Małgorzata Korżel-Kraśna: Muzeum to nie musi być miejsce "nabożne"

14.11.2023

O szaleństwie rokoka, sztuce śląskiej i 75-leciu Muzeum Narodowego we Wrocławiu z Małgorzatą Korżel-Kraśną – kurator Galerii Rzemiosł Artystycznych i Kultury Technicznej rozmawia Karolina Sawicka

W tym roku przypada jubileusz 75-lecia Muzeum Narodowego we Wrocławiu. Opowie nam Pani o jego historii?

 

Dzieje Muzeum były dość skomplikowane. Skończyła się II wojna światowa, jest rok 1945, a ekipa Polaków we Wrocławiu odnajduje i zabezpiecza najróżniejsze zabytki. Rodzi się pytanie: co z nimi dalej robić? Pojawia się pomysł, by utworzyć muzeum, choć na początku nie jest określone, w jakiej formie. Ziemie Odzyskane (w tym Wrocław) były naznaczone piętnem niemieckości, dlatego zastanawiano się, jak takie muzeum miałoby wyglądać. W końcu zdecydowano się podkreślić bogactwo i piękno tych terenów oraz ich historyczny związek z dynastią Piastów. Z myślą o przyszłej kolekcji muzealnej podjęto starania, by ze Lwowa pozyskać zbiór Ossolińskich, zawierający zabytki typowo polskie. Udało się to w 1946 roku, do Polski przyjechało ponad 600 eksponatów. Była wśród nich Panorama Racławicka i właśnie ten dar, nawiązujący do polskiego dziedzictwa, przeważył o decyzji powołania muzeum. Nastąpiło to 28 marca 1947 roku.

 

Zapewne nie bez problemów?

 

Wyzwaniem było znalezienie właściwego budynku na gmach muzeum – wszystkie dawne budynki muzealne we Wrocławiu zostały zniszczone podczas wojny. W końcu wybrano siedzibę dawnej rejencji, czyli władz Śląska. Zaczęto ją remontować i przygotowywać do potrzeb muzealnych. 13 lipca 1948 roku nastąpiło otwarcie ekspozycji dla publiczności.

 

I powstaje Muzeum Państwowe we Wrocławiu?

 

Tak, a od 1950 roku nazywane jest Muzeum Śląskim. Kolejna ważna zmiana nastąpiła 20 lat później, kiedy w 1970 roku Muzeum Śląskie otrzymało tytuł Muzeum Narodowego. No i ta nazwa funkcjonuje do dnia dzisiejszego, czyli już ponad 50 lat. Kolejnym ważnym wydarzeniem dla historii muzeum jest data 1 lutego 2022 roku, kiedy staliśmy się muzeum państwowym, podlegającym wyłącznie Ministerstwu Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

 

Co prezentowano w dawnym muzeum?

 

Zbiory na początku były nieliczne, obejmowały jakieś 1000 obiektów, z których – jak już powiedziałam – ponad 600 były to obiekty czysto polskie, a pozostałe europejskie albo śląskie. Obecnie nasze zbiory liczą około 200 000 eksponatów i znajdują się wśród nich jedne z najcenniejszych zabytków muzealnych w Polsce. Jeżeli chodzi o frekwencję, to odwiedza nas blisko 600 000 widzów rocznie.

 

To teraz przejdźmy może do bardziej osobistych wspomnień i opowieści. Jakie było muzeum, kiedy zaczynała Pani pracę?

 

Kiedy zaczynałam pracę jako sekretarz muzeum w 1995 roku, to pierwsze sprawozdania i plany przygotowywałam na prywatnym komputerze…

 

Dlaczego?

