Polski jazz romantyczny [Atom String Quartet na festiwalu „Szalone Dni Muzyki”]

17.10.2022
Atom String Quartet

Na ten koncert trafiłam przypadkiem. Tego dnia, 25 września, nie planowałam być w stolicy, ale los podarował mi kilkunastogodzinny przystanek na trasie Zakopane – Toruń. Kiedy byłam ostatnio w Operze na „Szalonych Dniach Muzyki”? Na pewno kilka lat temu. Kiedy słyszałam Atom String Quartet?

To akurat pamiętam dokładnie – w marcu 2015 roku. Czy zmienili się? Wizualnie właściwie wcale, muzycznie tylko na lepsze. To było świetne popołudnie w stolicy. Jeśli czegoś żałuję, to tego, że koncert był dość krótki. No cóż, taka formuła festiwalu, część osób z widowni pędziła później na ostatni już, finałowy koncert. Ja nie chciałam – wolałam nie mieszać gatunków i pozwolić wybrzmieć w głowie muzyce improwizowanej.

 

Rajski ogród (tropikalny)

 

Już w momencie, gdy wkroczyłam na wyścielone czerwonym dywanem schody Teatru Wielkiego, mile zaskoczyły mnie nazwy sal widoczne na tabliczkach-drogowskazach (organizacja festiwalu jest na najwyższym poziomie). Lilije, Róża, Fiołki, Stokrotka… Ja udałam się do sali o pięknej nazwie Kwiat Paproci. Widownia, licząca na pewno ponad 300 krzeseł, była już pełna, w ciemności było jeszcze słychać podekscytowane głosy. Atmosfera była gorąca nie tylko w przenośni – trudno powiedzieć, czy w Operze grzeją we wrześniu, nie patrząc na kryzys energetyczny, czy przeciwnie, postanowiono oszczędzać na klimatyzacji.

 

200 lat romantyzmu

 

Wreszcie, pojawili się. Tacy sami jak zwykle, w dość swobodnych, niejednakowych stylizacjach podkreślających indywidualny rys każdego z muzyków. Zaczęli grać bez słowa wstępu, ale Chopina rozpoznał chyba każdy. Zadzierzysty Mazurek C-dur op. 24 nr 2 w jazzowej odsłonie okazał się jeszcze bardziej żywiołowy. Później głos zabrał wiolonczelista, Krzysztof Lenczowski, w roli konferansjera czuł się bardzo naturalnie. Przedstawił wszystkich muzyków – skrzypków, Dawida Lubowicza i Mateusza Smoczyńskiego, oraz altowiolistę, Michała Zaborskiego – i uprzedził, że teraz słuchacze mogą już liczyć na bardziej stonowane utwory. Dla nikogo nie było to chyba większym zaskoczeniem, jak piszą organizatorzy na stronie tegorocznej edycji festiwalu „podtytuł wydarzenia przywołuje »Ballady i romanse« Adama Mickiewicza, tytuł zbioru poezji, którego publikacja dokładnie 200 lat temu uznawana jest za symboliczny początek polskiego romantyzmu”. Tak więc koncert zespołu Atom String Quartet zatytułowany „Jazzowo i romantycznie” niósł ze sobą obietnicę kojących brzmień.

Mateusz Smoczyński i Michał Zaborski

Polskie inspiracje

 

A jednak, nie było już tylko kołysankowo i balladowo. W kolejnych kompozycjach co i rusz pojawiały się bardziej dynamiczne frazy, widać – młodych wciąż – muzyków rozpiera energia. Program był malutkim wycinkiem repertuaru granego przez zespół. Wszystkie utwory, które artyści wzięli na swój jazzowy warsztat, zostały napisane przez polskich kompozytorów. Publiczność wysłuchała więc miniatury ze zbioru „Album Tatrzańskie” Ignacego Jana Paderewskiego w opracowaniu Ryszarda Borowskiego – flecisty zespołu Cup of Time, który współtworzy także Krzysztof Lenczowski. Wiolonczelista był autorem opracowania kolejnego utworu tego kompozytora, „Sarabandy”, jednej z jego humoresek koncertowych. Następnie zabrzmiała „Aria” ze zbioru „Trzy utwory w dawnym stylu” Krzysztofa Pendereckiego w opracowaniu Mateusza Smoczyńskiego. Kolejnym utworem był „Souvenir de Posen op. 3” Henryka Wieniawskiego w opracowaniu Dawida Lubowicza. To jeden z czterech „souvenirów” autorstwa tego kompozytora, które kwartet nagrał na zamówienie Towarzystwa im. Henryka Wieniawskiego, organizatora poznańskiego konkursu skrzypcowego. Kolejna odsłona tego wydarzenia zaczyna się już za kilka dni. „Souvenirów” w autorskiej aranżacji Atom String Quartet wkrótce będzie można posłuchać na oficjalnym kanale YouTube Towarzystwa Wieniawskiego, warto wypatrywać premiery online.

