Land Art - sztuka ziemi
Land Art jest efemeryczny! Tworzenie dzieła oznacza tutaj również akceptację rytmu natury. Pory roku mijają, wieje wiatr, pada deszcz… W większości przypadków dzieło przetrwa jedynie przez kilka godzin lub kilka dni. Land Art wymaga zatem odrobiny pokory. Pozostawienie naturze pracy, której właśnie poświęciło się czas, nie zawsze jest łatwe.
Skąd się wziął i czym jest Land Art
W latach sześćdziesiątych artyści amerykańscy stanęli między Pollockiem a Rothko zagubieni, nie wiedząc, w którą pójść stronę. Stąd intelektualna przygoda Land Artu narodziła się właśnie w Stanach Zjednoczonych na przełomie lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Walter de Maria (któremu zawdzięczamy określenie Land Art), Michael Heizer, Robert Smithson, Robert Morris i Dennis Oppenheim zawsze chcieli przyczynić się do narodzin typowo amerykańskiej sztuki, gdzie wspaniałe plenery (pustynie Utah, Nevady i Nowego Meksyku, Wielki Kanion, itp.) odegrałyby główną rolę. Ich celem było uwzględnienie zasady instalacji w naturze z wykorzystaniem surowców naturalnych.
Od czasu renesansu estetyzacja przyrody ograniczała się tylko do doświadczenia pejzażowego. Naturę w sztuce podziwialiśmy z daleka jako obraz. Dopiero wiek XIX, dzięki wynalezieniu gotowych farb olejnych, pozwolił impresjonistom opuścić pracownie i malować w plenerze. Twórcy Land Artu poszli jeszcze dalej. Odrzucili farby, pędzle i podobrazia! Nie byli pierwszymi, którzy sztukę tworzyli z tego, co dawała natura. Myślę, że świątynia w Stonehenge, reliefy na płaskowyżu Nazca, kolosy z Wyspy Wielkanocnej oraz piramidy w Egipcie były wielką inspiracją dla twórców Sztuki Ziemi. Zresztą prawie każdy z nas doświadczył takiego działania, budując zamki z piasku, szałasy z gałęzi czy układając mozaiki z kamieni lub muszelek. To jak to jest? Każdy z nas jest artystą Land Artu? I tak, i nie… Wiemy, że przepis na sztukę nowoczesną jest znany i prosty. Wystarczy zorientować się, co kultura uznaje za najważniejsze, a potem to propagować lub – w zależności od kontekstu – być przeciw. Lata sześćdziesiąte to końcówka ery Wodnika, Dzieci Kwiatów. Zaczyna się aktywna działalność ekologiczna, zarówno w Stanach, jak i w Europie. Manifest Land Artu doskonale wpisał się w ten nurt.
Definicja Land Artu
Land Art, czyli Sztuka Ziemi, to nurt należący do sztuki współczesnej, który wykorzystuje naturę i to, co ona oferuje – drewno, piasek, wodę, skały itp. Z tego tworzone jest dzieło artystyczne. W plenerze, czyli lesie, parku, na plaży lub pustyni. Większość tych prac jest niszczonych przez samo środowisko naturalne. Narażone na działanie czynników atmosferycznych dzieła podlegają erozji, moknąc na deszczu, gnijąc pod śniegiem czy schnąc w pustynnym słońcu. Często artyści tworzą prace na brzegach rzek lub na morskich plażach, by śledzić przyspieszony przebieg niszczenia dzieła przez wodę. Bardzo ważnym elementem sztuki Land Artu jest monitorowanie dzieła kamerą lub aparatem fotograficznym. Te fotograficzne wspomnienia i filmy mają nam pokazywać, jak wygląda Land Art, jak przebiega naturalny proces niszczenia przez naturę. Bo to ona nadaje znaczenia dziełu. Już jej nie reprezentujemy, to ona jest aktorem, jest artefaktem. Sztuka jest tutaj w pełni zintegrowana ze środowiskiem naturalnym. Jednocześnie widz jest wprowadzany w obserwację całości otaczającej dzieło przyrody, gdyż prace te są projektowane oraz instalowane w krajobrazie naturalnym i dzikim. Czy jest to miejsce, które inspiruje do pracy, czy też praca, która to miejsce tworzy? Nikt nie wie. Ale tutaj sztuka stała się sercem natury. Jest ona przeważnie efemeryczna i krucha. Stara się ukazywać niezwykłe bogactwo pozornie bardzo ubogich przyrodniczo miejsc – pustyni, skalistych gór, pustkowi. Dzieła ukazują to, co już jest, i poprzez ingerencję w pejzaż sublimują to. Pracy artysty nigdy nie można właściwie ocenić ze względu na lokalizację dzieła, które może zmieniać się z minuty na minutę. Wystarczy trochę wiatru, zasłona z chmur, zmiana oświetlenia, nawet mały deszcz. Większość prac od początku jest skazana na zniszczenie i zniknięcie. Artysta pozwala naturze decydować o tym, co wspólnie z nią wykonał. Wyzwalanie zachwytu u ludzi poprzez podkreślanie tego, co ulotne – na tym polega ambiwalencja sztuki Land Art.
