Odwaga bycia sobą [o filmie "Wieloryb" Darrena Aronofsky’ego]

11.04.2023
 "Wieloryb"  Darrena Aronofsky’ego

Czy zakochanie jest potrzebne do poczucia bycia szczęśliwym? Czy jest konieczne w relacji dwojga ludzi? Czy cementuje rodzinę, a jeśli dotyczy kogoś nowego, to ją niszczy? Czym jest w tym kontekście głos serca? Można tu mówić o odwadze bycia sobą i dokonywania własnych wyborów lub o odwadze opierania się pokusom w imię swoich (oby!) wartości…

Historia Charliego prowokuje do zadania sobie tych i wielu innych pytań. Charlie był żonaty, ma nastoletnią córkę, Ellie. Charlie płaci alimenty, ale nie widuje córki. Charlie jest gejem. Charlie jest chorobliwie otyły. Charlie jest umierający.

 

I mając jeszcze zaledwie kilka dni życia, Charlie postanawia skonfrontować się z własną przeszłością. Nie chce inwestować w lekarzy, szpital, specjalistyczne leczenie. Nie zamierza naruszać swoich oszczędności ani zmieniać niezdrowych zwyczajów i siedzącego trybu życia. Po prawdzie – nie jest już w stanie zbyt wiele zmienić, ledwo się porusza i fizycznie, i pod wieloma innymi względami rzeczywiście przypomina tytułowego wieloryba. Uwielbia też powracać pamięcią do fragmentu eseju, w którym mowa o tych pięknych, morskich stworzeniach. Uporczywie wraca do kilku ulubionych zdań, choć nikt nie rozumie dlaczego. Ta tajemnica odsłoni się dopiero w finale filmu, gdy to Charlie zdobędzie się na więcej niż kiedykolwiek w – bodaj ostatnim – wysiłku woli.

 

Bo Charlie marzy tak naprawdę jedynie o pojednaniu z porzuconą przed laty córką i to o procesie wybaczania sobie samemu i sobie nawzajem, a także o tym, że ten proces jest trudny i nawet niekoniecznie musi się udać jest nowy film Darrena Aronofsky’ego (m.in. „Requiem dla snu”).

 

Oczywiście Charlie porzucił swoją rodzinę dlatego, że się zakochał. Co więcej, odkrył (czy pełniej uświadomił sobie, bo w filmie zostaje tylko zasygnalizowane, że wcześniej był zagubiony) swoje homoseksualne skłonności. Przeżył kilka szczęśliwych lat z ukochanym, swoim studentem ze studiów wieczorowych, po czym przeżył kolejną utratę – jego kochanek, pochodzący z wierzącej, konserwatywnej rodziny, popełnił samobójstwo. Charliemu pozostaje po nim przyjaźń z jego przyszywaną siostrą, Liz, która opiekuje się Charliem jako pielęgniarka. I tak naprawdę mężczyzna nie ma nikogo innego poza nią, nie licząc chłopaka, który go od czasu do czasu odwiedza, podając się za misjonarza. Charlie pogrąża się więc w depresji, je coraz więcej, nie wychodzi z domu, w zasadzie żyje w izolacji, bojąc się przyznać przed światem, do jakiego stanu się doprowadził. Prowadzi wykłady online, starannie dbając o to, aby kamerka była zawsze wyłączona. Jednocześnie nie żałuje tego, kim jest, nie wstydzi się swojej orientacji, daje sobie prawo do miłości i przełamywania stereotypów. Ale też zdaje sobie sprawę, że jego bliscy mogą się go wstydzić i jednego bez wątpienia szkoda mu bardzo – że porzucił córkę i nieważne w imię czego.

To jest wielka siła „Wieloryba”. Wszyscy stają się tu sobie równi. Nie ma znaczenia, czy ktoś jest heteroseksualny, czy homoseksualny, czy otyły, czy chudy, czy jest misjonarzem, czy tylko go udaje, w co i czy rzeczywiście wierzy. Niektórzy ludzie trafiają na siebie drogą przypadku i to właśnie ten przypadek odmienia ich życie. W ten sposób chłopak głoszący Dobrą Nowinę, Thomas, poznaje córkę Charliego. I to prędzej jej bezkompromisowa postawa uzdrowi jego życie, niż on kogokolwiek uleczy. Może zresztą już sam fakt, że misjonarz niegdyś zapukał do drzwi Charliego i pomógł mu w chwili pierwszego zdrowotnego kryzysu, jest tutaj istotny. Charlie nie umarł pierwszego (z opowiedzianego na ekranie tygodnia) dnia, dzięki czemu dotrwał do spotkania z Ellie.

 

Wieloryb” (reż. Darren Aronofsky, USA 2022) to kameralna opowieść oparta na sztuce Samuela D. Huntera, zarazem scenarzysty filmu. W rolę główną wcielił się Brendan Fraser, słusznie otrzymując za nią Oscara, pozostałe role są zresztą również bardzo dobre (m.in. Sadie Sink jako Ellie, Ty Sympkins jako Thomas, Hong Chau jako Liz, Samantha Morton jako Mary). Jest to wielowymiarowy dramat, który wstrząśnie niejednym widzem. Bynajmniej nie jest to film po prostu o tolerancji i o problemach różnych mniejszości. Aczkolwiek tej tolerancji (i słuchania drugiego) uczy – nie tylko dla gejów, nie tylko dla osób otyłych. Także dla misjonarzy (!), którzy swoją naiwnością, egzaltowaniem i poczuciem lepszości czasem tak nas irytują, iż najchętniej wyrzucilibyśmy ich z domu, o ile w ogóle ich do niego już wpuścimy. Problemy ma każdy, za każdą fasadą coś się kryje, zdaje się mówić nam reżyser. Dlatego „Wieloryb” to raczej próba położenia akcentu na człowieczeństwie jako takim – z jego ułomnościami i momentami zawstydzenia, zachęta do uleczenia się z toksycznego wstydu, docenienia szczerości i postawienia na wybór, a nie splątane myśli i emocje. W swoim dziele Aronofsky zdaje się mówić, że lepiej dać się zranić niż żyć w ukryciu, a relacje nie muszą być zerojedynkowe. Niemniej reżyser nie ma wątpliwości, co jest prawdziwie istotne. Nikogo nie rozlicza za porywy emocjonalne, ale też ich nie aprobuje, gdy w grę wchodzą wartości wyższe takie jak więź z dziećmi.

 

Zobacz zwiastun filmu "Wieloryb":

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.