Filharmonia Krakowska – nadzieje i szanse a „rzeczywistość skrzeczy”…

26.04.2024

Dyskusja dotycząca konieczności wybudowania własnej siedziby Filharmonii Krakowskiej toczy się nieprzerwanie od lat 60. XX w. Co zastanawiające – wszyscy tę konieczność widzą i co do zasady się zgadzają, a pomimo wysiłków kolejnych dyrektorów marazm trwa.

 

Doskonale pamiętam, jak przed laty jako 5-latka pierwszy raz uczestniczyłam w koncercie w Filharmonii Krakowskiej. Trochę z konieczności, a trochę przypadkiem, bo rodzice nie mieli mnie z kim zostawić w domu… Cała rodzina mniej lub bardziej związana zawodowo lub z zamiłowania z muzyką i teatrem chciała posłuchać gry stojącego u progu wielkiej kariery Krystiana Zimermana. Znalazłam się w gmachu, który wydawał mi się ogromny, a przede wszystkim tak bardzo przepełniony tłumem elegancko ubranych ludzi, że aż zrobiło się duszno i trudno było przecisnąć się na swoje miejsca. Koncert był olśnieniem, słuchałam jak zaczarowana. Potem mama zaprowadziła mnie do malutkiej garderoby po autograf, który przechowuję do dziś, a uroczy maestro Jerzy Katlewicz, usłyszawszy, że to moja pierwsza wizyta w filharmonii, wstał, pocałował mnie w dziecinną rączkę i rozbawiony moim zakłopotaniem wyraził nadzieję, że od teraz będę już stałym bywalcem sal koncertowych. Tak się też i stało, choć pewnie nikomu przez myśl wtedy nie przeszło, że profesjonalnie zajmę się muzycznym dziennikarstwem…

 