 

Ponieważ nie mieliśmy żadnego służbowego komputera. Tak to wtedy wyglądało… Dlatego dla mnie chyba największą i najbardziej rewolucyjną zmianą było powstanie pracowni komputerowej w 1996 roku. Udało nam się to zrobić dzięki wsparciu finansowemu z Wojewódzkiego Ośrodka do Spraw Zatrudnienia i Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych. To wiązało się z tym, że mogliśmy zorganizować pracownię komputerową dla 4 pracowników z niepełnosprawnościami. Dzięki temu dofinansowaniu mogliśmy zakupić komputery, meble biurowe oraz urządzić całe pomieszczenie pracowni. Tak to się zaczęło. Dzisiaj nasza pracownia komputerowa działa zupełnie inaczej, zajmuje obszerne pomieszczenie i zatrudnia więcej osób. Działa w odniesieniu do programu ewidencji i zarządzania zbiorami muzealnymi Mona, który jest używany przez większość muzeów w Polsce – i to jest bardzo dobre, bo dzięki temu mamy kompatybilne dane i możemy łatwiej porozumiewać się z innymi placówkami. Powodem do dumy jest fakt, że lada moment uruchomimy nasze pierwsze cyfrowe muzeum, w którym będą dostępne informacje o kilku tysiącach zabytków z naszych zbiorów.

 

Muzeum Narodowe we Wrocławiu ma długą i ciekawą historię. Które wydarzenie Pani najbardziej zapamiętała?

 

Trzy zdarzenia wyryły mi się w pamięci i zapamiętam je do końca życia… Pierwsze to był wernisaż wystawy Artura Grottgera, która została zorganizowana przez nasze muzeum we współpracy z Muzeum Narodowym w Krakowie. Odbył się w 1987 roku w grudniu. Zapamiętałam go, ponieważ była to niezwykła uroczystość. Nigdy wcześniej ani nigdy później nie widziałam tak dużych tłumów na otwarciu jakiejkolwiek wystawy. W naszym muzeum zgromadziło się chyba kilka tysięcy osób. Niektóre weszły do budynku, inne stały przed nim. Była to manifestacja patriotyzmu. W pewnym momencie dyrektor muzeum nawet obawiał się, że tłum będzie tak napierał, że dojdzie do jakiegoś nieszczęścia. Na szczęście nie stało się nic złego, aczkolwiek do końca życia zapamiętam ten tłum i tę ciszę, to skupienie oraz niezwykłą, naprawdę bardzo, bardzo podniosłą atmosferę, towarzyszącą otwarciu tej wystawy.

 

A drugie wydarzenie?

 

Drugim wydarzeniem był niezwykły zryw związany z zagrożeniem powodzią. U nas we Wrocławiu w 1997 roku była tak zwana powódź tysiąclecia. I rzeczywiście była niezwykła – bardzo niszcząca. Z racji tego, że nasz budynek główny usytuowany jest tuż przy Odrze, bardzo się jej obawialiśmy. Magazyny muzealne w dużej części znajdują się w przestrzeniach piwnicznych. W związku z tym już kilka dni przed kulminacją powodzi – kiedy dochodziły do nas komunikaty, że woda jest bardzo wysoka, że Opole już jest zalane – to my w takim heroicznym czynie, po nocach przenosiliśmy eksponaty z magazynów w piwnicy do pomieszczeń na wyższych kondygnacjach. Mamy na parterze olbrzymi hol, którego w zasadzie każdy centymetr został wypełniony skrzyniami z zabytkami.

Pamiętam jeszcze jedno zdarzenie, które zrobiło na mnie ogromne wrażenie. W 2010 roku byłam kuratorką wystawy Gloria Deo. Rzemiosło w służbie religii. To była prezentacja rzemiosła sakralnego służącego kultowi. Zaprosiliśmy na wernisaż zwierzchników Kościołów: katolickiego, ewangelickiego i prawosławnego. Przybyli w odświętnych strojach, a ja jako kurator oprowadzałam ich po wystawie i powiem szczerze, że było to dla mnie bardzo budujące, że ci przedstawiciele trzech wyznań potrafili ze sobą po prostu miło spędzić czas i być dla siebie tak przyjaźni.

 

Było już wydarzenie przełomowe, było straszne, było wzruszające, to teraz chyba czas na wydarzenie zabawne?

