Afirmacja wyobraźni [wystawa „Szaleństwo rokoka! Fascynacja rokokiem na Śląsku (XVIII–XXI w.)” w Muzeum Narodowym we Wrocławiu]
Ukochany kilka lat temu przez wrocławian Pawilon Czterech Kopuł prezentuje kolejną wystawę wpisującą się w obchody 75-lecia Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Na ekspozycji „Szaleństwo rokoka! Fascynacja rokokiem na Śląsku (XVIII–XXI w.)” zgromadzono ponad 500 artefaktów. Są to rokokowe i neorokokowe oraz inspirowane rokokiem dzieła sztuki skomponowane w dziesięć przestrzeni.
To efekt pracy aż siedemnastu kuratorów. Wystawę można zwiedzać do 14 stycznia 2024 r., przy wybranych obiektach umieszczone zostały kody QR do ściągania nagrań z audiodeskrypcją i tłumaczenia na PJM. Do jedenastu dzieł dostęp będą miały osoby z niepełnosprawnością wzroku.
Koncepcja wystawy zrodziła się dwa lata temu i zorganizowano wtedy wiele wyjazdów studyjnych po Niemczech i Czechach, eksplorowano gruntownie Śląsk. Eksponaty zostały sprowadzone do pawilonu z kilkudziesięciu miejsc, zarówno z muzeów, kościołów i klasztorów, jak i od osób prywatnych. Część z nich na potrzeby wystawy poddano konserwacji, więc odzyskały one swój blask. Tak było w przypadku bezcennego reliktu z dawnego wyposażenia jednej z komnat wrocławskiego Pałacu Królewskiego, czyli żyrandola.
Pomysłodawcą i koordynatorem wystawy jest dr hab. Piotr Oszczanowski, który podczas konferencji prasowej mówił, że celem przedsięwzięcia jest odpowiedź na pytanie, czy rokoko ma rację bytu, czy nie jest tylko teoretyczną kreacją historyków sztuki. Dyrektor Muzeum Narodowego we Wrocławiu twierdził, że niezwykłość rokoka nie wybrzmiała z końcem XVIII wieku, fascynowała w wieku XIX jako neorokoko i zajmuje artystów dzisiaj. Przykładowo, zaprezentowane w głównej hali dzieło współczesnego rzeźbiarza i twórcy instalacji Olafa Brzeskiego „Tylko dla twoich oczu” to studium ulotności przyrody, która tak urzekała artystów rokoka.
Rokoko powszechnie uważane jest za końcową fazę baroku. Tymczasem ten nurt stylistyczny sprzeciwiał się monumentalizmowi i pompatyczności. Artyści rokoka postulowali większą kameralność, kruchość czy wyrafinowanie. Łączyli fascynację zabawą i wyobraźnią z dystansem intelektualnym. Każdy, kto kocha taką sztukę, powinien iść do Pawilonu Czterech Kopuł, by podziwiać malarstwo czy grafikę tego czasu. Przede wszystkim jednak powinni zobaczyć je ludzie żyjący na Śląsku.
Rokoko na Śląsku wyrażało się w kilku aspektach. Były to: moda, porcelana, meble, złotnictwo, malarstwo, rzeźba i grafika. Tak więc z zamku w Oleśnicy wypożyczono perłę kolekcji, czyli komplet negliżowy, który jest amatorskim wytworem hafciarek korzystających z wzorników, zaś z pałacu w Kowarach koło Strzelina przeniesiono do przestrzeni muzealnej wnętrze neorokokowej kaplicy.
Rokoko było epoką dworską, onieśmielającą ornamentami. Na wystawie pokazane są więc małe formy związane z kulturą stołu, czyli dzieła złotnicze, takie jak cukierniczka zamykana na kluczyk, bo cukier był wtedy bardzo cenny. Przedmiot w samej strukturze i dekoracji ma motywy roślinne. Wykonany został przez mistrza złotniczego wykształconego w warsztacie złotniczym we Wrocławiu, który stał się potem niezależnym mistrzem i na zamówienie Fryderyka II Wielkiego wykonał nawet misę chrzcielną.
Sztuka rokoka nie wyrażała się w architekturze monumentalnej, raczej w subtelnych i drobnych przedsięwzięciach. Te rzeczy funkcjonowały w przestrzeniach pałacowych. Niestety na Śląsku do czasów współczesnych nie zachowały się wnętrza rokokowe w formie, w jakiej były. W skład ekspozycji wchodzi jednak zaaranżowany pokój z tej epoki. W tle skomponowanej przestrzeni widnieje fotografia należącego do rodziny Hattzfeld pałacu w Żmigrodzie, który spłonął w przeszłości z całym wyposażeniem. Takich wnętrz w przeszłości było więcej, zatem są i fotografie z pałacu w Goszczu, który także był nad wyraz rokokowym zabytkiem.
Porcelana jest najlepszym obrazem epoki. Wyparła ona naczynia cynowe z miedzi i starała się być delikatna, choć efektowna i frywolna. Inspirowała się malarstwem rokokowym przez ilustrację i dekorację. W skład wystawy wchodzi więc fragment serwisu dla jednej osoby pochodzący z wytwórni wiedeńskiej oraz jego odpowiedź – neorokokowa porcelana ze zdobnictwem śląskim.