Od tego momentu upłynęło wiele czasu. W Krakowie występowały słynne orkiestry, wielcy soliści i dyrygenci. Zawsze powtarzał się ten sam scenariusz: walka o bilety, zbyt mała liczba miejsc dla publiczności, dostawki, krzesła poustawiane na ciasnej estradzie, a potem zdziwienie wykonawców nieprzyzwyczajonych do aż tak skromnych warunków pracy, słyszących zgrzyt przejeżdżających obok budynku tramwajów albo sygnał karetki towarzyszący wycyzelowanym dźwiękom wychodzącym spod palców mistrzów fortepianu czy skrzypiec. Część publiczności z zażenowaniem i wstydem spuszczała głowy, udając, że nic takiego się nie dzieje. Ot, miejska codzienność… Nieprawda – działo się! Oto miasto dumnie i nieco patetycznie określane kulturalną stolicą Polski, miasto z ogromnymi tradycjami artystycznymi, miasto opiewane przez poetów i pisarzy, miasto niepokorne od zawsze boryka się z problemami, które wydają się być węzłem gordyjskim. Okazuje się, że Kraków Wyspiańskiego nie potrafi poradzić sobie z „chocholim tańcem” niemrawości. Tkwi pogrążony w braku decyzji, koncepcji, niedofinansowaniu, sprzeczkach frakcji politycznych czy lokalnych decydentów. Tymczasem budynek użytkowany przez Filharmonię Krakowską to sporych rozmiarów… kamienica wybudowana w 1931 roku u zbiegu ulic Straszewskiego i Zwierzynieckiej według projektu Józefa Pokutyńskiego. Miał to być dom katolicki, w którym pierwotnie mieściło się kino. Bardzo piękna sala doskonale nadawała się do funkcji przypisanej jej przez architekta. Kameralnej wielkości znakomicie sprawdzała się jako, powiedzmy, dom kultury prowadzony na wysokim poziomie. W trakcie II wojny światowej powstała tam Filharmonia Generalnej Guberni – równie kameralna, bo pomyślana pod kątem publiczności składającej się głównie ze stacjonujących w Krakowie okupacyjnych, niemieckich urzędników, wojskowych i ich rodzin. Mizeria ekonomiczna i tragiczna sytuacja powojennej Polski tłumaczą, dlaczego zdecydowano, by powołana do życia w roku 1945 Filharmonia Krakowska pozostała w tym miejscu. Pomimo wszelkich niedostatków, braku sali prób i odpowiedniego zaplecza cieszyła melomanów już samym istnieniem. Taki stan trwał latami. Miasto się rozwijało i rozrastało, przybywało mieszkańców, a instytucje kultury zaczynały upominać się o własne siedziby, bo dawne i traktowane zastępczo stawały się zbyt ciasne i po prostu nieprzystające pod kątem technicznym do wymogów współczesnego świata. Latami na nowy gmach czekała Opera Krakowska dzieląca scenę z Teatrem im. Juliusza Słowackiego. Podobny los spotkał Capellę Cracoviensis czy powstałą nieco później Sinfoniettę Cracovię. Długo na swe lokum czekał zespół Cracovia Danza. Przemiany ustrojowe dające nadzieję na nowe otwarcie, wybuch radości i entuzjazmu szybko zgasły przytłoczone natłokiem problemów dnia codziennego, wiecznym niedofinansowaniem, a dla niektórych wręcz niemożnością odnalezienia się w nowej rzeczywistości. Kolejną szansą było przystąpienie do Unii Europejskiej. Otwierały się nowe możliwości pozyskiwania funduszy, powstawały liczne programy grantowe. Wiele polskich miast natychmiast przystąpiło do korzystania z tych możliwości. Dlaczego Kraków stał w miejscu i biernie przyglądał się zmianom? Przyczyn jest wiele. Po pierwsze okazało się, że miasto ma bałagan i nieuregulowaną sytuację odnośnie do własności gruntów i budynków. Po drugie różne instytucje kultury podlegają różnym jednostkom administracyjnym. Opera i Filharmonia są pod nadzorem Małopolskiego Urzędu Marszałkowskiego, podobnie jak niektóre teatry. Miasto ma pod skrzydłami m.in. Capellę Cracoviensis i Sinfoniettę Cracovię. Do głosu doszły partykularne wizje, wzajemnie sprzeczne koncepcje, nie do końca jasne procedury i konkursy wspierane przez lokalnych działaczy samorządowych, brak środków z tzw. centrali w Warszawie… Słowem – pat. Obronną ręką jako pierwsza wyszła Opera Krakowska, która pokonała niemoc i w roku 2008 premierą Diabłów z Loudun Krzysztofa Pendereckiego hucznie otworzyła własną siedzibę przy ul. Lubicz 48. Pomimo powszechnej radości z samego faktu powstania nowego gmachu operowego podniosły się liczne głosy krytyki co do wyboru zrealizowanego projektu autorstwa Romualda Loeglera. Wymogi konserwatora zabytków nakazały zachowanie sporej części dawnej poaustriackiej ujeżdżalni koni przez lata użytkowanej jako… kino pod nazwą Dom Żołnierza oraz… sceny Operetki Krakowskiej! Już to samo pokazuje absurdy krakowskiej sytuacji lokalowej rodzimych jednostek kultury oraz wzbudza sporo kontrowersji. Niemniej stanowisko nadzorcy, pomimo wątpliwości co do zabytkowego charakteru owej chylącej się ku ruinie ujeżdżalni, było nieprzejednane. Spora jej część stanowi obecne foyer i wywołuje ironiczny uśmiech odwiedzających ten przybytek sztuki. Sama bryła pozostała bliższa kinu lat 70. Brak tu jakichkolwiek atrybutów czy symboli przynależnych teatrowi operowemu; z zewnątrz nic nie wskazuje, że to budynek o charakterze muzycznym. Niewielka scena i widownia, takież zaplecze, mizeria pomieszczeń administracyjnych, brak możliwości dodatkowego wykorzystania ewentualnie wygospodarowanej przestrzeni z powodów konstrukcyjnych ukazują, jak ważny jest staranny wybór samego projektu, co z całą stanowczością, pod kątem planowania nowego gmachu Filharmonii Krakowskiej, podkreśla dr Piotr Lityński – krakowianin mieszkający na stałe w Szwajcarii, meloman odwiedzający liczne sale koncertowe na całym świecie, szczególnie uważny na sprawy związane z koncepcją architektoniczną sal koncertowych za sprawą wrażliwości wyniesionej z domu rodzinnego i zawodu jego ojca – architekta oraz matki – muzykolożki: „Nie chcę być sarkastyczny, ale królewski Kraków od dawna powinien dysponować gmachem filharmonii z prawdziwego zdarzenia; to obecnie norma dla znacznie mniejszych miast. Trudno zrozumieć fakt, że duże miasto uniwersyteckie, miasto wielu teatrów, w tym narodowych, muzeów, miasto, w którym znajduje się Akademia Sztuk Pięknych, Akademia Muzyczna, Akademia Sztuk Teatralnych, Opera, nie posiada własnej siedziby Filharmonii. To sytuacja nie tylko bulwersująca, ale też powód do wstydu. Wielkość metropolii implikuje filharmonię porządnego kalibru. Przykładowo Lucerna – miasto poniżej 100 tys. mieszkańców dysponuje potężnym gmachem na 2300 miejsc! Mało tego – budynek jest wspaniale zintegrowany wizualnie z pobliskim jeziorem i cudownie wkomponowany w otaczające go Alpy. Całość tworzy fantastyczny i harmonijny obraz, który wywołuje ogromne wrażenie. Przyjeżdżają go podziwiać melomani, ale też turyści z całego świata. W Polsce takim odpowiednikiem w nieco mniejszej skali są Lusławice. Dobrze zaprojektowane, wyeksponowane budynki o ciekawej architekturze stają się atrakcją miejsc, podnoszą ich rangę, przyciągają ludzi, nobilitują, słowem pojawiają się same korzyści. Planując taką inwestycję, trzeba myśleć perspektywicznie, często wyprzedzać epokę, być odważnym oraz mieć świeże spojrzenie, bo finalnie przyniesie to więcej pożytku. Kraków jest miastem wielu szans, ale nie zawsze potrafi je dostrzec i wykorzystać. Gmach filharmonii powinien być zachwycający, wyrazisty, stałby się wręcz atrakcją turystyczną. Tak zrobiono w Helsinkach, wznosząc słynny Finlandia House, czyli Filharmonię Helsińską, która stała się ikoną podobnie jak Opera w Sydney czy niedawno wybudowany kompleks Palau de les Arts w Walencji. Taki projekt musi też doskonale korespondować z otoczeniem. Ogromne, wręcz kluczowe znaczenie ma też jego lokalizacja. Musi być centralna, dobrze skomunikowana. Filharmonii nie można wybudować na peryferiach, bo ona musi żyć z miastem, a miasto z nią. To warunek sine qua non”.

