Płyta, która w zasadzie nie powinna powstać [„Celtic Harp Tales” Pawła Bilińskiego i Amelii Tokarskiej wyd. DUX]

Celtic Harp Tales Pawła Bilińskiego  i Amelii Tokarskiej wyd. DUX

To był bardzo trudny, intensywny dzień. Przed godziną 9 rano siadłem do komputera z telefonem w ręku i kiedy „chwilę” później spojrzałem na zegarek, była godzina 18, a za mną kilkadziesiąt rozmów i kilkanaście tysięcy wpisanych w komputer znaków. Gdybym pił alkohol, to chyba po takim dniu „strzelił” bym piwko. Tyle że żadna forma wieczornego odpoczynku nie wchodziła – jak mi się zdawało – w grę, bo przecież jeszcze na recenzję czekały trzy płyty. Nie ma „przebacz”.

Bardzo szybko okazało się, że drinki ani piwka nie są do niczego potrzebne. Kilkadziesiąt minut z muzyką wydaną przez DUX pod wiele mówiącym tytułem „Celtic Harp Tales” i nie ma takiego poziomu zmęczenia, z którym by sobie te dźwięki nie poradziły. Skończyłem słuchać i z wielką przyjemnością zacząłem pisać.

 

A jest o czym, bo „Celtic Harp Tales” to niezwykle intrygujący i bogaty w brzmienia album, który stanowi fascynującą podróż przez świat dźwięków, emocji i wyobraźni. Materiał muzyczny przygotowany przez Pawła Bilińskiego i zagrany na harfie przez Amelię Tokarską to coś więcej niż jeszcze jedna interpretacja bardziej bądź mniej znanych melodii o proweniencji celtyckiej. Usłyszymy tam trochę muzycznego eksperymentu, pobrzmiewa ambient, ale jest też folk i muzyka etniczna w najlepszym, choć często zaskakującym wydaniu.

 

Co ciekawe, ta płyta w zasadzie nie miała prawa się wydarzyć. Na jej pomysł wpadł Biliński, którego znamy przecież głównie z artrockowych projektów, a w nich nietrudno było usłyszeć jego fascynację progresywnymi brzmieniami rock’n’rolla z lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku. Grał na instrumentach klawiszowych, głównie syntezatorach, w takich projektach jak: The Melting Pot, Wisdom, PM2 Collective czy Starless Acousting Band. Grał, ale też komponował, a głęboko w swoim wnętrzu pielęgnował fascynację muzyką celtycką. Aż wreszcie wpadł na pomysł płyty, która by tę muzykę pokazała w sposób, w jaki w zasadzie dotąd nie była prezentowana. Potrzeba było „tylko” wykonawcy dość zdolnego, ale też cierpliwego, by ten pomysł wdrożyć w życie. I okazało się, że ktoś taki jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Córka Pawła Bilińskiego uczyła się gry na harfie u Amelii Tokarskiej, związanej z orkiestrami filharmonicznymi w Czechach i na Słowacji, i to właśnie ta artystka okazała się najlepszym wyborem. Ktoś powie: „w życiu nie ma przypadków”, ale ten zbieg okoliczności jest niemal niewiarygodny.

 

Biliński usiadł do pisania i swoje pomysły sprawdzał z Tokarską. Artystka poszukiwała właściwych brzmień, wykorzystując różne instrumenty. Grała na legendarnym, pedałowym instrumencie Salvi Minerva (zresztą gra na nim na co dzień w orkiestrach) i na różnych rodzajach harfy francuskiej firmy Camac, która produkuje m.in. harfy celtyckie z naturalnymi, jelitowymi strunami. Ogrom pracy włożonej w ten projekt – bo same nagrania trwały sporo ponad pół roku i realizowane były w kilku studiach – doskonale słychać na płycie. Harfa to instrument fascynujący, ale też trudny do nagrania ze względu na specyfikę tworzenia dźwięku. Ktoś, kto słyszał harfę na żywo, zazwyczaj bywa rozczarowany nagraniami. Nie w tym przypadku. Tomasz Miecznikowski, który tych nagrań dokonywał, stanął na wysokości zadania.

 

Amelia Tokarska na harfie zachwyca, a chwilami wręcz czaruje, udowadniając, jak wyjątkowy to instrument i jak bardzo nadaje się do oddawania w wydobywanych dźwiękach całej palety emocji. Absolutnie niesamowite są duety, które gra… sama ze sobą. Ale takich smaczków jest w tym wydawnictwie więcej. Nie będę jednak psuł zabawy odkrywania ich tym wszystkim, którzy po ten album sięgną.