 

To był wernisaż, a w zasadzie to kłopot z wernisażem wystawy Skarbu Średzkiego. Skarb Średzki to zespół średniowiecznych przedmiotów, głównie biżuterii, w tym przepiękna złota korona. Skarb ten został znaleziony w Środzie Śląskiej pod Wrocławiem. W 1996 roku został przekazany do naszego muzeum i w tymże roku jesienią przygotowywaliśmy pokaz tych zabytków. Wzbudzał wielkie emocje wśród odwiedzających. Ekspozycja miała swoją scenografię, składała się z wielu różnych elementów. Najważniejsze były trzy szklane gabloty, które były swego rodzaju sejfami. W dolnej, metalowej części znajdował się sejf, a powyżej szklana kopuła. Zabytki prezentowane w tej gablocie miały windę, którą zjeżdżały na dół do sejfu. Po naciśnięciu odpowiednich guziczków ta platforma wyjeżdżała na górę i można było ponownie je oglądać. Otóż dostaliśmy w prezencie trzy takie gabloty. Były dość siermiężnie zrobione, ale jak na tamte czasy byliśmy zadowoleni, że w ogóle je mamy i rzeczywiście mogą służyć zabezpieczeniu Średzkiego Skarbu. I proszę sobie wyobrazić, że jakieś 2 godziny przed wernisażem zacięła się platforma w gablocie, w której był najpiękniejszy zabytek – korona. Na szczęście firma, która wykonywała gabloty, od razu przyjechała i jej pracownicy zaczęli naprawę. Tymczasem wernisaż się zaczyna, ale gablota w dalszym ciągu jest unieruchomiona. Dyrektor muzeum miał trudne zadanie, aby przedłużać mowę wstępną do momentu, kiedy wreszcie gablota ruszy. Jego przedmowa była bardzo, bardzo długa, trwała prawie godzinę i zawierała wiele podziękowań… Na szczęście goście nic nie zauważyli. Kiedy w końcu naprawiono platformę, dałam znak i wtedy już dyrektor zaprosił wszystkich do zwiedzania.

 

Jakie jest dzisiaj Muzeum Narodowe we Wrocławiu?

 

Staramy się być miejscem otwartym na widza. Jeszcze kilkanaście lat temu muzea były traktowane jako świątynie sztuki, tutaj trzeba było zachowywać spokój, a nawet pewną powagę. Miało to sprzyjać kontemplacji i podziwianiu dzieł sztuki. Teraz to podejście zmienia się, jesteśmy bardziej otwarci na widza. Staramy się uatrakcyjnić jego pobyt u nas, żeby go zainteresować, wyedukować, a przede wszystkim zachęcić do ponownej wizyty. Możemy zaoferować wiele różnorodnych atrakcji, nie tylko oglądanie dzieł sztuki. Staramy się przygotować bogatą ofertę edukacyjną spotkań i rozmów. Nasze wydawnictwa trafiają do księgarni stacjonarnych i wysyłkowych. Wszystko po to, aby przybliżyć ludziom muzeum, żeby nie było to miejsce „nabożne” i trochę obce, ale bardzo bliskie, gdzie można się umówić na randkę lub mile spędzić czas z rodziną. W związku z tym staramy się bardzo, żeby nasza oferta była jak najbardziej atrakcyjna.

 

No właśnie: jakie wystawy można dzisiaj u Państwa obejrzeć?

 

