Pielgrzymka ku wolności [Exodus/Bieguni-Harnasie w TW-ON]
Premiera dyptyku baletowego „Exodus/Bieguni-Harnasie” w Teatrze Wielkim w Warszawie okazała się doświadczeniem czystego piękna. Zwłaszcza bardzo spójny i czytelny narracyjnie „Exodus” olśnił nowatorskimi rozwiązaniami scenicznymi, efektowną oprawą całości i dojrzałą ruchową interpretacją muzyki, o której głębi decydowały niuanse.
Za choreografię odpowiadała tu młoda i obiecująca Anna Hop, która zarazem zaprojektowała kostiumy – notabene, zwracała uwagę ich forma, która w połączeniu z tańcem nasuwała skojarzenia z ćmami lecącymi do światła, a momentami wręcz sprawiała wrażenie wizualizacji współgrającej ze światłem, bo tak eteryczny był ruch. Zresztą gra świateł świetnie uzupełniała się też ze scenografią, a jedno i drugie zrealizowała Małgorzata Szabłowska, która z dużym wyczuciem oddała w swojej pracy najważniejsze idee Hop („…miasto i mrowisko, planeta i atom mają ze sobą wiele wspólnego…”). „Exodus” tytułem nawiązuje bezpośrednio do utworu na chór i orkiestrę Wojciecha Kilara, oprócz niego w skład dyptyku Anny Hop weszły jeszcze dwie inne kompozycje twórcy: koncert na fortepian i orkiestrę (część I i III), tutaj z partią fortepianową w wykonaniu Piotra Sałajczyka, oraz „Bogurodzica” na chór mieszany i orkiestrę, która bardzo mocno wybrzmiała w finale. Jak zostało wspomniane, choreografia w niebanalny sposób uwzględniła nawet nieznaczne elementy faktury muzycznej (Anna Hop podkreślała, że zależało jej, aby widownia „doświadczyła potęgi wspaniałej muzyki Kilara wszystkimi zmysłami”), jednocześnie cały czas pracując na zasadniczą treść spektaklu. Oto opowieść o wielkiej i nieustannej pielgrzymce ludzkości, od korzeni, kiedy to człowiek był częścią natury, po erę szklanych ekranów, od zarzewia konfliktu w ciszy mieszkania po wielką i pełną ofiar wojnę na oczach dzieci. „Pierwsza część baletu jest o wędrówce, społeczeństwie, zbiorowości i naturze – wyjaśnia Anna Hop w rozmowie z dr hab. Zofią Rudnicką. – To patrzenie na świat w skali makro. Ruch, który mnie zainspirował, to np. ławica ryb, lecące ptaki, przesiedlenia, migracje, żywioły. Druga część jest o człowieku. W skali mikro przyglądam się człowiekowi i jego tendencji do powtarzania tych samych błędów od pokoleń. Trzecia to zadanie pytania” – konkluduje. Szczególnie oddziałują tu na wyobraźnię odbiorcy wszystkie taneczne sekwencje wykorzystujące malowanie czarną farbą na ciele oraz finalne wkroczenie pomiędzy tancerzy w oślepiającym świetle reflektorów chóru, dzięki czemu ma on swoją rolę sceniczną. Jednak wytrawny widz zauważy o wiele więcej – przede wszystkim złożoność akcji, która rozgrywa się w kilku planach, niczym w filmie. Było to po prostu coś niesamowitego, po czym długo nie można było się otrząsnąć. Zaskakująca dojrzałość i wysoki profesjonalizm, a do tego niepodważalna estetyka i naturalność ruchu w bezbłędnym wykonaniu Polskiego Baletu Narodowego.
