką klubową (m.in. IDM, EDM, techno, rave, ambient). Nie da się ukryć, że artysta umiejętnie sterował emocjami zgromadzonej publiczności. Znakomita część słuchaczy (oraz widzów) dała się wprowadzić w taneczny trans, czego dowodem były pełne zniecierpliwienia okrzyki poprzedzające muzyczne kulminacje. Tego wieczoru nastąpiło przełamanie filharmonijnej sytuacji koncertowej, a powietrze na chwilę stało się gęste jak w klubie techno.
Symfoniczny koncert finałowy był niezwykle udanym zwieńczeniem festiwalu. China Moses wraz z Troyem Millerem zaprezentowali po raz pierwszy materiał, który wkrótce trafi na ich wspólny album. Charyzmatyczna wokalistka nie tylko wyśpiewała, ale także w bardzo osobisty sposób opowiedziała historię powstania każdego z utworów. Niepowtarzalna barwa głosu, porywająca ekspresja i wyrazista osobowość sceniczna artystki zostały nagrodzone (w moim mniemaniu zasłużonymi) owacjami na stojąco. Do sukcesu przyczynili się także muzycy, którzy wzbogacili występ udanymi, jazzowymi solówkami (Paweł Tomaszewski, Mateusz Głuszak, Michał Grott, Wojciech Fedkowicz). Świetna akustyka sali symfonicznej tylko podkreśliła wysoki poziom wykonawczy. Myślę, że po tym koncercie wielu z nas wyczekuje premiery płyty duetu Moses-Miller. Wśród myśli kłębiących się w głowie po zakończeniu festiwalu przebijały się dwa pojęcia, które wyrażałyby moje niepokoje – eklektyzm i przystępność. Z drugiej strony otwartość i chęć zaspokojenia estetycznych potrzeb szerszego grona odbiorców zdaje się wpisywać w misję miejskiej instytucji artystycznej. Tym trudniej czynić z tego zarzut, jeśli mamy do czynienia ze świetnymi artystami, premierowymi bądź jednorazowymi projektami skrojonymi na miarę właśnie tego festiwalu. Organizatorom udało się stworzyć cykliczne wydarzenie, które swoją różnorodnością nie tylko schlebia różnym gustom, ale dostarcza przyjemności poszukiwania i obcowania z nowym.