Zakazane filmy [„Gdańsk '82. Festiwal, który się nie odbył” w Kinie Iluzjon]

25.09.2022
Zakazane filmy [„Gdańsk '82. Festiwal, który się nie odbył” w Kinie Iluzjon]

Zorganizowany przez Filmotekę Narodową – Instytut Audiowizualny przegląd filmowy „Gdańsk '82. Festiwal, który się nie odbył” to jedna z ciekawszych propozycji kulturalnych w ostatnim czasie w warszawskim Kinie Iluzjon. W ramach niego mogliśmy zobaczyć nie tylko interesujące filmy, ale i wzbogacić swoją wiedzę o polskim kinie okresu komunizmu.

I to właśnie walory edukacyjne decydują o tym, iż uważam, że tego typu wydarzenie warto by jeszcze kiedyś powtórzyć. Prezentowane filmy stanowią świadectwo pewnego momentu w historii, odsłaniają kulisy komunistycznej cenzury (wiele filmów po wprowadzeniu stanu wojennego wycofano z dystrybucji), trudne kariery wielu polskich reżyserów. Kompromisy nigdy nie są dla twórców łatwe. W tym wypadku odważna wizja artystyczna mogła zostać uznana za wrogą wobec panującego systemu. Świadczą o tym zapiski z ówczesnych kolaudacji, które słusznie umieszczono w katalogu przeglądu obok fragmentów recenzji (m.in. z „Trybuny ludu”) i które niejednokrotnie przytaczano podczas arcyciekawych dyskusji i wykładów towarzyszących pokazom w Iluzjonie. Ciekawym pomysłem okazało się też czytanie zapisu kolaudacji „Przesłuchania” pod opieką Michała Szcześniaka i ogóle założenie, aby pokazać te obrazy, które mogłyby tworzyć program Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w 1982 roku. Nie lada gratką był również koncert Lecha Janerki. Ponadto jeszcze przez miesiąc można oglądać wystawę plakatów filmowych z lat 80. i zwycięskich prac konkursowych.

 