Bieguni-Harnasie w choreografii Izadory Weiss
Z kolei „Bieguni-Harnasie” z choreografią doświadczonej i cenionej na świecie Izadory Weiss w oryginalny sposób zestawiły IV symfonię na fortepian i orkiestrę op. 60 (części I i II) oraz „Harnasiów” op. 55 Karola Szymanowskiego z luźną inspiracją prozą Olgi Tokarczuk. „Chciałam tę muzykę pokazać tak, jak wydaje mi się, że Szymanowski o niej myślał – wyjaśnia Izadora Weiss w wywiadzie udzielonym Remigiuszowi Grzeli. – Czytając książkę Olgi Tokarczuk i skupiając się na tytułowym opowiadaniu, nagle zobaczyłam temat. Bieguni to była prawosławna sekta powstała w XVIII w., wierząca, że można oswoić zło poprzez ruch. W byciu w nieustannym ruchu bieguni widzieli szansę ucieczki przed złem. To piękna metafora dla ludzi tańca, którzy są w ruchu i potrafią pokazać jego nerwowość i zmianę. Harnasie rabowali, byli zbójcami. Zrozumiałam, że dla obu grup wspólne jest wyjście poza system, odrzucenie norm i zasad. Bohaterki opowiadania Olgi Tokarczuk, Annuszka i Galina, dały mi z kolei szansę na pokazanie drogi kobiet do wolności i cenę, jaką trzeba za nią zapłacić – dopowiada. – Jeżeli są grupy, które wybierają wolność od systemu, jak harnasie czy hipisi, to zapewne żyją na koszt tych, którzy wykonują jakąś pracę. Jak mieć poczucie wolności a jednocześnie nie pasożytować, nie zabierać czegoś, na co ktoś ciężko pracował? Stąd ta niechęć i ostra ocena” – dodaje. Izadora Weiss chętnie angażuje się w sprawy społeczne, w swoim spektaklu poniekąd odwołuje się do aktualnej debaty na temat wolności wyboru kobiet uwikłanych w źle rozumianą tradycję – źle rozumianą, bo służącą do napędzania machiny społecznej presji. Annuszka tęskni za życiem pozbawionym kontroli rodziny męża oraz braku zrozumienia i wsparcia dla jej trudnej sytuacji w związku z opieką nad chorym dzieckiem; nawet w finale nie jesteśmy pewni, czy tańcząca do śpiewu męża Annuszka, nareszcie znalazłszy się z nim sam na sam, jest w stanie odbudować małżeńską relację i osiągnąć tak potrzebne porozumienie. Czy to w ogóle możliwe, gdy świeża jest pamięć o wolnych biegunach, którzy tak silnie kojarzą się z rodzinnymi stronami Annuszki, w których odnajdujemy echa polskiego Podhala? A może to właśnie sny o dzielnej i wyzwolonej Galinie oraz mężczyźnie, który uczy namiętności i zmysłowości, uwolnią Annuszkę od ciążących jej konwenansów i właśnie teraz zostanie przez swojego męża pokochana taką, jaką jest naprawdę, a nie taką, jaką chcą ją widzieć inni? „Bieguni-Harnasie” zostawiają widza z szeregiem pytań. Tutaj także odnajdziemy zarówno odwołania do współczesności (w scenografii jest to np. blok mieszkalny, w którym mieszka Annuszka z rodziną), jak i do tradycji (która pobrzmiewa w śpiewie Zbigniewa Malaka w roli męża Annuszki). Trójka głównych bohaterów buduje pomiędzy sobą tanecznie intymną, opartą na magnetyzmie relację. Zwiewna, perfekcyjna technicznie, lekka i elastyczna Yuka Ebihara w roli Galiny przyćmiewa sobą niemal cały zespół, choć i Natalia Pasiut jako Annuszka, i Vladimir Yaroshenko jako Harnaś tańczą na najwyższym poziomie. Tym bardziej że towarzyszą im bardzo dobrzy muzycy – Chór i Orkiestra Teatru Wielkiego – Opery Narodowej pod dyrekcją Łukasza Borowicza.
Podsumowując, wystawiony premierowo 13 listopada dyptyk baletowy prezentuje światowy poziom i jest to spektakl (a właściwie dwa), o którym powinno się wciąż mówić jeszcze po latach. Fenomenalne taneczne reinterpretacje wybitnych dzieł kultury.
(MB)