W tej chwili jako Muzeum Narodowe we Wrocławiu oferujemy zwiedzanie gmachu głównego i naszych trzech oddziałów. Najstarszy oddział – Muzeum Etnograficzne – powstał w 1959 roku. Następnym oddziałem była Panorama Racławicka z wielkim mozołem i trudem otwarta w 1985 roku. Prócz dzieła Kossaka znajduje się tam również niewielka wystawa pokazująca historię wojskowości i broń z okresu bitwy pod Racławicami. Trzecim oddziałem jest Muzeum Sztuki Współczesnej, otwarte dla publiczności w 2016 roku. Znajduje się w Pawilonie Czterech Kopuł, zaprojektowanym przez Hansa Poelziga, jednego z najsłynniejszych modernistycznych architektów. Pawilon Czterech Kopuł to atrakcja sama w sobie. Został przygotowany w 1913 roku specjalnie na wystawę jubileuszową z okazji stulecia bitwy pod Lipskiem. Co ciekawe, ten budynek od początku przeznaczony był właśnie na cele ekspozycyjne, aczkolwiek po II wojnie światowej został zaadaptowany na potrzeby wytwórni filmowej. Dopiero w 2014 roku zapadła decyzja, aby został ponownie przekazany na cele muzealne. Rozpoczął się remont i w końcu w 2016 roku został udostępniony publiczności, a Wrocław zyskał przepiękny, niebywale atrakcyjny, modernistyczny budynek, przeznaczony na wystawy stałe muzeum oraz liczne wystawy czasowe.

 

Która wystawa jest Pani szczególnie bliska?

 

W przestrzeniach zaadaptowanych na strychu naszego gmachu głównego znajduje się wystawa Cudo–Twórcy. Dotyczy rzemiosła artystycznego, sztuki orientu oraz wzornictwa przemysłowego związanego ze szkłem. To ostatnie wynika z tego, że Śląsk od wieków słynął z wyrobów szklanych, wobec tego czujemy się jakby spadkobiercami tej tradycji. No i mamy ich znakomity zbiór, z czego jesteśmy bardzo dumni. W 2019 roku ekspozycja Cudo–Twórcy została uznana za najlepszą wystawę stałą w Polsce w konkursie Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego Sybilla. Rzeczywiście dochodzą do nas głosy od publiczności, że wystawa bardzo się podoba. Być może dlatego, że jest bardzo urozmaicona. Część poświęcona sztuce orientu jest niezwykle ciekawa i wysoko oceniana przez specjalistów. Są tam dzieła z Chin, Japonii oraz z Bliskiego Wschodu. W części dedykowanej historii rzemiosła zastosowano nietypowy i można powiedzieć przewrotny podział – pokazane są sekwencje dotyczące różnych sfer życia. Wynika to z założenia, że rzemiosło zawsze odpowiadało na potrzeby ludzi. Zadaliśmy więc pytanie: jakie były to potrzeby? Na pewno: komunikowania się, odżywiania, ubrania, wyposażenia miejsca, w którym mieszkamy. W związku z tym na wystawie pokazane są różne formy komunikacji: aparaty fotograficzne, maszyny do pisania, prasy do druku. Jeśli chodzi o jedzenie, to są tu obecne obiekty związane zarówno z przygotowywaniem, jak i z konsumpcją, a więc szkło i ceramika, zastawa stołowa i tak dalej. Chcieliśmy pokazać, że te potrzeby kiedyś były tożsame z dzisiejszymi, więc obok pięknej łyżki z XVI wieku znajduje się współczesna, plastikowa łyżeczka. Chodzi o to, że funkcje dalej pozostały te same i nawet forma przedmiotów jest podobna, choć sam materiał się zmienił. Widać ciągłości wzornictwa. Wiele wzorów zostało wymyślonych dawno temu i one w dalszym ciągu spełniają swoje zadanie, są po prostu optymalne.

 

A najbardziej popularna wystawa wśród zwiedzających to…?

 

To Panorama Racławicka – jest to nasz oddział najbardziej znany i najchętniej odwiedzany przez widzów. W grudniu 2018 roku odwiedził Panoramę Racławicką dziesięciomilionowy widz, a kilka miesięcy temu jedenastomilionowy, z czego jesteśmy bardzo dumni

 

To teraz chyba czas na dwunastomilionowego?

 

Pracujemy nad tym. Zawsze celebrujemy kolejnego milionowego widza, ponieważ jest to dla nas wielkie święto.

Muzeum Narodowe we Wrocławiu

 

To ja Państwu kibicuję z całego serca. A teraz może przejdźmy do chwilowo chyba najważniejszej wystawy czasowej, związanej właśnie z 75-leciem muzeum. Chodzi oczywiście o Szaleństwo rokoka! Pierwsze pytanie to: dlaczego rokoko? To jest przecież trudny temat i trudny styl.

