Spełnione oczekiwania [Jan Lisiecki i Wiener Symphoniker na Festiwalu Eufonie]
Zarówno w kuluarach, jak i w Sali Filharmonii Narodowej dało się odczuć, że oczekiwania zebranej publiczności wobec koncertu otwierającego tegoroczne Eufonie są niezwykle wysokie. Trudno się zresztą dziwić. Nie może być inaczej, skoro w programie koncertu widnieją tacy artyści jak Jan Lisiecki czy Wiener Symphoniker.
IV Międzynarodowy Festiwal Muzyki Europy Środkowo-Wschodniej Eufonie rozpoczął się utworem Dialoge mit Mozart – Da capo für Orchester Pétera Eötvösa. Kompozycja czerpie ze szkiców Mozartowskich z archiwum w Salzburgu. Wzorowo wykonany utwór stanowił bardzo dobre wprowadzenie do Koncertu fortepianowego C-dur nr 21 KV 467 mistrza Amadeusza. Polsko-kanadyjski pianista, Jan Lisiecki, niezmiennie udowadnia, że jest w stanie nadać bogatej ekspresji i tajemniczości nawet najbardziej uporządkowanym i klasycznym fragmentom Mozartowskiego dzieła.
Można by było sądzić, że organizatorzy podzielą koncert w taki sposób, aby repertuar pierwszej części był bezpiecznym i łagodnym przygotowaniem do tego, co nastąpi w części drugiej. W końcu na finał wieczoru zaplanowano V Symfonię Gustawa Mahlera. Jednak połączenie dynamicznej gry solisty i równie angażującego występu orkiestry okazało się ostatecznie na tyle emocjonalnie absorbujące, że wcale nie odstawało od efektu, który został następnie osiągnięty przy wykonaniu V Symfonii.
Potęga brzmienia i rozmach, a także niekończące się kulminacje w kompozycji Mahlera w wykonaniu Wiener Symphoniker wbijały publiczność w siedzenia. W całym tym dramatyzmie można było raz po raz zatopić się w lirycznych fragmentach i docenić staranność, z jaką orkiestra pokazywała kolejne wątki opowieści, którą tak dokładnie zaplanował Mahler.
To był jeden z takich koncertów, na który słuchacz wybiera się z przekonaniem, że będzie wybitnie dobry. W tym przypadku nawet jeśli kogoś zawiodły drobne uchybienia, to bardzo satysfakcjonującym dopełnieniem okazały się dwa bisy: bardzo plastyczny i pełen wyrazu Nokturn Es-dur op. 9 nr 2 Fryderyka Chopina w interpretacji Jana Lisieckiego oraz uwielbiana Trisch-Trasch Polka Johanna Straussa syna, która stała się już znakiem rozpoznawczym wiedeńskich muzyków.