 

Zatrzymajmy się na chwilę przy tym, co jest najbardziej słyszalne, czyli przy emocjach. To piekielnie, a może raczej niebiańsko mocna strona płyty. Jeśli ktoś sięgnie po ten album oczekując, że znajdzie tam proste, wpadające w ucho melodie, a przy tym rytmiczne, taneczne, to będzie raczej bardzo zaskoczony/a. Muzyka zaadaptowana i zaaranżowana przez Pawła Bilińskiego nabiera swoistego brzmienia, pewnej szlachetności, ale pozostaje bezpretensjonalna. Nie zachęca jednak do tańca, ale jeśli się ktoś uprze, to czemu nie? Nie chce być li tylko muzyczną odskocznią od zgiełku codzienności, ale i w tej roli świetnie się sprawdza. Ktoś sobie życzy, by miała walory ilustracyjne – proszę bardzo, ale nie to jest tu najważniejsze. Ma być kolejną interpretacją bardziej lub mniej znanych melodii irlandzkich czy szkockich i nią jest, ale to jest nagranie znacząco ważniejsze. Prezentuje celtyckie historie i tradycje muzyczne w sposób bardzo nowoczesny, a zarazem nie przeciwstawia się temu, co w nich najważniejsze, nie „walczy” z muzyczną materią. Wydobywa z tych utworów zaskakujące pokłady brzmień i znaczeń, a chwilami bardzo tym zaskakuje. Można się zachwycać użytymi technikami gry na harfie i osiąganymi efektami. Można się zatopić w tej muzyce tak po prostu albo poszukując zaklętych w niej historii (w czym bardzo pomaga dołączona książeczka z krótkimi historiami wykorzystanych utworów). Możemy tę płytę przesłuchać raz, potem uświadomić sobie, że są tam utwory powstałe kilkaset lat temu i przesłuchać po raz kolejny, szeroko otwierając oczy, bo w ich nowoczesnej formie jest coś tradycyjnego ponad folkową prostotę, coś bardziej dostojnego.

 

Album składa się z kilkunastu utworów, z których każdy opowiada własną, unikalną historię. Kompozycje są zróżnicowane pod względem długości i nastroju, od spokojnych, medytacyjnych pejzaży po bardziej rytmiczne, energiczne fragmenty. Wiele z nich zawiera elementy folkowe, emanujące charakterystycznymi dla tej muzyki prostotą formy i powtarzalnością motywów. Ale cały czas są one prezentowane w nowoczesnej w formule, w której można usłyszeć znacznie więcej, niż by się można było spodziewać.

 

Szczególnie warto wyróżnić utwory, które z powodzeniem łączą tradycyjne motywy z ambientowymi teksturami, tworząc unikalny klimat. Narracja muzyczna nie jest linearna, lecz pełna zwrotów akcji, co sprawia, że słuchacz czuje się jak uczestnik opowieści, przemierzający różne światy i epoki. To nagranie udowadnia raz jeszcze, że muzyka jest uniwersalna i tak naprawdę nie zależy od mód, stylów, momentów w historii i „szufladek”, a od wrażliwości artystów, ich talentu, kreatywności, pomysłowości i pracowitości. Piękno pozostaje pięknem, emocje pozostają szczere tak samo teraz, jak i kiedyś, a zachwyt jest zarazem nagrodą dla słuchaczy, jak i twórców.

 

Głębia brzmień na tej płycie to nie tylko zasługa harf, grającej na nich Amelii Tokarskiej i doskonałej pracy reżysera dźwięku. Wzbogacają je Sławomir Berny, czyli wysokiej klasy specjalista od instrumentów perkusyjnych, skrzypek Krzysztof Maciejowski i Marcin Rumiński, grający na dudach. Także Paweł Biliński wzbogacał te brzmienia za pomocą swych instrumentów, a osiągnięty efekt jest naprawdę znakomity i warty miejsca na półce z płytami nie tylko wielbicieli „celtyckich klimatów” czy muzyki etnicznej.

 

„Celtic Harp Tales” to dzieło, które z pewnością zasługuje na uwagę zarówno miłośników muzyki eksperymentalnej, jak i tych, którzy poszukują spokojnych, refleksyjnych brzmień. Amelia Tokarska i Paweł Biliński stworzyli album pełen magii, subtelności i głębi, który skłania do zadumy i pozwala na oderwanie się od codzienności. To pozycja, którą warto poznać i wracać do niej wielokrotnie, odkrywając coraz to nowe warstwy i niuanse.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.