Dawit Chrikuli: Droga do odkrycia duszy Chopina musi prowadzić bezpośrednio przez jego muzykę
Tuż przed swoim recitalem 2 grudnia 2025 r. w Filharmonii Łódzkiej pianista, finalista XIX Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina, Dawit Chrikuli opowiada Igorowi Torbickiemu o dożywotniej obsesji na punkcie Chopina, emocjonalnych Scherzach i mroku wpisanym w twórczość wielkich kompozytorów. Mówi także o presji konkursów i o tym, dlaczego w muzyce szuka prawdy, której nie sposób wyrazić słowami.
W jednym z udzielonych przez ciebie wywiadów stwierdziłeś, że miałeś obsesję na punkcie Chopina. Czy trwa ona aż do dziś?
Dawit Chrikuli: Oczywiście. To między innymi dlatego wziąłem udział w Konkursie Chopinowskim. Chopin od zawsze był moją główną inspiracją przy uprawianiu muzyki. Na zawsze pozostanę wdzięczny jego muzyce za przeobrażenie mnie w pianistę, którym dziś jestem. Sądzę, że moja obsesja potrwa do końca życia, dlatego też nie mogę się doczekać włączenia większej ilości utworów Chopina do repertuaru – w tym czterech Scherz, które wykonam w Łodzi.
Jeden z krytyków podczas Konkursu stwierdził, że twoje interpretacje są technicznie nieskazitelne, dramatyczne, ale i „mroczne”. Zwłaszcza to ostatnie sformułowanie przykuło moją uwagę. Zgadzasz się z nim?
W pewien sposób tak. Jednak mrok obecny jest również w samej muzyce, zwłaszcza z epoki, w której tworzył Chopin. W jego późnych utworach możemy dostrzec najmroczniejsze barwy, co nie zaskakuje – był trudnym człowiekiem prowadzącym trudne życie, szczególnie po opuszczeniu Warszawy... Zamkniętym i tajemniczym. W jego muzyce to słychać.
Jest w niej również dużo światła – mnóstwo nadziei i prawdziwej wiary, zwłaszcza we wczesnych utworach. Jednak im bliżej kresu życia się znajdował, tym wyraźniej możemy usłyszeć, że był tego świadom. Wiedział, że wkrótce opuści ten świat, to przeczucie go pochłaniało.
Czytałeś korespondencję Chopina? Odnalazłeś w niej coś zaskakującego?
Czytałem i nie powiedziałbym, że byłem czymś zaskoczony... Zrozumiałem jednak, że wszystkie emocje, które odczytywałem w jego muzyce, były prawdziwe. Chopin mawiał, że łatwiej było mu wyrażać się poprzez fortepian, niż za pośrednictwem słów. Prowadzi to do wniosku, że droga do odkrycia duszy Chopina musi prowadzić bezpośrednio przez jego muzykę.
Scherza wypełnił emocjami po brzegi. A gdybyś musiał wybrać tylko jedno z nich?
Pewnie cis-moll op. 39, to jeden z moich ulubionych jego utworów. Ma fascynującą narrację, będącą czymś więcej niż tylko kombinacją pięknych, ekscytujących melodii. Chopin był człowiekiem o niesamowitym intelekcie. Udowadnia to sposób, w jaki rozwijał drobne melodie w coś szalonego (choćby w codzie tego Scherza), albo to, co w swojej muzyce ukrywał.
Generalnie uwielbiam wszystkie jego Scherza. E-dur op. 54 jest zadziwiające, brzmi jak fantazja. B-moll op. 31 przypomina walkę między mrokiem i światłem, mieszając tematy w tonacjach b-moll i Des-dur. Op. 20 h-moll to kompletne szaleństwo. Chopin uzyskał tak wiele przy pomocy jednego, wielokrotnie powtarzanego motywu, za każdym razem brzmiącego tak emocjonująco.
Według sławnego cytatu, życie pianisty można podzielić na dwa okresy: pierwszy przed Konkursem Chopinowskim, a drugi po nim.
Nie dotyczy to wyłącznie Chopinowskiego – wszystkie wywierają ogromną presję. Koncerty dają o wiele więcej wolności i doświadczenia. Zgadzam się z cytatem, ale kluczowy moment w naszym życiu muzycznym może nastąpić bez jakichkolwiek konkursów.
Najważniejsze w naszym muzycznym życiu jest to, jak wzrastamy z każdym dniem. I zaczynamy zauważać szczegóły, które umykały nam wcześniej. Ja wziąłem udział w Konkursie Chopinowskim przede wszystkim po to, aby oddać hołd mojemu ulubionemu kompozytorowi. Rezultat był naprawdę dobry, bez względu na wynik samego konkursu. Nie zapomnę też ludzi okazujących mi tak wiele wsparcia i miłości. To było niesamowite.
Którego kompozytora postawiłbyś obok Chopina?
Brahmsa. Poznałem jego utwory w późnym okresie nastoletnim, stał się wtedy moją drugą obsesją. Jego muzyka bardzo pomogła mi w rozwoju.
I pasuje do układanki. Również bywa określana jako „mroczna”.
Jakby się nad tym zastanowić, to spora część muzyki stworzonej przez kompozytorów klasycznych jest w jakiś sposób mroczna. Oni wszyscy mieli trudne życie, mnóstwo problemów i krzywd.
Czy nie jest to część etosu romantycznego? Głębokie, personalne cierpienie?
Myślę, że sprawa jest głębsza. Spójrzmy na Mozarta. Spora część jego muzyki napisanej w tonacjach durowych to zaledwie maska, a prawdziwy Mozart uwidacznia się w tych molowych. Nie przestają mnie zadziwiać takie utwory jak choćby Sonata C-dur KV 330, gdzie w drugiej części następuje przejście z F-dur do f-moll – Mozart staje się w tym momencie jakby zupełnie innym człowiekiem. Możemy poznać jego umysł tylko wtedy, gdy weźmiemy pod uwagę czynniki takie jak ten. Zresztą oni wszyscy, od Beethovena po Rachmaninowa, nie byli szczęśliwymi istotami ludzkimi. A uznanie dla ich twórczości nadeszło dopiero po tym, jak zmarli. Smutne.
Fortunnie, nie mieliśmy i nie będziemy mieć żadnych wątpliwości wobec Chopina. Życzę wszelkiego powodzenia na recitalu w Łodzi!
Dziękuję!