 

Może właśnie dlatego, że to trudny styl i mało znany. Między historykami sztuki trwa dyskusja, czy rokoko to jest oddzielny styl, czy raczej faza schyłkowa baroku. Do tej pory nie jest to ustalone i chyba już tak zostanie…

 

Więc dlaczego właśnie rokoko?

 

Po pierwsze, to jakby konsekwencja naszych działań, ponieważ od 10 lat prezentujemy różne style epoki nowożytnej. Był już manieryzm i barok, w tym momencie nastał czas na kolejną historię, dotyczącą właśnie rokoka. Tym bardziej że rokoko jest fascynującym, a jednocześnie trudnym, nieokiełznanym, nie do końca poznanym stylem i okresem w historii sztuki.

 

Wyzwaniem?

 

W dodatku mało kojarzącym się ze Śląskiem, a chcieliśmy pokazać przede wszystkim rokoko na Śląsku. Nie tylko sam styl, ale i kontekst historyczny. W 1741 roku Śląsk przeszedł z rąk austriackich w pruskie. Nastąpiła wielka zmiana polityczna, a za nią również zmiana kulturowa. Wraz z nadejściem władzy pruskiego króla Fryderyka Wielkiego rozpoczęła się moda na rokoko. Oczywiście śląskie rokoko nie ma takiego wymiaru, jak to we Francji, ale muszę powiedzieć, że wiele dzieł wiernie naśladuje czy stara się naśladować wzory francuskie. Stąd ten wybór i pomysł. Może trochę przewrotny, ponieważ rokoko to czas intymności, prywatności i ciepła. A przecież w dzisiejszych czasach następuje zatarcie sfer życia prywatnego i publicznego, choćby poprzez portale społecznościowe, na których możemy się chwalić i pokazywać swoje życie prywatne. Jednocześnie mamy dostęp do zatrważających wiadomości ze świata, dotyczących różnych zagrożeń: wojny, zmian klimatu, problemów politycznych. To powoduje zwątpienie, strach, a jednocześnie właśnie próbę stworzenia własnego prywatnego świata, intymności, zamknięcia się w sobie.

 

Czyli w XVIII wieku rokoko, a dzisiaj Instagram i Facebook są remedium na nasz strach i czasami okrutną rzeczywistość?

 

Tak. Okres rokoka na Śląsku to był burzliwy czas wojny i zmiany władzy. Wtedy też nastała potrzeba intymności i prywatności, w jakiś sposób odcięcia się od okrucieństwa świata. Tak samo jest dzisiaj. Ulotność świata powoduje, że chcemy doceniać to, co mamy: dzień dzisiejszy, piękną chwilę, czas spędzony z najbliższymi na rozmowach, dyskusjach, na podziwianiu i tworzeniu pięknych przedmiotów. Ta wystawa jest momentem, kiedy można się zatrzymać, przejść na chwilę w inny, piękny świat.

 

Co na niej zobaczymy?

 

Wystawa bardzo szeroko ukazuje rokoko, neorokoko oraz ich współczesną interpretację. Myślę, że widz będzie miał wielką satysfakcję i uciechę z oglądania tych przepięknych przedmiotów.

 

A co szczególnie by nam Pani poleciła na wystawie Szaleństwo rokoka? Czego nie powinniśmy przeoczyć?

 

Nie potrafię wskazać jednego obiektu – jest ich ponad 500… Na pewno warto zwrócić uwagę na przedmioty codziennego użytku, bardzo wysokiej klasy, to już jest rzemiosło artystyczne. Wiele obiektów jest dekorowanych w sposób niezwykle precyzyjny i wręcz powiedziałabym właśnie szalony, niespotykany wcześniej. Te przedmioty często nabierają różnych nietypowych kształtów. Warto też zwrócić uwagę na dzieła malarskie i rzeźbiarskie, ale również na stroje, które są licznie reprezentowane. A także na meblarstwo, które w tamtym czasie było niezwykle finezyjne i świetnie wykonane. Dowodzą tego prezentowane na wystawie szafy, które do dziś można bez problemu rozłożyć i złożyć ponownie. Są wykonane precyzyjnie, jak mechanizm zegara. Nic się w nich nie wypaczyło, to jest majstersztyk.

