Młodzi adepci i starzy mistrzowie [Festiwal „Interpretacje” w Katowicach]
Czy zdarza się Wam, że podczas wizyty w teatrze uświadamiacie sobie, że spektakle tworzone są właściwie wciąż przez te same osoby? Garstkę wybrańców, którzy znaleźli się na szczycie i wciąż (być może nieświadomie) wstrzymują głazy młodych Syzyfów nie znajdujących się może u wierzchołka tej góry, ale na pewno idących właściwą do niego ścieżką. Właśnie z myślą o nich powstał festiwal „Interpretacje” dedykowany młodym twórcom teatralnym (maksymalnie 10 lat od debiutu scenicznego), którego dyrektorem jest Ingmar Villqist. Festiwal stanowi okazję do podejrzenia pewnych tendencji i trendów, jakie tworzą się w świecie współczesnego teatru.
Młodzi reżyserzy walczą o „Laur Konrada” – nagrodę nazwaną tak od nazwiska patrona festiwalu „Interpretacje”– Konrada Swinarskiego. Oprócz tego każdy z reżyserów, niezależnie od zajętego miejsca, dostaje „Pierścień Konrada”: dla reżysera, którego spektakl bierze udział w konkursie głównym.
Festiwal otworzył spektakl „Anioły w Ameryce, czyli demony w Polsce” w reżyserii Michała Telegi. W założeniu miał on zostać oparty na tekście Tony’ego Kushnera, jednak nie zdobyto praw do tekstu i z tego powodu Kushner stał się jedynie inspiracją. Spektakl dość bezpośrednio opowiadał o wszystkich tematach, jakie znajdują się dzisiaj „na świeczniku”. Homofobia, rasizm, wykorzystywanie seksualne czy mobbing. Był to spektakl opowiadający o mierzeniu się z opresyjną rzeczywistością przemysłu filmowo-teatralnego oraz odrzuceniem spowodowanym własną odrębnością w każdym znaczeniu tego słowa – kulturową, rasową czy wyznaniową.
Wtorkowy dzień to przedstawienie „Serce” w reżyserii Wiktora Bagińskiego z TR Warszawa oparte na twórczości Josepha Conrada. Jest to spektakl poruszający trudny temat poszukiwania siebie, swoich korzeni, ale też poszukiwania tego, co w rodzinie trudne, czego wiedzieć być może byśmy nie chcieli, ale dowiedzieć się musimy, aby móc iść dalej, zostawić pewien rozdział własnej historii za sobą.
Każdy festiwalowy dzień rozpoczynało słuchowisko konkursowe Teatru Polskiego Radia oraz spektakl telewizyjny w ramach programu WFDIF „Teatroteka”. Wydarzenia te odbywały się w „Teatrze Bez Sceny Andrzeja Dopierały”. Spragniony sztuki słuchacz, a następnie widz zapraszany był do klimatycznego miejsca, w którym przy kawie, w towarzystwie świec, przyciemnionych żarówek oraz wyjątkowej atmosfery mógł obcować ze sztuką w najlepszy możliwy sposób – wszystkimi zmysłami. Te artystyczne popołudnia w Teatrze Bez Sceny szybko stały się moimi ulubionymi punktami dnia.
Konkursową propozycją zaprezentowaną w środę przez Jakuba Skrzywanka z Teatru Polskiego w Poznaniu była „Śmierć Jana Pawła II”. Spektakl oparty na pokaźnej liczbie wspomnień, biografii i wywiadów z ludźmi obecnymi przy ostatnich chwilach życia głowy Kościoła. Spektakl poruszający nie tylko temat śmierci, ale też tego, jak osoba Jana Pawła II wpłynęła na Polaków. Dlaczego dla tak wielu z nas dzień 2 kwietnia i godzina 21:37 tak mocno wryły się w pamięć? Reżyser wykorzystał osobiste historie związane z przeżywanie tego dnia w polskich domach, dając losowym ludziom szansę na podzielenie się własną opowieścią z teatralnymi widzami, za pomocą ekranu znajdującego się nad sceną i nagranych wcześniej filmów. Pomijając sam fakt wzięcia na warsztat tematu ostatnich chwil papieża, uważam, że warto poruszać w sztuce temat śmierci. Sztuka jest jedynym medium, które pozwala na oswojenie pewnych tematów w sposób estetyczny i subtelny. Śmierć została dziś zmarginalizowana, prawie usunięta z globalnej świadomości. Odrzucamy od siebie myśl o niej, pozostawiając myśl o niej ludziom starszym i ciężko chorym.
