Polska muzyka na płytach wydawnictwa GAD Records
Nieodżałowana strata po ubiegłorocznym odejściu Andrzeja Korzyńskiego – jednego z najwybitniejszych polskich kompozytorów i aranżerów XX wieku, a do tego znakomitego pianisty zakochanego w różnorodnych syntezatorowych brzmieniach, wykorzystywanych przez niego chociażby w muzyce elektronicznej czy szeroko rozumianej rozrywkowej (m.in. easy listening, pop). To również twórca wielu wybitnych ścieżek filmowych.
Niestrudzona wytwórnia GAD Records regularnie wyławia z odmętów niepamięci bądź wydaje po raz pierwszy na fizycznym nośniku muzykę Korzyńskiego. I tak jest w przypadku autorskiego projektu kompozytora Ricercar 64, który narodził się w 1964 roku, choć w wyniku dość krótkiej i nieprzyjemnej historii związanej z radiowym Studenckim Magazynem Muzycznym, powstałym z inicjatywy Zrzeszenia Studentów Polskich w Warszawie. Korzyński został szefem SMM-u. I propagowane tam treści mocno zaczęły uwierać ówczesne socjalistyczne władze. Audycję zakończono, a – co najgorsze – skasowano wszystkie nagrania.
Korzyński nie poddał się i wbrew tej sytuacji postanowił założyć własną grupę. Wciąż miał wejście do radia i mógł korzystać z tamtejszego studia, lecz musiał obrać inną strategię wobec lepkich macek władzy. Początkowo Ricercar 64 (nazwa od jednej z form barokowej muzyki instrumentalnej) miał być wyłącznie instrumentalnym przedsięwzięciem, a Korzyński pod jego szyldem miał wykonywać przeróbki muzyki klasycznej. Lider długo nie czekał i zaprosił do współpracy świetnych muzyków z różnych kręgów, a wśród nich byli gitarzyści Janusz Sobiesiak / Andrzej Żandarowski, saksofoniści Bogusław Sobiesiak / Adam Chyła, pianiści Piotr Zołociński / Maciej Śniegocki, basista Edmund Dorman i perkusiści Tadeusz Federowski / Tomasz Butowtt. Skąd ich można znać? Chociażby z takich zespołów, jak Dixieland Makers, The Twisters czy Big Beat Sextet.
Ich nagrania pojawiły się np. jako ilustracje muzyczne i antenowe „przerywniki”, a zdecydowana większość materiału była autorstwa Korzyńskiego. Z czasem grupa również akompaniowała solistom – przede wszystkim rejestrując pierwsze przeboje Piotra Szczepanika, w tym Żółte kalendarze.
Płyta Opus 1 pomieściła dwadzieścia dwa fragmenty z flagowymi kompozycjami Ricercar 64, czyli Polka zamiast kwiatów i tytułowy Opus 1. Nie zabrakło też interpretacji klasyki, gdzie pod utworem Porter mistrza kryje się Preludium C-dur J. S. Bacha. Jest też – nazwijmy to – cover nagrania Jalousie Jacoba Gade’a. Sporo zmysłowości wypływa z utworów Ricercar 64 już na poziomie samych tytułów: Dziewczyna, którą kocham, Sposób na kobiety, Oszukany w miłości, O czym marzą dziewczęta czy Marzenie miłosne. W tych – jak i innych kompozycjach – aż paruje od gorących rytmów z rejonów bossa novy, rock’n’rolla, swingu, jazzu. Projekt niestety zakończył swój żywot w listopadzie 1965 roku i spory miał w tym udział fakt powstania studia Rytm, którego Korzyński był współinicjatorem. Zwyczajnie pochłonęła go intensywna działalność związana z nowym projektem. Niemniej Ricercar 64 pozwolił nabrać Korzyńskiemu dalszego rozpędu przed jakże ważnym wkładem nieocenionego studia Rytm.
Ricercar 64 / Andrzej Korzyński – Opus 1 | czerwiec 2023
Chyba nikomu nie trzeba jakoś specjalnie przybliżać fabuły tych dwóch kultowych filmów Andrzeja Wajdy. W książeczce dołączonej do tego wydawnictwa można przeczytać bardzo dobry zarys dotyczący Człowieka z marmuru i Człowiek z żelaza oraz zobaczyć zdjęcia notatek z archiwum kompozytora. I jak wiadomo, to niejedyne owoce współpracy Andrzeja Korzyńskiego z Wajdą. Przypomnę tylko, że obaj panowie spotkali się przy pracy nad filmem Wszystko na sprzedaż. Dzięki GAD Records dostajemy teraz zremasterowaną z oryginalnych taśm muzykę do obu obrazów, a w przypadku Człowieka z żelaza są również bonusowe utwory dostępne przedtem tylko na winylowym, francuskim wydaniu ścieżki dźwiękowej z lat 80. oraz trzy niepublikowane wcześniej fragmenty, których nie użyto w finalnej wersji filmu.