 

Wspaniale dekorowany majstersztyk…

 

To prawda. Na tych meblach znajduje się wiele wspaniałych dekoracji, które nie mają żadnego zastosowania praktycznego. Również wiele niezwykłych dekoracji znajduje się na przedmiotach metalowych. Ten sam styl, to samo spojrzenie, ten duch rokoka dotyczy zarówno malarstwa, jak i rzemiosła.

 

Co nas może zaskoczyć?

Rokoko to epoka, w której po raz pierwszy została tak bardzo podkreślona rola kobiet. Powstało wtedy wiele mebli dedykowanych wyłącznie paniom. Były to np.: stoliki do robótek ręcznych, kabinety do przechowywania biżuterii oraz różnych „skarbów” i drobiazgów. To w rokoku kobiety po raz pierwszy otrzymały własną przestrzeń prywatną – powstały damskie buduary. Wcześniej jedynie panowie dysponowali gabinetami. Buduary to przestrzenie, które służyły eleganckim damom do odpoczynku, pracy czy przyjmowania zaufanych znajomych. Możemy wiec powiedzieć, że czasy rokoka to czas kobiet.

 

Chciałabym jeszcze dopytać, czy jest to wystawa o rokoku śląskim, czy ogólnie o rokoku europejskim, które dotarło na Śląsk?

 

Najbardziej zależało nam na pokazaniu zabytków związanych ze Śląskiem, choć dla porównania prezentujemy również wybrane zabytki europejskie, żeby podkreślić podobieństwa i różnice.

 

Czym charakteryzuje się sztuka śląska?

 

Sztuka śląska jest specyficzna. Śląsk jako dzielnica czy region, który znajduje się na południowo-zachodnim skraju Polski, najwcześniej przyjmował nowinki, które pojawiały się na Zachodzie, a potem przekazywał je dalej na ziemie polskie i na wschód Europy. Potwierdziło się to nawet przy przygotowywaniu wystawy Szaleństwo rokoka! Francuskie stroje rokokowe, zwłaszcza kobiece suknie, tu, na Śląsku pojawiły się bardzo szybko, podczas gdy w Warszawie miały przynajmniej jakieś 20–30 lat opóźnienia. Śląsk był dzielnicą, przez którą przewijało się wielu mistrzów, wędrujących na trasie zachód–wschód Europy i w związku z tym sztuka śląska jest nieco inna niż polska. Bardziej zbliżona do sztuki zachodniej. Śląsk rzeczywiście był odrębnym regionem z nieco z inną narracją historyczną i kulturową.


 

Małgorzata Korżel-Kraśna – historyk sztuki, politolog. Od 1987 r. zatrudniona w Muzeum Narodowym we Wrocławiu, od 1992 r. w Galerii Rzemiosł Artystycznych. Równolegle w latach 1996–2023 pełni w muzeum obowiązki Sekretarza ds. Naukowo-Oświatowych. Jej specjalizacją naukową jest zabytkowe meblarstwo. Zorganizowała kilkadziesiąt znaczących wystaw prezentujących dawne rzemiosło, którym towarzyszyły katalogi i informatory jej autorstwa. Pięć z nich otrzymało najwyższe nagrody w Konkursie Ministerstwa Kultury – Najciekawsze Wydarzenie Muzealne Roku – Sybilla. W 2004 r. opracowała katalog zbiorów Meble XVIII wieku, będący pierwszym naukowym opracowaniem zabytkowych mebli w muzealnictwie polskim. Małgorzata Korżel-Kraśna jest ponadto autorką kilkudziesięciu pozycji popularyzatorskich, w tym opracowania Klasycyzm. Przewodnik dla kolekcjonerów, wydanego przez Wydawnictwo Arkady w 2014 r.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.