Oprócz spektakli konkursowych nurtu głównego, „Teatroteki” i słuchowisk widzowie mieli szanse uczestniczyć w wydarzeniach towarzyszących, takich jak spektakle Studentów Akademii Sztuk Teatralnych „Ever given” w reżyserii Piotra Pacześniaka czy „Częstotliwość graniczna” Jakuba Zalasy, spektakl „Ojcowie” czy jednoaktówki tańca współczesnego „Ashes of a Dead Frog” oraz „Bodily Suites Reclaimed” w choreografii Jacka Łumińskiego, a dalej „Tymczasem” w choreografii Anny Mikuły i Daniela Leżonia. „Ojcowie” w reżyserii Błażeja Biegasiewicza to kolejny przykład tematu rzadko pojawiającego się w sztuce. Czterech młodych aktorów rozprawiało na scenie o tym, czym w dzisiejszych czasach jest ojcostwo. Jak być dobrym ojcem? Czy należy działać zgodnie z tym, co podpowiada nam instynkt, czy zagłębiać się w poradnikach i tym, co proponują pediatrzy i domorośli psychologowie? Jak postrzegani są mężczyźni, dla których ojcowskie obowiązki są równie istotnym elementem życia, co utrzymanie domu?
Czwartkową propozycją festiwalową był spektakl „Maszyna” w reżyserii Jagody Szelc z Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy. Bohaterka grana przez Sarę Celler-Jezierską została przypięta przez naukowców do urządzenia, biorąc udział w badaniu jako ochotniczka. Scenografię spektaklu tworzyła tytułowa maszyna: obracający się, metalowy żuraw i głośniki emitujące dźwięki wpływające na organizm ochotniczki. Oprócz tego w pewnym oddaleniu od maszyny pojawiły się szare elementy pochłaniające owe dźwięki, aby obecna na spektaklu widownia oraz badacze osobiście nie zakosztowali efektu działania fali. Reżyserka oparła się częściowo na teoriach naukowych związanych z długością oraz wibracją fali dźwiękowej oraz na tym, jak wpływa ona na organizm człowieka.
Ostatnią propozycją festiwalu, spektaklem zamykającym konkurs, została „Der Szturem. Cwiszyn/Burza. Pomiędzy” w reżyserii Damiana Josefa Necia z Teatru Żydowskiego im. Estery Rachel i Idy Kamińskich w Warszawie. Był to spektakl grany niemalże w całości w języku Jidysz, a oparty został nie tyle na samym tekście Szekspira, ile na premierowym odtworzeniu „Burzy” w Folks Un Jungt Theater w Łodzi w 1938 roku. Reżyser poprowadził spektakl w kierunku symboliki. Prawie każdy gest, każdy ruch miał tutaj charakter obrazowy i odwoływał się bezpośrednio do żydowskiej historii.
Tradycyjnym punktem „Interpretacji” są spektakle mistrzowskie. Tegoroczną propozycją było „Imagine” Krystiana Lupy i kreacji zbiorowej aktorów zaproponowane przez Teatr Powszechny im. Zygmunta Hübnera w Warszawie. Prawie sześciogodzinny spektakl powstały na kanwie twórczości Johna Lennona ze szczególnym uwzględnieniem tytułowej piosenki porusza tematy świata bez granic, bez państw, bez Boga, świata, w którym nie ma podziałów. Założenia takie, szczególnie w Polsce, zapalają czerwoną lampkę w umysłach społeczeństwa pamiętającego jeszcze czasy komunizmu. Miał to być spektakl społecznie angażujący, pokazujący życie specyficznej grupy ludzi – ze świata muzyki, filozofii, filmu – spotykających się, by rozmawiać o tym, kto zawinił, kto sprawił, że wszystko się zawaliło.