Człowiek z marmuru został nakręcony w 1976 roku i słychać w nim nagrania sygnowane przez grupę Arp Life pod dyrekcją Korzyńskiego. W słynnym fragmencie Czołówka (Baby Bump) wybrzmiewają chórki Alibabek i rasowy funk, a do tego niemal w każdej kompozycji mięsiście bulgoczą syntezatory splecione z orkiestrowymi aranżacjami i perkusjonaliami, co dobrze oddają Port, Świadek, W stoczni czy świetne numery Ocalony od zapomnienia i Figury z marmuru – mogące kojarzyć się z wczesnym okresem SBB czy doskonałą płytą Niemena Ode to Venus z 1973 roku. Mamy też liryczne kompozycje z elementami disco – Huta Katowice (Hotel Victoria) oraz Striptease (Uderzenie Kung-Fu).
Przenosimy się teraz do roku 1981, okresu, w którym powstał Człowiek z żelaza, i dwóch nagrań otwierających ten soundtrack: Nadzieja i Los człowieka z pięknymi smyczkowymi tematami. Janek Wiśniewski faluje energią w stylu disco, zaś Gdańsk 80 poraża głębią brzmienia fortepianu – chłodny, stalowy oddech wypuszczony w szarą rzeczywistość, dodatkowo spotęgowany marszowym rytmem. Ma się wrażenie, że tak ważne i potrzebne wtedy uczucie nadziei rozpada się na milion kawałków. Wiersz Miłosza nieoczekiwanie unosi się na syntezatorowych falach w duchu dokonań Pink Floyd. Świetny Pałkarz z basowym klangiem porywa do tańca, a wcześniej zaprzepaszczone uczucie nadziei odżywa przy Jesteś moją nadzieją – ile tu się dzieje na poziomie harmonicznym! Polskie zaduszki – Muzyka żałobna pokazuje kunszt aranżacyjny Korzyńskiego. A na zakończenie absolutny hymn tamtych czasów, czyli Ballada o Janku Wiśniewskim ze śpiewem Krystyny Jandy oraz gitarami Jacka Kaczmarskiego i Przemysława Gintrowskiego.
W sekcji bonusowej znakomity Klaster stocznia, który jakoś mi się połączył z filmową twórczością Giorgio Morodera. W kompozycji Szpital psychiatryczny powraca temat znany z Nadziei, tyle że oparty o flangerową i przejmująco brzmiącą gitarę. Praca w stoczni „pracuje” jak rzężąca maszyna organowa. Eksperymentalne Motyw niewykorzystany I i Motyw niewykorzystany II mogłyby być częścią ścieżki dźwiękowej do filmu Diabeł Andrzeja Żuławskiego. Całość wieńczy Motyw niewykorzystany III porywający wielobarwną melodyką.
Nie pozostaje mi nic innego, jak dodać, że każdy szanujący się słuchacz powinien mieć ten zestaw w swojej kolekcji. I lepiej się pośpieszyć, bo nakłady topnieją.
Andrzej Korzyński – Człowiek z marmuru / Człowiek z żelaza
GAR Records regularnie przypomina dokonania Władysława Komendarka – jednego z polskich pionierów syntezatorowej muzyki elektronicznej, niegdyś członka grupy Exodus. Karierę solową rozpoczął po odejściu z zespołu, wydając w 1985 roku debiutancki krążek Władysław Komendarek. Dziś jego dyskografia liczy ponad trzydzieści pozycji.
Na albumie Parabola muz (prawie godzina muzyki) znajdziemy kompozycje częściowo niepublikowane wcześniej, które powstały w 1995 roku w domowym studiu Komendarka. Całość otwiera utwór Narodziny Sumerów buchający gęstą elektroniką wydobytą z rozmaitych syntezatorów, a motorem rytmicznym jest tu automat perkusyjny. Industrialną aurę dopełniają sample, syntezatorowe plamy (mające coś z romantyczności Ultravox) i szalone solówki Komendarka. Analizator myśli pulsuje syntezatorowymi arpeggiami, wielowarstwową i żywiołową melodyką, aż do rytmicznej erupcji! Elektroniczne klastry spadają prosto na planetę Ziemię. Spokój duszy to kolejna krótsza forma na tej płycie – melancholijna, z wpływami muzyki klasycznej, elektronika o nieco bardziej przestrzennych fakturach. Znakomicie brzmi z kolei Nalot Tse-Tse – przybrudzone, bulgoczące syntezatory i orientalne solówki klawiszowe. Takich syntezatorowych pasaży nie powstydziłby się żaden szanujący się klawiszowiec z okolic rocka progresywnego – przyszedł mi na myśli Jordan Rudess z Dream Theater. Na koniec lot odyseją kosmiczną Komendarka pod tytułem Parabola muz – prawie trzydzieści minut ambientowo-new ageowego dronowania z dziedzictwem szkoły berlińskiej bądź – jak kto woli – powolnego opadania (dryfowania) gdzieś pośród zakamarków wszechświata, tak ukochanego przez Komendarka.
Pozycja obowiązkowa dla miłośników twórczości Władysława Komendarka oraz tych, którzy śledzą rozwój muzyki elektronicznej w Polsce, w jej wczesnym wcieleniu.