 

Dyskusja dotycząca konieczności wybudowania własnej siedziby Filharmonii Krakowskiej toczy się nieprzerwanie od lat 60. XX w. Co zastanawiające – wszyscy tę konieczność widzą i co do zasady się zgadzają, a pomimo wysiłków kolejnych dyrektorów marazm trwa. Cieszą dobre chęci i przychylne nastawienie Urzędu Marszałkowskiego oraz radnych Sejmiku Małopolskiego. Cieszy deklaracja przekazania pod budowę działki i wskazanie konkretnej lokalizacji (oby już ostatecznej po kilku falstartach) przy Rondzie Grzegórzeckim. Optymizmem napawa zjednoczenie wokół przedsięwzięcia krakowskich środowisk artystycznych, uniwersyteckich, prawniczych, medycznych, dziennikarskich czy nawet biznesowych, z których wywodzi się wielu melomanów, a nade wszystko niespożyta energia, determinacja i upór w dążeniu do wymarzonego celu dyrektora Filharmonii Mateusza Prendoty, który nieustannie zabiega, prosi, wyjaśnia, wysuwa kolejne argumenty i pokazuje, jaki ogrom pracy wkładają wszystkie zespoły w budowanie poziomu artystycznego Filharmonii Krakowskiej. Dorobek choćby roku 2023 jest imponujący! Statystyki dobitnie pokazują, jak wielkim zainteresowaniem cieszą się propozycje repertuarowe. Łącznie wydarzenia muzyczne i edukacyjne, a było ich 1187, przyciągnęły 200 411 uczestników. Koncerty odbywały się nie tylko w sali przy ul. Zwierzynieckiej, ale też – dzięki współdziałaniu z wieloma krakowskimi instytucjami – w prestiżowych przestrzeniach i zabytkowych miejscach Krakowa, ale i Małopolski. Powróciły Wieczory Wawelskie – cykl kameralnych koncertów muzyki dawnej, który odbywa się w Sali Senatorskiej Zamku Królewskiego na Wawelu. Kontynuowane są Koncerty Uniwersyteckie w Auli Collegium Novum Uniwersytetu Jagiellońskiego. Po gruntownym remoncie Hotelu Saskiego przy ul. Sławkowskiej, który dysponuje salą koncertową z dużymi tradycjami (występowali tu wielcy świata muzyki, m.in. Johannes Brahms, Ferenc Liszt, Ignacy Jan Paderewski), narodziły się Wieczory w Saskim. W Muzeum AK świetnie sprawdza się cykl koncertów kameralnych muzyki polskiej, czyli Kameralna Scena Patriotyczna. Filharmonia zorganizowała liczne festiwale, by wymienić Festiwal Szymanowski/ Polska/ Świat, Muzyka Polska odNova, Festiwal 4 Tradycji, Festiwal Chórów Chłopięcych, Royal Opera Festival z towarzyszącą mu Akademią Belcanto, festiwal operowy w Niemczech Rossini in Wildbad, Philharmonic Music Summer (wydarzenia także w Palmiarni Ogrodu Botanicznego UJ), Dni Muzyki Organowej. Organizowane są liczne działania edukacyjne, w tym warsztaty, które cieszą się ogromną popularnością: Nutka Danutka, Przygody w Muzogrodzie, Bajki Muzyką Pisane, Dzieci Dzieciom, Musica Ars Amanda, Szkoła Letnia oraz działania na rzecz osób z niepełnosprawnościami, np.: zajęcia muzykoterapeutyczne „W Świecie Muzyki”, projekty „Dźwięki Relaksu” czy „Obrazy Muzyką Malowane”. Znakomicie rozwija się platforma współpracy międzyinstytucjonalnej zainicjowana w marcu 2021 roku – Muzyczne Mosty, która obejmuje wspólne przedsięwzięcia m.in. z Capellą Cracoviensis, Sinfoniettą Cracovią, Akademią Muzyczną, Festiwalem Muzyka w Starym Krakowie, Operą Krakowską, Stowarzyszeniem Ludwiga van Beethovena, Uniwersytetem Jagiellońskim, konsulatami… Filharmonia prowadzi działalność wydawniczą, prężnie działa prowadzony przez redaktor Agnieszkę Malatyńską-Stankiewicz Dyskusyjny Klub Muzyczny „Wszystko Gra”, który na spotkania z wykonawcami, poprzedzające sobotnie koncerty abonamentowe, przyciąga liczne grono melomanów chcących pogłębić wiedzę muzyczną. Ta nadzwyczajna aktywność możliwa jest dzięki pasji, zaangażowaniu i profesjonalizmowi nie tylko zespołów muzycznych – Chórów i Orkiestry, ale też niewidocznych dla publiczności osób związanych z administracją, marketingiem, organizacją, także obsługą techniczną. Co mówią zatrudnieni w Filharmonii przedstawiciele tychże? Wszyscy jednym głosem wskazują na trudności, z którymi mierzą się każdego dnia, a jednocześnie podkreślają, z jak wielką miłością i sentymentem podchodzą do swych zawodowych obowiązków. Odnoszę wrażenie, że o bolączkach mówią z pewnym zażenowaniem, nieśmiało, prawie szeptem, choć stanowczo punktując to, co musi ulec zmianom, jeśli Krakowowi zależy na utrzymaniu poziomu i różnorodności działań Filharmonii. „W Filharmonii Krakowskiej bywałam od dziecka i to po obu stronach estrady – jako widz i jako wykonawczyni. Wtedy wydawało się, że instytucja ta jest w swojej siedzibie przy Zwierzynieckiej 1 od zawsze i tak już zostanie. Zarówno melomani, jak i muzycy przywykli do ciasnoty, kiepskiej akustyki, hałasu ulicznego i drgań wywoływanych przez przejeżdżające tuż za ścianą sali koncertowej tramwaje. Niedawny remont generalny nieco poprawił warunki pracy, ale nie rozwiązał zasadniczego problemu: budynek ten nie jest własnością Filharmonii, tylko Kurii Metropolitalnej. Mimo użytkowania od prawie 80 lat zarówno muzycy, jak i melomani mają nieustanne poczucie tymczasowości i niepewności jutra. Miasto kultury, jakim jest Kraków, a także znakomite zespoły artystyczne naszej filharmonii (oraz artyści gościnni) zasługują na własną siedzibę z prawdziwego zdarzenia, z solidnym zapleczem i nowoczesnymi rozwiązaniami technicznymi. Obecnie my – artyści nieustannie borykamy się z ciasnotą na estradzie koncertowej, brakiem zaplecza i miejsc do prowadzenia prób, a także indywidualnego ćwiczenia. To swoisty ewenement na skalę Europy w XXI wieku. Melomani, którzy mają porównanie choćby z salą NOSPR w Katowicach, także pragnęliby mieć w Krakowie salę koncertową, w której mogliby bez ograniczeń przestrzennych i akustycznych słuchać muzyki na najwyższym poziomie, jaki starają się zapewniać zespoły artystyczne Filharmonii Krakowskiej”, mówi dr Miranda Gołębiowska-Exner, śpiewaczka, artystka chóru Filharmonii im. K. Szymanowskiego w Krakowie. W identycznym tonie wypowiada się I skrzypek Orkiestry Jakub Żurek, od dzieciństwa związany z Filharmonią, w której pracowali także jego rodzice: skrzypaczka Irena Żurek oraz perkusista Leszek Żurek, obecnie nauczyciele w krakowskich szkołach muzycznych. „Jako wieloletni muzyk Filharmonii Krakowskiej oraz krakowianin z urodzenia bardzo dobrze znam siedzibę Filharmonii Krakowskiej. Występując na jej estradzie najpierw jako uczeń i student, a później już jako zawodowy muzyk Orkiestry Filharmonii Krakowskiej, jestem w stanie wskazać największe mankamenty utrudniające pracę w obecnym budynku Filharmonii. Dodatkowo w toku mojej działalności koncertowej wielokrotnie miałem okazje występować w najsłynniejszych salach koncertowych Europy, dzięki czemu poznałem światowe standardy i rozwiązania zastosowane w instytucjach muzycznych o najlepszej akustyce.

