Bajki, legendy, historie [kantata „Saint Nicolas” Brittena w Filharmonii Łódzkiej]

25.12.2025

Wieczorem 5 grudnia br. Filharmonia Łódzka stała się przestrzenią dialogu nie tylko między muzycznymi epokami, ale i między sacrum a profanum. Program koncertu oratoryjnego, zaproponowany słuchaczom w wigilię imienin Mikołaja, został rozpięty pomiędzy renesansowym porządkiem a XX-wiecznym teatrem dramatycznym.

Przy pulpicie dyrygenckim stanął Artur Koza, którego wybór na prowadzącego wieczór okazał się nie tyle trafny, co symboliczny. Jako doświadczony chórmistrz Filharmonii Łódzkiej Koza mógł w interpretacji angielskiego programu zabłysnąć wyjątkową umiejętnością wydobycia i prowadzenia kantyleny.

 

Wieczór otworzyła krótka i urokliwa miniatura Ralpha Vaughana Williamsa „Fantazja na temat Greensleeves”. Jest to zaaranżowana przez Ralpha Greavesa (ucznia kompozytora) na orkiestrę smyczkową, flet i harfę adaptacja słynnej XVI-wiecznej angielskiej melodii ludowej. To jeden z najpopularniejszych utworów Williamsa, tego wieczoru przywołany w duchu dawnej Anglii – szlachetnie, bez nadmiernej tkliwości i sentymentalizmu.

 

Publiczność nie zdążyła się zresztą nadmiernie rozmarzyć, gdyż kolejnym punktem programu był ascetyczny psalm „Why fumeth in sight” Thomasa Tallisa. Ten krótki utwór z 1567 roku jest kwintesencją surowej angielskiej reformacji. Skomponowany w trybie frygijskim, który według renesansowych traktatów miał moc wzbudzania gniewu i skłaniania do głębokiej autorefleksji, brzmi dla współczesnego ucha zaskakująco awangardowo. To właśnie ten mistyczny styl Tallisa urzekł Vaughana Williamsa i zainspirował go do napisania „Fantazji na temat Thomasa Tallisa”, która zamykała pierwszą część koncertu. Dzieło to stało się momentem szczególnej próby dla sekcji smyczkowej. Williams nie tyle „opracował” temat renesansowego mistrza, co przeprowadził z nim seans spirytystyczny. Utwór stawia przed wykonawcami konkretne zadania: potrzebę wyjątkowej precyzji, uważność i zrozumienie przestrzeni. Podział orkiestry na trzy grupy – kwartet smyczkowy, mniejszy zespół i główną orkiestrę – stworzył efekt antyfony, przywodzący na myśl architekturę katedry w Gloucester, gdzie utwór miał swoją premierę w 1910 roku. Orkiestra płynnie przechodziła od gęstej faktury i mocnego brzmienia po eteryczne pianissimo. Muzykom udało się zbudować architekturę dźwięku godną brytyjskiej katedry, co pozwoliło w pełni wybrzmieć owemu „najpiękniejszemu angielskiemu dziełu swojej generacji” – jak określił je sir Hubert Parry, wybitny kompozytor i ówczesny rektor Royal College of Music, obecny na prawykonaniu.

 

Druga część koncertu to kulminacyjny punkt wieczoru: kantata „Saint Nicolas” op. 42 Benjamina Brittena. Zawiódł się każdy, kto nie znając literatury muzycznej, a widząc wśród wykonawców dzieci, spodziewał się jedynie prostej muzycznej bajki. Britten, mistrz muzycznego teatru wyobraźni, stworzył dzieło o człowieku z krwi i kości – świętym Mikołaju z Miry – ukazując jego drogę od narodzin, odważne decyzje, trudne wybory, cuda, aż po śmierć.

 

Realizacja tej kantaty była artystycznym marzeniem Artura Kozy. Prowadził zespół pewną ręką, balansując między dramatyzmem a intymnością, co w przypadku tak wielowarstwowego dzieła jest zadaniem karkołomnym. W rolę dorosłego Mikołaja wcielił się brytyjski tenor Peter Kirk, dysponujący barwą głosu idealnie skrojoną pod estetykę Brittena. Podobnie jak legendarny Peter Pears, dla którego partia ta została napisana, Kirk prowadził narrację z nienaganną dykcją i głębokim zrozumieniem tekstu Erica Croziera.

 

Niezwykle poruszająca dla publiczności była obecność Chóru Dziecięcego OSM I st. im. H. Wieniawskiego w Łodzi pod kierunkiem Anny Kamerys. Britten, zafascynowany światem dziecka, powierzył najmłodszym partie o kluczowym znaczeniu symbolicznym. Młodzi wykonawcy, prezentując poziom profesjonalnych zespołów wokalnych, anielską czystością brzmienia w częściach takich jak „The Birth of Nicolas” wywoływali autentyczne wzruszenie. Na wielkie brawa zasłużył również Karol Szutka zasiadający przy filharmonicznych organach. Jego precyzja i muzykalność spajała całość, nadając kantacie liturgiczny charakter, a w momentach ilustracyjnych – jak choćby podczas burzy na morzu – bezbłędnie oddawała niuanse kolorystyczne partytury.

 

Wspólnotowa w zamyśle i wykonaniu kantata przypomniała nam, że muzyka „mglistej Anglii” to nie muzeum. Dzięki pasji Artura Kozy i wszystkich zaangażowanych artystów „Święty Mikołaj” Brittena przestał być odległym brytyjskim artefaktem, a stał się żywym, pulsującym emocjami muzycznym misterium.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.