Po co nam ten festiwal? [relacja z Musikfest Berlin]

21.09.2024

Musikfest Berlin w tym roku odbywał się już po raz dwudziesty. Muzycznie koniec lata przynosi zazwyczaj posuchę, zatem niewątpliwie festiwal wprowadza nieco życia do letnich, sennych dni. Wspomniane wydarzenie prezentuje głównie koncerty symfoniczne, choć pojawiają się też koncerty kameralne oraz zespoły wykonujące muzykę barokową. W Filharmonii Berlińskiej przez około trzy tygodnie można było posłuchać muzyki od Bacha po kompozycje z ostatnich lat. W sumie w tym roku odbyło się czterdzieści koncertów, podczas których zaprezentowano ponad sto sześćdziesiąt kompozycji.

 

W tym roku wydarzeniem otwierającym Musikfest Berlin były dwa koncerty brazylijskich muzyków. São Paulo Symphony Orchestra pod batutą swojego szefa Thierry’ego Fischera wykonała utwory Charlesa Ivesa, Alberto Ginastery, Heitora Villa-Lobosa oraz Edgarda Varèse, natomiast São Paulo Big Band zaprezentował brazylijską muzykę popularną.

Berliner Festspiele São Paulo Symphony Orchestra ©Mario Daloia

 

Dziś rzadko można usłyszeć tak interesujący i dobrze dobrany program koncertu. Wszystkie utwory pochodziły z XX wieku i zostały napisane w Ameryce Północnej lub Południowej. São Paulo Symphony Orchestra dała widowni poczuć bogactwo i kolorystykę muzycznego krajobrazu obu Ameryk. Każda z prezentowanych kompozycji posługiwała się innym językiem muzycznym, operowała odmienną sonorystyką. Utwór Ivesa (1906/1936) niejako ewokuje odgłosy natury oraz metropolii. Koncertem skrzypcowym Ginastery (1963) Roman Simovic zaprezentował prawdziwy popis wirtuozerii. Klasyczne motywy nawiązujące do Paganiniego przeplatały się z muzyką z pampy. Poemat symfoniczny „Uirapurú” (1934) czerpie z brazylijskiego folkloru, a zarazem oferuje świeże brzmienie, gdzie tradycyjna kultura spotyka się z modernizmem. „Amériques” (1921/1927) autorstwa Varèse to porażający finał. Utwór ten napisany na dużą orkiestrę oraz jedenastu perkusjonistów jest swoistym manifestem muzycznym, który można porównać jedynie do dzieł takich jak „Święto Wiosny” Strawińskiego.

 

Pod batutą Thierry’ego Fischera brazylijscy muzycy grali z dużym zaangażowaniem. Orkiestra wprawdzie nie miała klarownego, idealnego brzmienia, szczególnie instrumenty blaszane pozostawiały nieco do życzenia, ale energia i pasja muzyków sprawiły, że był to elektryzujący koncert.

 

Po nieco ponadgodzinnej przerwie natomiast odbył się koncert prezentujący odmienną tradycję muzyczną z Brazylii. Wykonano standardy bossa novy oraz popularne samby, w tym legendarne piosenki, takie jak „Garota de Ipanema” Jobima, „Taj Mahal” Ben Jora czy też „Palco” Gila. To wydarzenie zgromadziło jeszcze liczniejszą publiczność niż symfoniczny występ, a na koniec muzykom udało się poderwać ludzi do tańca.

Berliner Festspiele São Paulo Big Band Fabian Schellhorn

 

W przerwie między koncertami miałem okazję porozmawiać z Winrichem Hoppem, dyrektorem artystycznym festiwalu. Zadałem mu przekorne pytanie: „po co nam ten festiwal?”. Pytanie to może być prowokacyjne, ale Berlin ma bogate życie muzyczne, funkcjonuje tutaj pięć stałych orkiestr symfonicznych, które regularnie koncertują, zatem można zastanawiać się, jaki jest sens organizowania dodatkowo festiwalu symfonicznego. Winrich lekko się uśmiechnął, ale odpowiedział z całą powagą, że tego festiwalu Berlin, ale też turyści, którzy odwiedzają to miasto, potrzebują dla edukacji:

„Muzyka jest edukacją. Uczy nas wrażliwości, ale też otwiera na różne światy dźwiękowe”.