 

Gdybym był Wieniawskim

 

Później przyszła kolej na Karłowicza i jego pieśń „Pod jaworem”. Aranżacji dokonał Michał Zaborski i – co zwróciło nie tylko moja uwagę – pozwolił pograć kolegom, nie napisał wiodącej partii sobie samemu. Skromność altowiolisty czy może w improwizacjach preferuje bardziej energetyczne tematy? Następny utwór, ostatni już w programie, również był w jego opracowaniu. Jest to rodzaj muzycznego żartu, próba wyobrażenia sobie, jak mógł brzmieć skomponowany przez Wieniawskiego zaginiony „Souvenir de Wilno”. Zabrzmiało to nawet przekonująco.

 

Tu nie „Akwarium”

 

Entuzjastyczna reakcja publiczności nie pozostawiła muzykom wyboru, musieli zagrać bis, a też nie ociągali się długo. Wykonali utwór „Quasimodo” Zbigniewa Seiferta w aranżacji Mateusza Smoczyńskiego, który jest zwycięzcą konkursu imienia tego wspaniałego jazzowego skrzypka. Publiczność bawiła się bardzo dobrze. Co niektórzy próbowali nagradzać od razu oklaskami szczególnie brawurowe solówki, jak to się dzieje podczas jazzowych koncertów, ale byli uciszani groźnymi spojrzeniami sąsiadów. Widocznie ci drudzy nie chcieli uronić ani nutki. Co raczej byłoby trudne, biorąc pod uwagę, że koncert był nagłośniony. I tu muszę pochwalić ekipę akustyków za piękne brzmienie i wyważenie natężenia dźwięku. Proszę zapamiętać ustawienia ;)

Krzysztof Lenczowski

Artyści wszechstronni

 

Jak mi się podobał warszawski występ kwartetu? Po prostu mogłam odpocząć, odpłynąć, nie nudziłam się ani sekundy. Podziwiałam swobodę, z jaką muzycy improwizują, zachowując jednocześnie jazzowy i klasyczny sznyt, a także elegancję dźwięku. Nie tylko na instrumencie – Mateusz Smoczyński również bardzo pięknie gwiżdże. Ja w tych okolicznościach prawdopodobnie zaczęłabym się śmiać, tym bardziej doceniam jego stalowe nerwy. Choć akurat skrzypek jest pogodnym człowiekiem, również w trakcie gry obdarzał kolegów uśmiechem. Chylę czoła przed zdolnościami aranżerskimi całej czwórki, działo się w tych utworach tyle ciekawych rzeczy… aż żal mi było, że każdy grają tylko raz. Na płycie odsłuchiwałabym każdą kompozycję co najmniej dwa razy z rzędu.

 

Autografy spod lady

 

A propos płyt – były do kupienia po koncercie. Muzycy zachęcali do ich nabycia z wdziękiem i poczuciem humoru – że Święta niedługo, trzeba wziąć po kilka, dla rodziny… No i sprzedały się właściwie wszystkie. Była wśród nich także ta najnowsza, „Essence” z lutego tego roku, której nie można nabyć w normalnej dystrybucji, a tylko po koncertach lub bezpośrednio u wydawcy. Jest zapisem szczecińskiego koncertu, na którym zabrzmiały nowe aranżacje nagranych dawniej utworów – grane setki razy dojrzewają, ewoluują, muzycy postanowili więc uwiecznić obecny etap. Na koniec, w hallu na dole, po sesji rozdawania autografów panowie zostali zaproszeni do wybrania dla siebie najładniejszej wersji perfum „Chopin” marki Miraculum – to będzie dla nich na pewno miłe wspomnienie kwiatowo- balladowo-romansowego nastroju festiwalu.

 

To brzmienie wciąga

 

Trzydzieści pięć koncertów i około tysiąca wykonawców to faktycznie szalone dni dla organizatorów. Tym razem oprócz Sinfonii Varsovii do współpracy dołączyło też Narodowe Centrum Kultury. I tradycyjnie Teatr Wielki Opera Narodowa, w którego pomieszczeniach odbywały się koncerty. Warto już teraz myśleć o zarezerwowaniu czasu na następną edycję. I szukać biletów na kolejne występy Atom String Quartet. To zespół, którego słucha się z dużą przyjemnością. Jeśli ktoś ma opory przed poznawaniem jazzu, może zacząć od „Atomów” – tak, skrótowo, nazywają kwartet koledzy z branży. Znawca gatunku także się nie zawiedzie. Artyści grają kompozycje autorskie, wychodzące ze schematów, dużo w nich inspiracji nie tylko klasyką, ale i swojsko brzmiącym folkiem. Zespół ma swoje niepowtarzalne brzmienie, które można rozpoznać od razu. Są zresztą jedną z nielicznych formacji tego typu na świecie. A dla tych, którzy chcieliby zabrać ich muzykę do domu, pewnie i płyta się znajdzie – podobno jest jeszcze trochę egzemplarzy ;)

 

Jedna z pieśni Karłowicza w wykonaniu Atom String Quartet, lekki posmak romantycznego koncertu z polskim programem. Jeśli panowie tak zgrywają się zdalnie… trzeba usłyszeć ten przepływ energii na żywo!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.