Artyści Land Artu oraz ich dzieła
Land Art, forma monumentalnej i abstrakcyjnej rzeźby wpisanej w rozległe przestrzenie północnoamerykańskiego krajobrazu, miał być sztuką, którą można eksplorować i doświadczać w równym stopniu, jak oglądać. Niestety wiele z tych dzieł już nie istnieje. W latach 60. XX w. w Nowym Jorku powstała pierwsza w swoim rodzaju wystawa „Earth Works”, pod przewodnictwem Roberta Smithsona, jednego z twórców i wielkiego teoretyka Land Artu. Potem nastąpiły kolejne wystawy świadczące o integracji Sztuki Ziemi z kulturą artystyczną. Ten nurt w sztuce trwa nadal i trudno go zatrzymać.
Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, gdy problem ochrony planety jest sprawą najważniejszą. Zakwestionowana jednak zostaje relacja sztuki i pieniędzy. Artyści chwytają się natury, aby wyrazić siebie bez ograniczeń. Land Art ma być przeżywany, a nie sprzedawany. Dzieło ma być przeżyciem metafizycznym powiązanym ze światem realnym. Chociaż twórczość nie jest już zarezerwowana dla galerii czy elity, to jednak wiele prac Land Artu stało się ogromnymi przedsięwzięciami o kolosalnym budżecie. Tak było, gdy Robert Smithson stworzył swoją słynną „Spiral Jetty” o długości 457 m z bazaltowych kamieni, zaburzając tym samym pejzaż plaży na półwyspie Rozel Point na północno-wschodnim brzegu Wielkiego Jeziora Słonego. Używając ponad sześciu tysięcy ton czarnych bazaltów i ziemi z tego miejsca, Smithson u brzegu wody utworzył spiralę, która wije się przeciwnie do ruchu wskazówek zegara. Ważną postacią tego nurtu był również Christo, który rozpostarł pomarańczową zasłonę z materiału nad górzystą autostradą stanu Kolorado. Praca stała tylko przez 28 godzin, zanim zniszczył ją wiatr. Zainspirowani śnieżnym płotem w 1972 roku Christo i jego partnerka Jeanne-Claude rozpoczęli przygotowania do „Running Fence”. Powstało około 40 km płotu z białego nylonu, podpartego stalowymi słupkami i stalowymi linami, biegnącego przez kalifornijski krajobraz aż do oceanu. W zamian za tymczasowe użytkowanie ziemi rancz artyści zgodzili się zapłacić właścicielom oraz przekazać im użyte do tworzenia dzieła materiały. Budowa płotu rozpoczęła się w kwietniu 1976 roku, a projekt zakończył się dwutygodniową wystawą we wrześniu, po której został zdemontowany. Ten sam duet postanowił otoczyć 11 wysp w zatoce Biscayne w Miami różową tkaniną polipropylenową, unoszącą się na powierzchni wody. „Surrounded Islands” ukończono 7 maja 1983 roku przy pomocy 430 pracowników i można było podziwiać je przez dwa tygodnie. Ich „Parasole” z 1991 roku obejmowały równoczesne rozstawienie niebieskich i złotych parasoli odpowiednio w Japonii i Kalifornii. Projekt 3100 parasoli kosztował 26 milionów dolarów i przyciągnął trzy miliony odwiedzających. Christo zamknął wystawę przedwcześnie po tym, jak w Kalifornii zginęła kobieta w wyniku przewrócenia się parasola.
Artysta Konstantin Dimopoulos pomalował drzewa ultramarynowym błękitem, Nancy Holt stworzyła cztery ażurowe betonowe tunele na środku pustyni, umożliwiające obserwowanie wschodów i zachodów słońca oraz podziwianie konstelacji gwiazd. Marinus Boezem jest autorem „Zielonej Katedry” zbudowanej ze 178 topoli imitujących konstrukcję katedry Notre-Dame. To, moim zdaniem, najciekawsze przykłady nurtu Land Art.
Land Art w Polsce
Choć Sztuka Ziemi nie zyskała w Polsce takiej popularności jak za oceanem, mamy też swoich przedstawicieli tego kierunku. Funkcjonując na obrzeżach wielkiej sztuki, Land Art nieoczekiwanie przeżywa mały renesans. Niezwykle ciekawym artystą jest Jacek Tylicki. Nadał on nowe znaczenie Sztuce Ziemi, wprowadzając w życie całkowicie nowatorski projekt zatytułowany „Natural Art”, w którym oddał tworzenie sztuki całkowicie w ręce natury. Tylicki zostawiał arkusze płótna oraz papieru w obszarach zamieszkiwanych tylko przez dzikie zwierzęta. Po dłuższym czasie pokazywał on dzieła sztuki stworzone wyłącznie przez naturę, z naniesionymi na płótno śladami zwierząt oraz odciskami działania spadających liści, strug deszczu itp.
