Andrzej Kosendiak: Muzyka klasyczna wcale nie musi być szczególnie poważna
O tym jak powinna przebiegać edukacja muzyczna i o tym jak przybliżyć muzykę dawną współczesnemu odbiorcy z dyrygentem, pedagogiem i dyrektorem Narodowego Forum Muzyki rozmawia Piotr Jagielski
Muzyka poważna uchodzi za obszar kultury, do którego nie należy podchodzić, nie będąc uprzednio odpowiednio przygotowanym. Otacza ją aura elitaryzmu. Jak sprawić, by na koncert przyszedł ktoś, kto nie jest ekspertem? Jak przyciągać nowych słuchaczy?
Andrzej Kosendiak: Tylko Polacy i Czesi używają określenia „muzyka poważna”. W krajach anglojęzycznych mówi się o muzyce klasycznej. Ta muzyka wcale nie musi być bowiem szczególnie „poważna”, a samo to określenie powoduje, że wydaje się, że aby jej słuchać, cieszyć się nią, trzeba podejść do niej ze znawstwem, właśnie powagą. Wiedza, oczywiście, potrafi pomagać, choć może też przeszkodzić w odbiorze spontanicznym, otwartym. Na muzyce klasycznej czy jazzie znać się wcale nie trzeba, by móc ją przeżywać. Tym, czego z pewnością tego rodzaju muzyka wymaga, jest natomiast skupienie. Dźwięki przecież otaczają nas zawsze. Fonosfera, w której żyjemy, zmienia się wraz ze zmianą miejsca, od domu poprzez samochód i sklep. Stale towarzyszy nam również muzyka. Niestety najczęściej stanowi ona jedynie tło, przy którym przyjemnie nam się czyta czy rozmawia z przyjaciółmi. Ale istnieje też taka muzyka, która domaga się naszej uwagi, przy której przestajemy rozmawiać i możemy jedynie słuchać. Zmusza nas do tego, byśmy oderwali się od codzienności i od naszych zwyczajnych zainteresowań czy trosk.
Czy kluczem jest muzyczna edukacja od najmłodszych lat? Przyzwyczajanie do obcowania z muzyką?
Żeby przychodzić na koncerty i słuchać muzyki trzeba odczuwać taką potrzebę, tak jak można odczuwać potrzebę pójścia do kina czy czytania dobrej książki. Te potrzeby wytwarzają się na przestrzeni lat, proces ten rozpoczyna się jeszcze w dzieciństwie, później rozwija się w latach szkolnych czy studenckich. Jeśli ktoś nie ma jeszcze takiej potrzeby, trudno przyciągnąć go metodami socjotechnicznymi, marketingowymi. One nie wystarczą, żeby ktoś nagle zakochał się w jazzie czy muzyce klasycznej. Im wcześniej doświadczy się kontaktu z muzyką, tym większa szansa, że z czasem wykształcą się głębsze potrzeby obcowania z nią.
Dlatego śpiewajmy dzieciom kołysanki! Możemy to robić nawet jeszcze przed ich narodzinami. Pierwszą drogą komunikacji dziecka ze światem jest przecież dźwięk. Nie trzeba być wirtuozem, by śpiewać dziecku. Mówimy do niego, a większość z nas nie jest przecież wyszkolonym aktorem z idealną dykcją. Mówimy po swojemu, tak jak potrafimy, tak jak jest dla nas naturalnie. Tak samo powinniśmy myśleć o śpiewaniu. Śpiewajmy tak, jak potrafimy. Jeśli dziecko ma kontakt z muzyką, śpiewem, stają się one elementem jego natury, „pierwszego języka”, najbliższą, najbardziej naturalną formą ekspresji. Chciałbym też dodać, że nie trzeba przecież zapoznawać dziecka od razu z Bachem czy Mozartem, może to być jazz, rock czy muzyka eksperymentalna. Dzieci są bardziej otwarte na wszelkie eksperymenty dźwiękowe niż dorośli. Nie należy myśleć jednak, że poprzez łatwą muzykę dojdziemy do trudniejszej. Nie wierzę, że dziecko, któremu serwuje się wyłącznie łatwą muzykę, z biegiem lat sięgnie po symfonie Mahlera. Jeśli mamy do czynienia ze świetnie skomponowanym formalnie i emocjonalnie dziełem, nie należy się go bać, wstrzymywać przed poznaniem. Dziecko poradzi sobie z kombinacjami dźwiękowymi, które nawet nam mogą wydać się „dziwne”.
W tym roku sięgają państwo chętnie po muzykę filmową, czy to z filmu Luchina Viscontiego, czy z tych najnowszych produkcji jak Chłopi.
Mamy także cały weekend poświęcony przebojom z animacji Pixara!
Czy pośród tej różnorodności programowej jest coś, na co szczególnie się pan cieszy?