Jeśli chodzi o wybór filmów, jakie znalazły się w programie, to obok obrazów uznawanych już za kultowe, jak np. wspomniane wcześniej „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego, „Przypadek” Krzysztofa Kieślowskiego, „Znachor” Agnieszki Polanowskiej, „Dolina Issy” Tadeusza Konwickiego czy „Kobieta samotna” Agnieszki Holland, można było zobaczyć także fabuły niemal całkiem zapomniane. Jedna z nich to „Gry i zabawy” w reżyserii Tadeusza Junaka i ze zdjęciami Ryszarda Lenczewskiego – film z 1982 roku, który swoją premierę miał dopiero 14 września 2009 roku w kinie-galerii Charlie w Łodzi, a pierwszy pokaz warszawski właśnie we wrześniu bieżącego roku w ramach przeglądu „Gdańsk '82”. Obraz został wyprodukowany przez krótko istniejący (1981–1983) Zespół Filmowy „Aneks” kierowany przez Grzegorza Królikiewicza, dla którego priorytetem była wolność twórcza. Podczas dyskusji po seansie można było się dowiedzieć, że film nie został nakręcony w pierwotnie zakładanym kształcie; wielu scen nie zdążono nakręcić. Wyjaśniałoby to, czemu obraz sprawia wrażenie niespójnego – mało charakterystyczni bohaterowie łatwo się mogą pomylić, w plątaninie wątków trudno znaleźć ten nadrzędny, a montaż wprowadza tylko jeszcze większy chaos. Może też drażnić momentami schematyczna, przerysowana gra aktorska i dość patetyczne przesłanie, jakie wyłania się w finale opowieści. Junak pragnął sportretować sierpień 1980 roku przez pryzmat dwóch grup młodzieży: dzieci działaczy partyjnych oraz dzieci robotników. Wplótł w to wszystko wątek kryminalny oraz naszkicował sytuację ojca jednego z głównych bohaterów, dawniej prominentnego komunistycznego polityka, który z dnia na dzień zaczyna być degradowany. Dla reżysera film ten stanowił swoisty eksperyment twórczy, odniósł się do konfliktu kluczowych dla Polski wartości; niemal „książkowa” jest postać Zbyszka – chłopaka wywodzącego się z klasy robotniczej, który wraz z ukochaną i przyjaciółmi planuje spędzić ostatni wspólny wieczór przed rozpoczęciem służby w wojsku, lecz zostaje porwany przez zblazowanych rówieśników, dzieci „partyjniaków”. Zbyszek jest przykładem romantycznego bohatera, który pragnie uczciwie żyć, ma damę swego serca, jest odważny i oddany krajowi, kieruje się sumieniem, honorem i „miłością bliźniego” nawet wobec tych, którzy go zawiedli, a wszelka niesprawiedliwość wręcz przekracza jego rozumienie świata. Zbyszek za swą romantyczność będzie więc cierpiał – wyszydzany i wyśmiewany, aczkolwiek to właśnie on w końcu pogodzi zwaśnionych kolegów, choć i w tym celu będzie musiał ponieść ofiarę. Muszę przyznać, że mimo pewnej anachroniczności „Gier i zabaw”, to akurat sceny rozgrywające się wśród młodzieży w moim odczuciu pozostają wciąż aktualne. W ostatnich latach głośno było o przemocy w szkołach, tematem tym zajmowali się wybitni filmowy, jak np. Michael Moore w nagrodzonym Oscarem dokumencie „Zabawy z bronią”, poruszającym problem dostępności broni palnej w amerykańskim społeczeństwie, czy Ilmar Raag w opartym na prawdziwych wydarzeniach filmie fabularnym „Nasza klasa” z 2007 roku. „Gry i zabawy” również przyglądają się przemocowemu mechanizmowi, jaki rodzi się wśród młodzieży wywodzącej się z dwóch różnych środowisk. Granice gry, zabawy szybko zostają przekroczone, gdy Zbyszek zaczyna być przesłuchiwany w willi Darka (syna partyjnego polityka). Młodzi jakby naigrywali się ze swoich rodziców, a jednocześnie powtarzali ich kompromitujące zachowania. Nie ma tu miejsca na empatię, na otwartość, na ciekawość drugiego. Jest za to istny „festiwal” władzy, potrzeby kontroli, bawienia się czyimś kosztem, nihilizmu, okrutnej rozrywki. Aż wreszcie przychodzi upragniony moment refleksji, jak gdyby nawrócenia. Lecz jedna scena w kontekście całej historii zbyt wielu widzów może nie przekonać – nie wszyscy uwierzą, że nasi bohaterowie się tak szybko przemienili. Niemniej Junak potwierdza tu pewną tezę opisującą polskie społeczeństwo – w obliczu zagrożenia potrafimy połączyć siły, uwielbiamy romantycznych bohaterów i lubimy być na tyle blisko nich, aby światło reflektorów objęło i nas. Oczywiście, patrząc z obecnej perspektywy, dziś można by pójść krok dalej i zastanowić się, czemu wielu młodych ludzi powoli zaczyna się buntować przeciwko romantycznym ideałom. To z kolei druga skrajność, która pozbawia młodsze pokolenie inspiracji i wzorców. Bohaterowie istnieli, są i będą, warto o nich pamiętać, pod warunkiem, że pozostają dla nas żywymi ludźmi, dzielnymi, ale i niepozbawionymi wad, a nie jedynie pusto i szkolnie brzmiącymi nazwiskami wyrytymi w kamieniu, na grobie czy pomniku. Bo tylko wtedy możemy się z nimi utożsamić, nawet jeśli dzieli nas pokoleniowa, obyczajowa przepaść.