W ostatnich latach echa Land Artu spotkać można było w pracach Julity Wójcik (ogródki warzywne, malowanie wody jeziora) czy w efemeryczno-ekologicznych projektach Cecylii Malik „365 drzew” (przez cały rok codziennie wdrapywała się na inne) czy „6 rzek”. Chyba jednak najbardziej spektakularną pracą gatunku jest „Projekt Mars” Jarosława Kozakiewicza, czyli zagospodarowanie terenów po nieczynnej kopalni węgla brunatnego na niemieckim Pojezierzu Łużyckim. To wielka (250 × 350 m) kompozycja usypana z ziemi, porośnięta trawą i mająca kształt ludzkiego ucha (widocznego wszelako dopiero z lotu ptaka). Coraz więcej polskich artystów próbuje sił w sztuce Land Artu. W ogrodach botanicznych pojawiają się rosnące szałasy i kwitnące rzeźby, w Toruniu zakładane są ptasie blokowiska, w lesie koło Zawoi zbudowano wielkie wiklinowe gniazda wokół drzew. Polska sztuka Land Artu ma się doskonale. Jeśli jednak tak się stanie, że dzieła Sztuki Ziemi rozwieje wiatr, zasypie piach, zaleje woda, to pozostaje jeszcze Toruń ze swoją dziesiątą edycją Land Art Festiwal, festiwal w Zwierzyńcu oraz ten organizowany pod Lublinem przez fundację Latająca Ryba.
Niech czas ucieka
Wprawdzie Land Art nie ma już dziś tej siły kontestacyjnej jak przed pół wiekiem i dawno utracił też walor nowości. Publiczności także nieco się opatrzył, a cała ideologia gdzieś się ulotniła, bo dziś spora część sztuki jest antykomercyjna. Wielu klasyków gatunku nie żyje lub jest zbyt sędziwych, by ganiać z łopatą po polach lub wdrapywać się na drzewa. I jeżeli już z czymś kojarzy się dziś Sztuka Ziemi, to chyba najbardziej z ekologią. Bo czyż to nie jest pożyteczne połączenie: wycieczka dla zdrowia plus kultura dla ducha? W większości przypadków dzieło zanurzone w naturze może przetrwać zaledwie kilka godzin lub kilka dni. Ginie powoli lub szybko praca, której poświęciło się setki godzin. Aby wejść w cykl czasu, można stworzyć dzieło ewoluujące. Odwiedzając je kilka razy w ciągu roku, można przy pomocy kamery zapisać zmiany, które dokonały się wraz z porami roku. Zdarza się, że zarówno artyści, jak i zwiedzający są zdumieni zmianami, jakich dokonała natura, obcując z dziełem. Land Art jest dziś szeroko badany, ponieważ wyznaczył punkt, od którego możemy zrozumieć, jak zmieniły się parametry sztuki. Jednakże połączenie podejścia artystów oraz krytyków tworzy pewne zawirowania teoretyczne. Wspólne pochylenie się nad rozwikłaniem mechanizmów semiotycznych i konceptualnych tego nurtu przyczyniło się do uznania go jako sztuki.
Przyglądając się pracom Land Artu, mam bardzo mieszane uczucia. Rozumiem, że powstał głównie po to, by uzmysłowić człowiekowi, że natura, która go otacza, nie jest wieczna i wymaga poświęcenia jej czasu i troski. Nawiasem mówiąc, te artystyczne poszukiwania owszem – pomagają uświadomić sobie kruchość natury, ale spiralna grobla czy inne artefakty są ingerencją w dzieło stworzenia. Wydaje mi się, że tego rodzaju twórczość artystyczna jest też pewnego rodzaju uproszczeniem w sztuce. Mimo że stoi gdzieś na pograniczu rzeźby i konceptualizmu, nie wymaga tak wielkiego wkładu talentu jak sztuka tradycyjna, w której mistrzostwem jest ukazanie przestrzeni w dwóch wymiarach, a nawet w czerni i bieli. Metafizyka rozpływa się więc jak mgła. Niemniej jednak zachwycają mnie „Tunele słońca” Nancy Holt czy działania Olafura Eliassona, który przywiózł z Grenlandii bloki lodowca, które topniejąc przed Tate Modern, uświadamiają nam powagę globalnego ocieplenia. Land Art na swój sposób podnosi świadomość ekologiczną wśród ludzi, zarówno tych, którzy ziemię uprawiają, jak i tych, którzy ją podziwiają. Jednak ogromne pieniądze, które przeznaczono na przykład na kurtynę w Kolorado, mogłyby pomóc w nawodnieniu pustyni, gdzie ludzie umierają z głodu. Cóż z tego, że wielu, będąc w duchu Land Artu, nie niszczy przestrzeni naturalnej. Są prace wykonywane z poszanowaniem terenu, ale są i takie, które bardzo go zaburzają. Ludzki ślad powinien być tak lekki, jak tylko to możliwe. Patrząc na piękny krajobraz niezakłócony ingerencją człowieka, czujemy granice ciała i jego miejsce w kosmosie. Mamy pewność, że największym artystą jest Stwórca.