Na wystawie znalazł się niepowtarzalny mebel – szafa wrocławska. Było to wyposażenie produkowane w czasie rokoka tylko we Wrocławiu. W latach 1740–1808 powstało takich szaf sto czterdzieści. Wykonywali je rzemieślnicy, żeby zdobyć tytuł mistrzowski. Różniły się one od innych tym, że miały schemat szafy barokowej, ale też rokokowe elementy, to jest wertykalizm podkreślony przez boczne i środkowe pilastry, wyłamany do góry gzyms, żeby mebel nie był ciężki, tylko lekki, jak wszystko w rokoku. Poza tym taka szafa ozdabiana była obowiązkowymi alegorycznymi przedstawieniami.
W jednej z dziesięciu przestrzeni w pawilonie są medale, na których można podziwiać sceny upamiętniające różne wydarzenia. Wykonane zostały one przez znanych medalierów rokoka. W jeszcze innej niszy znajduje się lustro i zegar szafowo-podłogowy ze wspomnianego Pałacu Królewskiego, który z powodu dużych zniszczeń był konserwowany przez pracowników wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych. Są ekskluzywne szkła śląskie z huty w Szklarskiej Porębie, czyli przedmioty najbardziej rozpoznawalne w kolekcjach muzealnych. Są tam też ryciny rokokowe, encyklopedia, instrumenty badawcze zaświadczające, że w rokoku było miejsce na buchający i rozpychający się rozwój. Jest i sala dedykowana uznanym śląskim rytownikom, którzy w omawianym czasie przybyli z Czech i zmonopolizowali lokalny rynek wydawniczy. Otwarci na to, co modne, przetwarzali wzorce na bogate w tematyce grafiki. Zatem kolekcja zawiera wrocławski tygodnik, książkę kucharską z przepisami na potrawy francuskie, podręczniki do kaligrafii. Kolekcję zdobi wreszcie wyjątkowa grafika przedstawiająca gimnastykujących się żołnierzy.
Rzemieślników cechowych żyło na Śląsku w epoce rokoka dużo, byli solą miast. W tym czasie Wrocław liczył dziesięć tysięcy mieszkańców, a mistrzów było około dziesięciu procent. Stroje, gwoździe, zamki czy ostrogi powstawały w ramach różnych związków rzemieślniczych. Na wystawie pokazano takie wyroby i szyldy rzemieślników, które nawiązywały do herbów szlacheckich. Ciekawym elementem było to, że w wyrabianych majstersztykach musiało być nawiązanie do ówczesnych mód rokokowych. A te naśladowały upodobania i gusta władców.
Ekspozycji towarzyszą działa sztuki współczesnej. Trzeba ich tam jednak poszukać, są wpisane w ekspozycję w nieoczywisty sposób. Przykładowo, można odnaleźć obraz Tadeusza Brzozowskiego nawiązujący do kultury dawnej, dialogujący z językiem. Artysta słynął ze wspaniałego warsztatu równego warsztatowi dawnych mistrzów. Na prezentowanej pracy malarza z 1964 roku widzimy więc pompadurkę, czyli torebkę, którą wylansowała Madame Pompadour. Brzozowski użył przy malowaniu tego obrazu piętnastu warstw laserunku! Dzieło poraża głębią. Na wystawie jest też wspomniana już rzeźba Olafa Brzeskiego czy „Piersi” Aliny Szapocznikow. Jest i instalacja multimedialna Roberta Sochackiego. Są wreszcie obrazy Anny Orbaczewskiej czy kostiumy Marii Pinińskiej-Bereś. A wszystkie te artefakty komentują szaleństwo rokoka.
Moim zdaniem na uwagę zasługują też ukryte portrety, prezentujące postaci rokoka w nietypowych maskach. Są to obrazy współczesnego niemieckiego artysty, Volkera Hermesa. Przy jednym z namalowanych wizerunków można przeczytać, że chodzi w nich o „bycie na powierzchni”, bowiem rokokowa kobieta przede wszystkim wyrażała się poprzez ubrania i biżuterię. Obok zaś znajdują się prace, z których artysta czerpał inspiracje. Choćby dla nich warto zobaczyć tę wystawę.
Podsumowując artykuł, znów będę się opierała na słowach wypowiedzianych podczas konferencji przez dyrektora Muzeum Narodowego we Wrocławiu, że rokoko to był też czas, kiedy padło ważne dla ludzkości hasło: ośmielcie się być mądrzy, zaczyna się epoka oświecenia. Czyli to pęknięcie, rozdwojenie, antypody – od skrajnej fantazji po racjonalizm – gdzie porusza się człowiek drugiej połowy XVIII wieku, to też pragmatyzm, czyli odpowiedzialność – coś uniwersalnego i ponadczasowego. Zatem komentując wybór tematu ekspozycji, kierowniczka Pawilonu Czterech Kopuł Iwona D. Bigos dodała, że i my dziś potrzebujemy dorosnąć, szczególnie w tym rewolucyjnym czasie. Musimy zobaczyć, w jakiej kondycji jest nasz świat, odpowiedzieć sobie na pytania, jakie stawiali najważniejsi myśliciele. I że ona dzisiaj tak rozumie rokoko.
„Szaleństwo rokoka!” to afirmacja wyobraźni i wytwornej zabawy, które porywają do dzisiejszego dnia. Dlatego, zdaniem Piotra Oszczanowskiego, należy mówić o szaleństwie, które, jak się można przekonać, zmaterializowało się w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu. Dodam od siebie, że szaleństwo to zmaterializowało się tam w sposób wybitny.
* Artykuł powstał także w odniesieniu do wypowiedzi kuratorów podczas oprowadzania po wystawie