Ale to tylko pierwsza część spektaklu. Druga jest bardziej wewnętrzna, duchowa i osobista. W przeważającej części jest to teatr jednego aktora – Andrzeja Kłaka. To on prowadzi nas przez meandry interpretacyjne reżysera. Wizualizacje, filmy i prawie nieistniejąca scenografia łączą się tutaj w jeden świat, którego punktem wspólnym jest grany przez Andrzeja Kłaka Antonin Artaud. Postaci wychodzą z obrazów, bohater przechodzi do filmu. Światy i przestrzenie przeplatają się, tworząc nie tyle spektakl, co show – sceniczne widowisko.
Po każdym ze spektakli odbywało się spotkanie z twórcami prowadzone przez Miłosza Markiewicza. Zaproponowano też spotkania „Niechciane dziedzictwo? O przemianach w teatrze ostatnich lat” oraz rozmowę „Co po teatrze? O poszukiwaniu nowych języków sztuki”. Specjalnie nie używam tutaj słowa „wykłady”, ponieważ były to rozmowy, które mieli szanse współtworzyć także słuchacze. Spotkania te były artystycznym dopełnieniem programu tegorocznych „Interpretacji”, pozwalały na krytyczne podejście do wykreowanego świata teatru, którego podwaliny leżą na nie zawsze chlubnym wycinku historii, do której nie chcemy wracać, ale od której nie możemy lub nie chcemy uciec. Spotkania te, bardzo ciekawie poprowadzone, angażowały intelektualnie, zmuszały do myślenia i weryfikacji własnych opinii.
Regułą konkursu głównego jest przyznanie przez jury „meszków” dla ich zdaniem najlepszego spektaklu. Co ciekawe, każdy z członków jury samodzielnie oddaje głos i przyznaje nagrodę, a po zsumowaniu głosów całej piątki wyłaniany jest zwycięzca. W tym roku czarnym koniem festiwalu okazał się Jakub Skrzywanek ze spektaklem „Śmierć Jana Pawła II” – zdobywca „Lauru Konrada” – nagrody im. Konrada Swinarskiego. Niepodzielnie zapanował on nad konkursem młodych twórców teatralnych, zdobywając wszystkie możliwe głosy i wygrywając łącznie 55 tysięcy złotych – po 11 tys. od każdego z członków jury w składzie: Katarzyna Kozyra, Maria Anna Potocka, Lech Majewski, Tadeusz Słobodzianek i Rudolf Zioło. Nie będę tutaj zagłębiać się w fabułę oraz przesłanie spektaklu, natomiast dawno nie widziałam takiego zaangażowania i autentycznej radości z wykonywanej pracy jak u tego reżysera. Jest to człowiek, który żyje sztuką, nie dystansując się od swoich utworów.
Nagrodę publiczności w wysokości 10 tysięcy złotych otrzymał spektakl „Maszyna” Teatru Polskiego im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy, z kolei zwycięzcami wśród słuchowisk oraz „Teatroteki” kolejno zostali Jan Hussakowski ze słuchowiskiem „Samobójstwo samotności” na podstawie tekstu Nady Neżdany oraz Julia Ruszkiewicz ze spektaklem „Polowanie” na podstawie tekstu Ishbel Szatrawskiej.
Festiwal „Interpretacje” to okazja do podejrzenia nie tylko efektów pracy twórczej najmłodszych adeptów sztuki reżyserskiej, ale współczesnych form sztuki w ogóle. Młodzi twórcy proponują rozwiązania nowatorskie, nie boją się zadawać niewygodnych pytań, zmuszać do refleksji nad tematami, które mainstream za wszelką cenę stara się omijać. Warto więc dla poszerzenia horyzontów teatralnego widza wybrać się na „Interpretacje” choćby z ciekawości.