Opera to nie muzeum [„Atys” Jean-Baptiste’a Lully’ego w Grand Théâtre de Genève]
Jesteśmy tak przyzwyczajeni do sztuki XIX-wiecznej, że często odbiór utworów wcześniejszych stanowi wyzwanie dla publiczności, ale też dla artystów. Często wybieranym w teatrze rozwiązaniem jest uwspółcześnienie dzieła, ukazanie akcji jako dziwnego snu, szaleństwa. Czasem jest to droga na skróty, która redukuje wieloznaczność dzieła sztuki.
Grand Théâtre de Genève odważnie postanowił wystawić przedstawienie „Atys” Jean-Baptiste’a Lully’ego. Pochodząca z 1675 r. opera jest wprawdzie uważana za jedno z pierwszych znaczących dzieł francuskiego baroku, mimo to jednak nie była wystawiana zbyt często. Podobno była to ulubiona opera Ludwika XIV, ale jego współczesnym niespecjalnie przypadła do gustu. Współcześnie „Atysa” przywrócił do życia William Christie swoją produkcją z 1987 r., od tamtej pory można było go zobaczyć jedynie kilkakrotnie, i to głównie we Francji. Dziś Grand Théâtre de Genève oferuje nam nową wersję.
Przedstawienie wyreżyserował i choreografię do niego stworzył Angelin Preljocaj. Odtwarza on nastrój francuskiego baroku, ale brak tutaj dosłowności. Wręcz przeciwnie – francuski barok jest tu jedynie pewnym odniesieniem, natomiast na jego kanwie Preljocaj stworzył oryginalną i subtelną produkcję. Muzyka, śpiew i taniec, a także scenografia łączą się tu w jedno. „Atys” ma w sobie coś z antycznego rytuału, gdzie poprzez sztukę widz osiągał katharsis. W produkcji Preljocaja jest wyczucie smaku, elegancja, ale też liryzm i delikatność, które nadają przedstawieniu emocjonalny ton.
Leonardo García Alarcón przygotował przedstawienie od strony muzycznej. Pod jego batutą Cappella Mediterranea miała bogate brzmienie. Interpretacja Alarcóna była pełna orkiestrowych ornamentów, a zarazem zwarta i dynamiczna. Alarcón nadał operze Lully’ego nieco włoski charakter. Można było to usłyszeć przede wszystkim w sposobie frazowania.
Jako soliści wystąpili: Matthew Newlin, Giuseppina Bridelli, Ana Quintans, Andreas Wolf, Michael Mofidian, Gwendoline Blondeel, Lore Binon, Nicholas Scott, Valerio Contaldo, Luigi De Donato oraz José Pazos. Ogromne brawa należą się Matthew Newlinowi, który brawurowo wykonał tytułową rolę. Jego głos miał liryczną barwę, brzmiał naturalnie i lekko. Newlin czarował sposobem frazowania oraz niezwykłą muzykalnością. Giuseppina Bridelli wykonała rolę Cybèle ekspresyjnie i z finezją. Ana Quintans wcieliła się w postać Sangaride, wykazując się zmysłowym głosem o delikatnej, ujmującej barwie. Świetnie spisał się także Andreas Wolf, który wykonał rolę Célénusa oraz Le Temps.
Grand Théâtre de Genève udowadnia produkcją „Atysa”, że można wykonać dzieła barokowe w sposób subtelny i elegancki. Angelin Preljocaj odnalazł klucz, aby przenieść barok we współczesność bez tanich trików. Preljocaj wierzy w siłę opery Lylly’ego i w swojej produkcji ukazuje piękno tego dzieła. Reżyser nie tworzy alternatywnej narracji, ale podąża za muzyką i oddaje jej naturalne znaczenie. Jest to egzemplaryczna produkcja, która może się stać w przyszłości odniesieniem dla innych reżyserów.
Wywiad z Avielem Cahnem, dyrektorem generalnym Grand Théâtre de Genève
Jacek Kornak: Grand Théâtre de Genève ma tradycje wystawiania oper i spektakli baletowych sięgające XIX w. Co jednak stanowi o tożsamości tego teatru dziś? Co odróżnia ten teatr od wielu innych teatrów operowych?
Aviel Cahn: Grand Théâtre de Genève jest największą instytucją kulturalną we francuskojęzycznej części Szwajcarii. Nasz teatr ma scenę znaczących rozmiarów, która umożliwia nam tworzenie spektakularnych scenografii. Działamy w systemie „stagione”, zatem nie mamy repertuaru jako takiego i przedstawień każdego dnia, zamiast tego oferujemy widzom po kilka produkcji na sezon. Mają one dobrze dobrany skład solistów i są świetnie przygotowane. Tworzymy unikatowe spektakle, które często są dość skomplikowane technicznie. Pracujemy z wybitnymi artystami i dajemy im możliwości stworzenia czegoś niezwykłego. Zapraszamy do współpracy artystów z różnych dziedzin sztuki, bowiem wierzymy, że opera jest syntezą sztuk i platformą, na której dziś współcześni twórcy mogą się wyrazić. Zawsze bardzo starannie dobieramy repertuar. Nie chcemy się zamykać w klasyce. Wręcz przeciwnie, nasza publiczność oczekuje wybitnych dzieł, które rzadko pojawiają się na deskach innych teatrów.