Jesteśmy nietypową instytucją. Rezyduje u nas wiele zespołów artystycznych, orkiestr, chórów, mamy siedem festiwali i cykle koncertowe od kameralistyki po muzykę współczesną, najnowszą. Działalność NFM programuje wiele osób, wybitnych artystów. Festiwale i zespoły kierowane są przez niezależnych dyrektorów artystycznych. Ja koordynuję te działania, wybieram i zatrudniam tych dyrektorów, rozmawiam z nimi na temat programu. Jest on więc ostatecznie mozaiką wizji artystycznych kilkunastu profesjonalistów. Jazztopad to wyrazisty festiwal muzyki improwizowanej, Wratislavia Cantans to wydarzenie mające na celu prezentację piękna ludzkiego głosu… nasza oferta jest różnorodna stylistycznie, wielowątkowa. Prezentuje dzieła z różnych epok, muzykę kameralną, eksperymentalną, związaną z innym gałęziami sztuki, jak właśnie film. Przede wszystkim, co przynosi mi najwięcej radości, dostajemy sygnały, że nasze starania o to, by jakość artystyczna każdego z wydarzeń była na najwyższym poziomie, przynoszą efekt. To podstawa zaufania publiczności, która – jeśli czuje, że nasze propozycje są ciekawe – ufa nam i do nas przychodzi. Budujemy z naszą publicznością więź opartą na relacjach partnerskich. To dla niej przecież działamy i to na kolejne spotkania z nią czekam zawsze najbardziej. Cieszę się z każdego udanego koncertu, który przynosi radość odwiedzającym nas słuchaczom.
Przypominają państwo też o artystach nieco zapomnianych dzięki działalności Wroclaw Baroque Ensemble i serii płyt wydawanych pod hasłem „Music First”.
Przeżywam ponowny czas fascynacji muzyką I Rzeczpospolitej – tą z okresu od XVI do XVIII w. Początki tej serii były nieco przypadkowe. Jedenaście lat temu nagraliśmy pierwszą płytę z muzyką Grzegorza Gerwazego Gorczyckiego, dziś jest tych płyt już 14 i wciąż pracujemy nad kolejnymi. Nie jest to takie w pełnym tego słowa znaczeniu „odkrywanie” tych kompozytorów, ich dzieła były znane już wcześniej, choć nie były zbyt popularne. Potrzebne jest spojrzenie na nowo na tę twórczość. Ze względu na losy dziejowe i utratę archiwów, dóbr kultury, skarbów dawnej polskiej muzyki zachowało się do dziś niewiele. Z tego powodu powinniśmy się troszczyć o to, co pozostało. A okazuje się, że są to często arcydzieła na europejską skalę.
Ostatnio wydaliśmy płyty z dziełami wszystkimi Marcina Leopolity, Sacrae canciones Förstera, związanego z Gdańskiem kompozytora. Niedługo rozpoczynamy nagrywanie następnej płyty, tym razem z pracami Mykoły Dyleckiego, prawosławnego kompozytora związanego z Kijowem i Warszawą. Jego muzykę cechują elementy stylu weneckiego, który przeniknął do jego sztuki religijnej za pośrednictwem polskich kompozytorów. Analizując te dzieła, odczuwam mocno, jak bardzo w XVII w. Europa była jednością, obszarem kulturowej wymiany – pod względem kulturowym stanowiła wówczas znacznie ściślejszą wspólnotę, niż może nam się zdawać. Idee i muzycy przemieszczali się swobodnie między krajami. Dylecki swoje ostatnie lata spędził w Moskwie, wcześniej ucząc się u polskich kompozytorów w Warszawie. Jego biografia to niezwykle ciekawa opowieść, a jego muzyka jest też entuzjastycznie przyjmowana za granicą. Otrzymujemy wiele zaproszeń, za kilka dni wybieramy się do Brna, wybieramy się do Gruzji i Czarnogóry, w przyszłym roku do Paryża i Dublina, Włoch i Słowenii. Wszędzie, gdzie prezentujemy muzykę I RP, spotykamy się z zachwytem i dobrymi recenzjami.
Czy rozwój technologii postrzega pan jako coś dobrego, czy może problem? Narzędzie do promocji, przyciągania jeszcze większej liczby widzów czy zagrożenie, które odciągnie ludzi od sal koncertowych?
Nie nadaję się do bronienia oblężonej twierdzy. Zawsze staram się promować to, co jest tego warte, niezależnie od przeciwności losu. Nie chcę myśleć o tym, co może się nie udać. Wolę działać. Nie jestem naiwny, ale uważam, że wiara i konsekwencja w działaniu potrafią wiele odmienić. Narzędzia technologiczne nie stanowią w moim przekonaniu niebezpieczeństwa. Prędzej to, jak użyje ich człowiek. Ja staram się jednak widzieć przede wszystkim szanse. Wykorzystujemy zdobycze technologiczne w promocji, jest to dla nas jednak tylko narzędzie, za pomocą którego zwracamy się do publiczności. A ona do nas przychodzi. Miejsc, w których tworzy się jakiegoś rodzaju wspólnota, jest coraz mniej, a my potrzebujemy być razem. W NFM-ie mamy skanery, ale skanujemy tylko bilety; nie prześwietlamy poglądów, zapatrywań, orientacji. Chcemy, by Narodowe Forum Muzyki było przestrzenią wolności od agresji i napięć świata polityki. Tutaj wszyscy patrzą w tę samą stronę – na scenę.