Zbiorowa niepamięć: Mokosz – demon i bogini
Gdy mowa o żeńskich bóstwach w religiach politeistycznych, na myśl przychodzą nam zwykle boginie starogreckie, jak Afrodyta, Demeter czy Hera, ich starorzymskie odpowiedniki: Wenus, Ceres i Junona, boginie egipskie: Bastet i Izyda czy nawet starofenicka Astarte (Isztar) lub frygijska Kybele. Mało jednak kto jest w stanie przywołać z pamięci imię choć jednej bogini prasłowiańskiej. O ile większość z nas bodaj przypadkiem zetknęła się z imionami bóstw męskich, takich jak Perun, Weles, Swarożyc czy zachodniosłowiański Świętowit, imiona bóstw żeńskich w większości uległy zatarciu i są znane jedynie specjalistom – antropologom i badaczom kultury.
Dola i Niedola
Oczywiście wszyscy chyba wiemy, że topienie Marzanny to zwyczaj, który wyraża radość z nastania wiosny i odejścia/śmierci zimy, symbolizowanej przez wrzucaną do rzeki kukłę. Nie każdy jednak zdaje sobie sprawę, że Marzanna to zachodniosłowiańska bogini śmierci i zimy oraz że występowała ona w wierzeniach wraz z Dziewanną, boginią bujnej, dzikiej przyrody, która przez kronikarza Jana Długosza była utożsamiana ze starorzymską Dianą. Podobnie „dola” jest używanym jeszcze niekiedy słowem, oznaczającym zarazem los i przeznaczenie (znajduje ono zastosowanie w wyrażeniach, takich jak „o, doloż ty moja”, „taka dola”, „ciężka dola”), jednak dużo rzadsza jest świadomość, że pod tym imieniem czczono niegdyś boginię dobrego losu, zaś jej przeciwieństwem była bogini złego losu – Niedola. Kto pamięta jeszcze dwie jaśniejące na nocnym niebie boginie: Zorzę (świt) i Jutrzenkę (Gwiazda Poranna)? W końcu, kto słyszał o najważniejszej z nich wszystkich Mokoszy? A przecież właśnie tam, głęboko w prasłowiańszczyźnie, tkwią nasze korzenie. Chociaż na co dzień o nich nie myślimy, zaś w szkole uczymy się głównie mitologii greckiej i rzymskiej w opracowaniu Jana Parandowskiego, warto chyba byśmy znali nasze rodzime boginie i boginki, nawet jeśli swą mocą oraz znaczeniem nie dorównują wyniosłym Olimpijkom.
Wielka Matka niejedno ma imię
Aleksander Brückner, wybitny polski slawista i historyk literatury, przedstawia Mokosz jako trzecie pod względem ważności, po Perunie i Welesie, bóstwo słowiańskie. Przypomina, iż była ona niegdyś traktowana jako obrończyni kobiet oraz strażniczka ich pracy; w szczególności zaś zajęć, takich jak skubanie drobiu, hodowla i przędzenia lnu oraz strzyżenie owiec. Na ofiarę dla niej przeznaczano kawałki wełnianych tkanin. Często uważano ją za boginię wróżenia i modlitw (Brückner podaje tu przypadek kobiety z XVI wieku, którą ksiądz podczas spowiedzi pytał, czy „chodziła do Mokszy”, czyli czy prosiła, aby jej wróżono). Przede wszystkim była jednak orędowniczką życia, opiekunką narodzin, zmysłowej miłości oraz roślinnej wegetacji. To ona stanowiła ucieleśnienie bujności przyrody oraz potęgi cyklu życia – śmierci – życia, wiecznego jak sama natura kręgu rozkwitu i więdnięcia, wzrostu i zaniku. Tak pojmowana Mokosz może być utożsamiana z obecną w wielu kulturach starożytnych postacią Magna Mater, wielkiej bogini, o której Robert Graves pisał następująco:
Na początku była Bogini Matka – tak mogłaby zaczynać się jej Ewangelia.Wielką Boginię znają – lub znały, a jedynie o niej zapomniały – wszystkie ludy Ziemi. Jej objawienia i początki ludzkiej wiedzy o niej giną w mgłach prehistorii: może była jeszcze Bóstwem Atlantydy lub przynajmniej ocalałych z niej rozbitków. Cześć dla niej i wiedza o niej dotarły w najlepszym stanie na starożytny Bliski Wschód i do basenu Śródziemnomorza, ale nieobce też były ludom indoeuropejskim. Ludy tych obszarów znały ją pod wieloma imionami: Insnna, Isztar, Asztarte, Hebat, Kybele, Anahita, Izyda, Potnia, Gaia, Rea i Demeter – to personifikacje Bogini Matki u Sumerów, Akadów, Kananejczyków, Hetytów, Frygijczyków, Persów, Egipcjan, Kreteńczyków i Greków. Wielka Bogini, przez Rzymian nazywana Magna Mater, jest Matką bogów i ludzi.