Przeglądałem ostatnio program Grand Théâtre de Genève i rzeczywiście jest on na swój sposób imponujący i niezwykłe ambitny. Nie ma tutaj operowego ABC: „Aida”, „La Boheme”, „Carmen”. Zamiast tego jest np. „Atys” Lully’ego, „Sleepless” Eötvösa czy też „Jenůfa” Janáčka. Co jest kluczem w doborze programu?
Nie chcę zamykać opery w obrębie kilku klasycznych, dobrze znanych tytułów. Niejako częścią naszej marki jest prezentowanie mniej znanych tytułów. Wierzę, że ważne jest, aby w świecie sztuki ryzykować. Nie chcę iść udeptaną ścieżką i wciąż powtarzać kilka znanych oper z połowy XIX w. Myślę, że byłby to koniec opery. Dzięki interesującym produkcjom na wysokim poziomie możemy odkryć to piękno we wczesnym francuskim baroku oraz we współczesnej muzyce węgierskiej. Wierzę też w naszą publiczność. To są ludzie ciekawi, którzy chcą odkryć nową muzykę i doświadczyć czegoś nowego. Myślę, że w operze najważniejsze jest to, aby zaprezentować ją w sposób interesujący i poruszający dla publiczności. Nie chcę, aby opera stała się muzeum. Wierzę też, że instytucje kultury mają misję, dlatego moim celem nie jest jedynie wypełnienie teatru operowego publicznością na przedstawieniu „La Traviata”. Istotne jest ukazywanie dzieł mniej znanych, ale także nowych. Myślę, że robiąc ciekawą produkcję współczesnej opery, jesteśmy w stanie przyciągnąć do Grand Théâtre de Genève nową publiczność. Dla mnie istotnym pytaniem jest nie tylko jaki tytuł wybiorę do programu teatru, ale co z tym tytułem będzie zrobione. Chcę, aby produkcje w Grand Théâtre de Genève były współczesne i przemawiały na różne sposoby do ludzi.
„Atys” ma reputację ulubionej opery Ludwika XIV, ale nigdy nie zyskał on szerszej aprobaty publiczności. Dziś jest to bardziej archiwalna ciekawostka, wspomniana na kartach historii muzyki. Co sprawiło, że Grand Théâtre de Genève sięga po to dzieło?
To prawda, że „Atys” jest mało znanym tytułem. Opera ta była przywrócona do życia kilka dekad temu przez Williama Christiego we Francji. Na palcach jednej ręki można zliczyć wszystkie współczesne produkcje „Atysa”. W Szwajcarii dzieło to pojawia się po raz pierwszy. Dla wielu melomanów możliwość obejrzenia go na żywo z pewnością będzie wydarzeniem, ale nie robimy tego spektaklu, aby zaprezentować operową ciekawostkę. Udało się nam zebrać do tego przedstawienia zespół artystów, którzy z pewnością sprawią, że opera ta będzie wyjątkowym przeżyciem. Reżyser Angelin Preljocaj jest bardzo ważnym współczesnym choreografem. Prune Nourry stworzył unikatową scenografię. Jest to artysta, dla którego nawet publiczność niekoniecznie zainteresowana operą może przyjść na tę operę. Niezwykle stylowe kostiumy zaprojektowała Jeanne Vicérial. Cappella Mediterranea ma niepowtarzalne brzmienie i fanów, którzy chcą zobaczyć coś więcej niż barokową klasykę. Ten miks artystów gwarantuje, że nasz „Atys” ma do zaoferowania coś szczególnego.
Czy myślisz, że „Atys” może poruszyć współczesną widownię przyzwyczajoną do XIX-wiecznej emocjonalności w warstwie fabuły oraz muzyki?
Myślę, że na „Atysa” nie należy patrzeć jak na „La Boheme”. Ma on do zaoferowania coś innego. Jest to doświadczenie baroku. Sposób, w jaki prezentujemy tę operę, może przemawiać do szerokiej publiczności. Być może nie samą fabułą, ale estetyką. Barok nie musi się ścigać z Wagnerem czy Puccinim na libretta. Opery Lully’ego są nadzwyczaj bujne, przerysowane. Jest to sztuka dla sztuki. Tym, co jest pociągające, być może nawet poruszające w „Atysie”, jest niejako abstrakcyjne piękno, które jest ukazane poprzez mityczną historię