 

Jednak taka patetyczna odpowiedź mnie nie zadowoliła, gdyż przecież mamy cały bogaty sezon koncertowy w Berlinie. Dla Winricha festiwal pełni jednak specjalną funkcję:

„Pod koniec lata, gdy berlińczycy stopniowo wracają z wakacji, w tej atmosferze relaksu festiwal przypomina, czym jest Berlin. Przez ostatnie dwadzieścia lat Musikfest stał się częścią miejskiego DNA”.

 

Studenci oraz nawet bezrobotni mogą kupić bilet za trzy euro i doświadczyć na żywo orkiestr z całego świata. Festiwal jest platformą wymiany doświadczeń między muzykami z różnych orkiestr, a dla publiczności możliwością usłyszenia tradycji wykonawczych z różnych stron świata. Winrich Hopp podkreśla, że istotny jest też dobór repertuaru:

„Najczęściej nie jest to tradycyjna muzyka symfoniczna z XIX wieku, ale utwory XX-wieczne oraz najnowsze kompozycje. Pojawia się też muzyka dawna oraz jazzowa. Często nie są to utwory, które moglibyśmy usłyszeć podczas koncertów w czasie sezonu”.

 

Ja jednak dopytuję o sens tego typu festiwali w czasach zmian klimatycznych. Czy mamy moralne prawo posiedzieć dwie godziny i posłuchać pięknej muzyki, gdy stu muzyków musi samolotem przemierzyć ocean i wypuścić w powietrze kilka ton CO2. Po tym pytaniu przez chwilę zapanowała między nami cisza, ale już po chwili Winrich powiedział, że w muzyce, jak w każdej innej branży, musimy bardzo poważnie zastanowić się nad zmianami klimatu:

„Nie możemy jednak przestać koncertować. Trasy koncertowe odbywały się już w XVIII wieku i do dziś są integralną częścią życia muzycznego, również jeśli chodzi o muzykę rozrywkową. Podczas festiwalu w Berlinie trzon koncertów – około 50% jest wykonywanych przez lokalne orkiestry, jednak niezwykle istotne jest, aby publiczność miała możliwość doświadczyć tradycji muzycznych reprezentowanych przez orkiestry z Brazylii czy też Stanów Zjednoczonych. Wymiana, spotkanie, dialog są najistotniejsze w sztuce, ale także w życiu. Musimy działać na rzecz zatrzymania zmian klimatycznych, ale zarazem sami nie możemy się zatrzymać jako społeczeństwo i poddać. Muzyka jest emanacją tego, kim jesteśmy jako społeczeństwo, musimy ją grać, musimy jej słuchać”.

 

Miałem również okazję posłuchać The Cleveland Orchestra pod batutą Franza Welsera-Mösta. Muzycy wykonali pochodzącą z zeszłego roku kompozycję Allison Loggins-Hull „Can You See?”, „Guide to Strange Places” (2001) Johna Adamsa oraz II Symfonię Sergieja Prokofiewa (1924). Orkiestra ta odznaczała się lekkim, klarownym brzmieniem. Instrumenty dęte operowały krystalicznie czystym dźwiękiem. Welser-Möst jest typem intelektualisty świetnie rozpracowującego narrację muzyczną. Pod jego kierownictwem muzycy z Cleveland prezentowali bogate, rozproszone brzmienie.

Cleveland Orchestra Franz Welser Möst, Michael Pöhn

 

Musikfest Berlin nie jest zaledwie kolejnym festiwalem, jednym z wielu, ale ambitnym i ciekawym projektem artystycznym, który po dwudziestu latach funkcjonowania stał się ważną i integralną częścią nie tylko życia muzycznego Berlina, ale całej Europy.

 

Sama sala Berlińskiej Filharmonii jest niesamowita. Nie mam wątpliwości, że akustyka tutaj jest jedną z najlepszych na świecie. Dla mnie to zawsze przeżycie posłuchać tutaj koncertów, jednak tym, którym nie uda się doświadczyć koncertów na żywo, polecam posłuchać transmisji online: https://mediathek.berlinerfestspiele.de/en

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.