Kochanka i matka
Postać bogini Mokoszy miała silny związek zarówno z symboliczną płodnością ziemi, przez co odpowiadała greckiej Demeter (rzymskiej Ceres), jak i ze zmysłową miłością ludzi, będącą dziedziną, która w mitologii greckiej i rzymskiej należała do Afrodyty (Wenus). Zresztą i sama Mokosz była matką syna, który urodził się z jej związku z najwyższym z bogów, Perunem. Jakub Bobrowski i Mateusz Wrona tak opisują pierwsze spotkanie Mokoszy z Perunem w swojej książce Mitologia słowiańska:
Stała w wodzie aż po biodra. Długie jasne włosy opadały falą spod wianka na smukłe ramiona. W ręku trzymała kwiat nenufaru, który podniosła do twarzy, upajając się zapachem. Na brzegu leżała jej szata, jasna i cienka niby sieć pajęcza. Zaciekawiony Perun podszedł bliżej. Bogini odwróciła się, a jego oczom ukazała się piękna jasna twarz o delikatnych rysach. Miała duże oczy i pełne usta, tak czerwone, że Perun był prawie pewien, iż zabarwiła je sokiem malin. Jej kształtne jędrne piersi zafalowały, kiedy ruszyła w stronę brzegu. Perun nie mógł zrozumieć, jaką mocą ta istota wprawia go w tak ogromny zachwyt. – Czy to ty sprawiasz, że las żyje i rodzą się w nim zwierzęta? – zapytał Perun, kiedy nieznajoma znalazła się obok niego. – Ja jestem życiem – odparła tajemniczo […]. Perunowi aż wirowało w głowie, dlatego nie zauważył, że wokół nich wystrzeliła z ziemi bujna roślinność – kolorowe kwiaty i wysokie trawy, a na samym końcu rozmaite zboża. Taka to była bogini. Roznosiła światu nowe życie, a wszędzie tam, gdzie się udała, pojawiały się nowe rośliny i zwierzęta. Wkrótce zapełniły one całą ziemię. Perun, mając w pamięci cudowne chwile ze swą kochanką oraz mokrą trawę, na której spoczęli, nadał jej imię Mokosz. Stała się ona symbolem nowego życia i wszystkiego, co wyrasta z wilgotnej gleby. Sama również była płodna niczym wiosenna ziemia, bo wkrótce urodziła Perunowego syna.
Skromna prządka czy diablica?
O wiele mniej pochlebny obraz Mokoszy kreśli Aleksander Gieysztor, według którego Mokosz była bóstwem czczonym na Rusi i uznawanym za jednego z demonów. W dużej mierze może to być tłumaczone faktem, iż często wymieniano ją obok takich żeńskich demonów niższego rzędu, jak dziwożony, rodzanice i wiły. Jej osoba kojarzona bywa z postacią „ziemi matki wilgotnej”, zaś za źródłosłów imienia „Mokosz” uznaje się słowiański rdzeń „mok-” (moczyć) lub sanskryckie makhá „szlachetny, bogaty”. Miejsce, jakie ta bogini zajmowała w panteonie bóstw słowiańskich, potwierdza Powieść minionych lat, księga dziejopisarska ukazująca historię państwa staroruskiego od czasów najdawniejszych do XII wieku (jej autorstwo tradycja przypisuje kijowskiemu mnichowi Nestorowi, stąd alternatywna nazwa Kronika Nestora).
Magna Mater w wersji micro
Niektórzy badacze uznają istnienie Mokoszy za przetrwały w kulturze słowiańskiej relikt jeszcze starszego bóstwa, indoeuropejskiej Matki Ziemi, czyli właśnie Magna Mater. Aleksander Gieysztor podkreśla jednak (powołując się na stanowisko Dittricha), iż swojska Mokosz nigdy nie przejęła cech przypisywanych Wielkiej Matce w kultach orientalnych, zadowalając się boskim odpowiednikiem skromnej pozycji zajmowanej przez kobiety w kulturze wczesnoagrarnej. Nawet i po zaprowadzeniu na ziemiach słowiańskich chrześcijaństwa Mokosza lub Mokusza, przedstawiana jako wysoka, postawna kobieta z dużą głową i długimi rękoma, opiekowała się przędzeniem wełny oraz tkaniem lnu, toteż często ukazywano ją z kołowrotkiem i kłębkiem wełny w dłoni. Co bardziej zabobonne osoby łączyły dobroczynną boginię z owianym złą sławą wróżbiarstwem lub też grzechami wiązanymi z ludzką seksualnością. I tak to kolejny raz dała o sobie znać niejednoznaczna ocena Mokoszy, która w ludzkiej świadomości bywała już to ukochaną najwyższego z bogów, już to kobiecym demonem, troskliwą opiekunką życia i złowrogą rozpustnicą. A może taki już los każdej nieprzeciętnej kobiety?