 

Podsumowując, „Gry i zabawy” to film o raczej niskich wartościach artystycznych (pomijając może pojedyncze, dość dobre role Leona Niemczyka i Bogusławy Pawelec), za to aspirujący do bycia portretem psychologicznym młodzieży lat 80. i głosem tych, którzy w trudnych czasach nie bali się podjąć intelektualnej dyskusji na temat przemian, jakie zachodziły w Polsce w wyniku II wojny światowej i okresu komunizmu. To ciekawe świadectwo, mimo że dzisiaj nie jest już w stanie wstrząsnąć widzem i nie odkrywa przed nim niczego nowego. Leżenie na półce takim filmom odbiera szansę zaistnienia, ponieważ z upływem lat tracą na atrakcyjności dla wszystkich poza może filmoznawcami, historykami, badaczami. Zwrócił na to uwagę także Krzysztof Zanussi, na specjalne zaproszenie organizatorów zapowiadając seans „Gier i zabaw”.

 

Niemniej możliwość zobaczenia „Gier i zabaw” to cenna lekcja historii. Podobnie w kontekście i innych wyświetlanych w ramach przeglądu filmów, takich jak: „Wigilia '81” (reż. Leszek Wosiewicz) – potrójnego portretu kobiecego u progu stanu wojennego, „Niech cię odleci mara” (reż. Andrzej Barański) o miasteczku toczonym rakiem stalinizmu z subtelnym wspomnieniem wojennej historii w tle, „Odwet” (reż. Tomasz Zygadło) z Romanem Wilhelmim w jednej z głównych ról, „Prognoza pogody” (reż. Antoni Krauze) symbolicznie odnosząca się do krótkiego „karnawału Solidarności”, „Austeria” (reż. Jerzy Kawalerowicz) dająca wyraz fascynacji reżysera kulturą żydowską, „Klakier” (reż. Janusz Kondratiuk) uznawany za debiut kinowy młodszego z braci Kondratiuków, pełna tęsknoty „Konopielka” (reż. Witold Leszczyński) o postępowej, walczącej z zabobonem nauczycielce, „Limuzyna Daimler-Benz”(reż. Filip Bajon) porównywana do „Zmierzchu bogów” Luchino Viscontiego, wielokrotnie nagradzany – także za rolę Doroty Stalińskiej jako byłej więźniarki – i (mimo różnych głosów na kolaudacji) doceniany przez recenzentów „Krzyk” czy „Debiutantka” (reż. Barbara Sass), melodramat kostiumowy „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny” (reż. Janusz Majewski) z Anną Dymną w roli głównej, komediowe „Wyjście awaryjne” (reż. Roman Załuski) oparte na świetnym scenariuszu Andrzeja Mularczyka (m.in. „Sami swoi”), stanowiący poniekąd epilog „kina moralnego niepokoju” obraz „Wielki bieg” (reż. Jerzy Domaradzki) czy „Pensja pani Latter” (reż. Stanisław Różewicz) na podstawie I tomu „Emancypantek” Bolesława Prusa. Adaptacje czy swobodne inspiracje literackie w polskim kinie lat 80. były zresztą bardzo częste – poza Prusem sięgano m.in. po teksty Adama Mickiewicza, Jarosława Iwaszkiewicza, Marka Nowakowskiego, Czesława Miłosza, Stanisławy Przybyszewskiej, Edwarda Redlińskiego, Juliana Stryjkowskiego czy Wiesława Myśliwskiego, jak w przypadku omawianych tu szerzej „Gier i zabaw”. Warto również zwrócić uwagę na twórców filmów – poza reżyserami pracowali przy nich dziś uznawani za wybitnych operatorzy czy aktorzy, a także kompozytorzy, wśród których można chociażby wymienić Zygmunta Koniecznego, Krzysztofa Meyera, Jana Kantego Pawluśkiewicza, Henryka Kuźniaka, Wojciecha Karolaka czy Zbigniewa Preisnera. Interesujące jest spojrzenie na ich działania w kinie w stosunkowo wczesnym okresie twórczości.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.