Orkiestra dęta – wszechstronność i wirtuozeria [płyta POLISH SOUNDS, DZIEŁA GRZEGORZA DUCHNOWSKIEGO NA ORKIESTRĘ DĘTĄ VOL. 2 wytwórni DUX]
Jest w orkiestrach dętych jakaś siła… Chyba nie ma osoby, która choć raz nie słyszałaby słynnego cytatu z piosenki Haliny Kunickiej Orkiestry dęte. Po latach z satysfakcją mogę stwierdzić – nie myliła się. Magia nadal działa, a w przekonaniu tym utwierdza mnie nowa płyta z wytwórni DUX.
POLISH SOUNDS, DZIEŁA GRZEGORZA DUCHNOWSKIEGO NA ORKIESTRĘ DĘTĄ VOL. 2 to kompilacja najnowszych utworów Grzegorza Duchnowskiego, przeznaczonych dla niezwykłego zespołu wykonawców – orkiestry dętej. Orkiestry te, kiedyś niezwykle popularne, w niektórych krajach wciąż obecne w muzycznym krajobrazie na honorowym miejscu (np. w USA), w Polsce stopniowo popadają w zapomnienie. Borykają się z różnej natury problemami, od obciętych dotacji samorządów po niechęć kompozytorów, by pisać utwory na tak wymagający skład instrumentalny. Tym mocniej docenić trzeba wydanie płyty, która po prostu cieszy ucho słuchacza od pierwszej do ostatniej nuty.
Grzegorz Duchnowski to kompozytor współczesny znany z wielu kompozycji orkiestrowych, solowych i kameralnych. Posługuje się w swojej twórczości wieloma nowoczesnymi technikami, nie stroni od atonalnych współbrzmień, multifonów i innych sonorystycznych efektów. Dla orkiestr dętych robi wyjątek, pisząc muzykę tonalną, nawiązującą w stylistyce do muzyki filmowej, wojskowej, wielkich symfoników. Czasem tylko wkracza w harmonie lekko jazzujące lub współczesne. Na prośbę Mirosława Kordowskiego, znanego dyrygenta i popularyzatora działalności tego typu zespołów, stworzył szereg utworów inspirowanych w szczególności polskimi tańcami ludowymi, choć czasem sam tytuł utworu jest nawiązaniem do polskich tradycji lub krajobrazów (Burczybasowy połamaniec, Neptun na Wiśle). Powstały utwory wręcz karkołomne wykonawczo, jednak „okrucieństwo” kompozytora jest tutaj całkowicie wybaczalne ze względu na efekt.
Jak zdradził mi dyrygent, kompozytor nie dał się przekonać do kompromisu w kwestii temp, mamy więc popis wirtuozerii wykonawców, którzy dowiedzieli się dzięki nagraniu, jak wiele możliwości w nich drzemie. W przygotowaniu płyty udział wzięli muzycy z orkiestry Sinfonia Varsovia, stąd nazwa zespołu Orkiestra Dęta Warsaw. Niestety, na co dzień taka nie istnieje na kulturalnej mapie stolicy, a szkoda. Mamy za to w całym kraju wiele innych orkiestr, z których większość to zespoły amatorskie lub półamatorskie o zróżnicowanym poziomie. Z pewnością na ich tle wybijają się profesjonalne orkiestry reprezentacyjne należące do wojska. Wirtuozi z Sinfonii Varsovii to jeszcze wyższa klasa, dorównująca słynnym orkiestrom amerykańskim.
Rozmawiając z Grzegorzem Duchnowskim, dowiedziałam się, skąd biorą się obawy twórców przed komponowaniem dla orkiestr dętych. Po trzydziestu latach nawet on sam nie czuje się jeszcze nieomylnym ekspertem w tej dziedzinie. Trzeba posiadać rozległą wiedzę o możliwościach wykonawczych instrumentów (a tych jest więcej niż w standardowej orkiestrze symfonicznej), o ich skali i najlepiej brzmiących rejestrach. Warto pamiętać, które instrumenty współbrzmią ze sobą znakomicie, a których prawie nie da się zestroić razem (mój typ to połączenie: flet piccolo i klarnet). Sam kompozytor uczył się tego w praktyce, eksperymentując. Istotnie, na wydziałach kompozycji polskich uczelni niewiele czasu, jeśli w ogóle, poświęca się nauce instrumentacji w zespołach dętych.
Kompozycje zawarte na płycie, mimo oczywistych trudności, mają szansę stać się hitami. A szczególnie początkowa fanfara w rytmie mazura, która mogłaby wybrzmiewać podczas różnych uroczystości. Mogłyby też te kompozycje z powodzeniem ilustrować filmy, słyszę tu gdzieś w tle echo Williamsa i Gwiezdnych Wojen, ale też Jerzego „Dudusia” Matuszkiewicza i nieśmiertelnych evergreenów Barei z „Alternatywy 4” na czele. Słychać gdzieś „Wełtawę” Smetany i wiele innych inspiracji z najlepszych źródeł. Są to jednak przede wszystkim znakomite kompozycje autonomiczne, które powinny gościć w salach koncertowych.
Czy mam do tej płyty zastrzeżenia? Tak! Jest za krótka. Pomimo obszernego tłumaczenia, dlaczego lepiej pozostawić słuchacza z niedosytem, dlaczego nie każdy jest gotowy na potężną dawkę muzyki w wykonaniu samych instrumentów dętych – i perkusji, bo trzeba wspomnieć, że w składzie orkiestry dętej mieści się rozbudowana sekcja z ksylofonem, wibrafonem, werblami i innymi bębnami, talerzami i kotłami – i tak jako słuchacz wolałabym, by płyta trwała dłużej; mimo ogromu wyrozumiałości dla kolegów muzyków, którzy balansowali na granicy wydolności układu oddechowego i mięśni twarzy (nie mogę tu zdradzić, jak sami dęciacy nazywają przeciążenie „aparatu gębowego” – to tajemnica). Mam jednak nadzieję, że powstały zaledwie kilka dni temu najnowszy utwór Grzegorza Duchnowskiego jest zalążkiem kolejnej, trzeciej już, płyty, jaka ma szansę powstać przy współpracy wytwórni DUX, kompozytora i niestrudzonego pasjonata, Mirosława Kordowskiego. Na koniec wspomnę jeszcze, że płyta została nagrana w radiowym Studiu S1 im. Witolda Lutosławskiego, co znacząco wpływa na jakość brzmienia. Doskonała realizacja dźwięku i mastering pozwalają cieszyć się muzyką na każdym planie, co podobno jest trudne do osiągnięcia w warunkach studyjnych, a jest udziałem wszystkich, którzy mogą orkiestry dętej posłuchać na żywo. Jeśli nadarzy mi się taka okazja, na pewno wybiorę się na koncert. Póki co mam płytę i gorąco zachęcam, by po nią sięgnąć – tych, dla których to brzmienie jest znajome, i tych, którzy na samo hasło wzdrygają się, a ich myśli szybują automatycznie ku niemiłosiernym fałszom „koncertujących” pod oknami warszawskich blokowisk miejscowych artystów. To nie tak… obiecuję, zaskoczenie będzie tylko pozytywne. Polecam gorąco!