Słuchajmy siebie nawzajem [Inauguracja Sezonu Artystycznego w Filharmonii Łódzkiej]
Tegoroczna Inauguracja Sezonu Artystycznego w Filharmonii Łódzkiej była dla słuchaczy niezwykle intrygującym wydarzeniem, które z pewnością pokazało, że w tym mieście króluje muzyka przez wielkie „M”.
Ten wieczór rozpoczął się od uczczenia 50. rocznicy śmierci światowej sławy dyrygenta oraz kompozytora – Pawła Kleckiego, pochodzącego właśnie z Łodzi. W programie znalazła się Sinfonietta op. 7 – dzieło na wielką orkiestrę smyczkową. Już od pierwszej części (Allegro appasionato) muzycy pod kierownictwem maestro Pawła Przytockiego pokazali, że znakomicie radzą sobie z budowaniem emocji za pomocą dynamiki, a w szczególności pięknego, tlącego się piana. Utwór Kleckiego z pewnością wymaga ogromnej dozy skupienia i bardzo precyzyjnych wejść, których momentami brakowało. Kolejna część niestety sprawiała wrażenie nieco rozmytej dźwiękowo-rytmicznej plamy. Ostatnia część przywodziła na myśl muzykę programową. Instrumenty prowadziły wielowątkowy dialog, naśladując się i kontrastując ze sobą nawzajem.
W 50. rocznicę śmierci Pawła Kleckiego nie tylko Filharmonia Łódzka wspomina jego osobę i dorobek artystyczny. Prowadzący koncert – Konrad Mielnik wspomniał, iż „Paweł Klecki i muzyka Łodzi” to tyłu wystawy czasowej organizowanej przez Muzeum Miasta Łodzi, którą można podziwiać już od 23 września.
Tego wieczoru w mojej głowie pojawiło się pytanie – jak to jest siedzieć na scenie i wykonywać swój własny utwór? A z drugiej strony – jak to jest siedzieć na scenie z tak wybitnym kompozytorem i wykonywać jego dzieło? Drugą wyjątkową okazją uczczoną podczas inauguracji była 85. rocznica urodzin wybitnego kompozytora Zygmunta Krauzego, który tego wieczoru zasiadł przy fortepianie wraz z Orkiestrą Symfoniczną Filharmonii Łódzkiej, by wspólnie wykonać swój „II Koncert fortepianowy”. Napisany w 1996 roku utwór jest najlepszym przykładem nurtu unistycznego – stworzonego przez samego kompozytora wskutek inspiracji twórczością Strzemińskiego. Muzycy w znakomity sposób ukazali najważniejsze elementy stylistyki Zygmunta Krauzego, cechującej się dążeniem do braku kontrastów oraz przedstawianiem utworu jako fragmentu większej całości, co sprawiało wrażenie, że muzyka nigdy się nie zaczęła i nigdy się nie skończy. Każda z czterech części utworu odnosi się do innego miejsca kultu religijnego. Konrad Mielnik podkreślił, że muzyka ta nie jest inspirowana bezpośrednio tamtymi miejscami ani nie czerpie z ich kultur. Została zaś stworzona wedle własnego języka dźwiękowego obrazującego pewne idee. W pierwszą część (Delfy) kompozytor wprowadził słuchaczy za sprawą repetowanych dźwięków fortepianu, którym z czasem wtórowały instrumenty perkusyjne, a także kolejne grupy orkiestry. Za sprawą drugiej części (Toetihuacan) na salę koncertową rozlała się ogromna energia płynąca z kaskadowych skoków w partii solowej, którym towarzyszyły miejscami akcentowane pochody smyczkowe. W części trzeciej (Kyongju) słuchacz zostaje zderzony z wielowątkowym i repetytywnym dialogiem instrumentów dętych blaszanych, którym towarzyszą miarowe uderzenia w partii fortepianu, by następnie płynnie przejść do typowo unistycznych faktur okalanych przez liryczne smyczkowe melodie. Do ostatniej części (Jerozolima) przechodzimy attaca. Pełne emocji, rozedrgane partie sprawiały wrażenie niezwykle świetlistych, wręcz momentami promieniujących brzmień, które pozostawiają w słuchaczu poczucie uduchowienia.
Po wybrzmieniu ostatnich dźwięków na scenie pojawił się dyrektor filharmonii Tomasz Bęben, by wręczyć jubilatowi wyjątkowy prezent, a mianowicie „Dusze filharmonii” – certyfikowane, autentyczne części instrumentów używanych przez Muzyków Filharmonii Łódzkiej. Dyrektor wspomniał, że za każdym razem te „Dusze” wyglądają inaczej. „Jeśli dźwięk jest energią, to sądzimy, że w tych maszynkach, w tych kołkach, w tej duszy, która tutaj również jest zamieszczona w piękny sposób, jest ta uśpiona energia, którą pan ożywia. To bardzo rzadki prezent, który przekazujemy naszym gościom”. Jubileuszową część koncertu Zygmunt Krauze zamknął słowami: „Tak się dobrze z wami grało! Chciałbym, żeby tak zostało, żebyśmy mogli się razem spotkać i słuchać siebie nawzajem, słuchać siebie nawzajem!”. Zwieńczeniem koncertu było słynne dzieło Antonína Dvořáka – VIII Symfonia G-dur op. 88, której wykonanie nie pozostawiło złudzeń, że będzie to dobry sezon!