 

Obecna sala koncertowa Filharmonii jest piękna, zabytkowa i pieczołowicie odrestaurowana, jednak na tym jej zalety się kończą i rozpoczyna się długa lista niedostatków i mankamentów.

Estrada Filharmonii jest zdecydowanie za mała, aby komfortowo pomieścić wszystkie zespoły artystyczne (razem ok. 200 osób), a przy większych składach wykonawczych jest to po prostu niemożliwe. Część budynku przeznaczona dla artystów jest również nieprzystosowana dla takiej liczby osób. Garderób dla muzyków jest stanowczo za mało, a istniejące, mimo że wyremontowane, nie spełniają wszystkich swoich funkcji. Przestrzeń za estradą, w której muzycy oczekują na rozpoczęcie koncertu, jest nieklimatyzowana i zbyt ciasna, żeby pomieścić tam 200 osób. Bardzo często przy koncertach z wykorzystaniem dużego aparatu wykonawczego dochodzi do sytuacji, w których w przestrzeni za estradą nie da się oddychać. Garderoby dla solistów i dyrygenta nie mają okien i są zdecydowanie za małe, poza tym ich liczba też nie jest wystarczająca.

 

Filharmonia Krakowska jest ogromną instytucją, która posiada wiele niezwykle kosztownych instrumentów muzycznych (fortepiany, klawesyny, setki instrumentów perkusyjnych, w tym sporo specjalistycznych), które powinny być przechowywane w pomieszczeniach ze ściśle kontrolowaną wilgotnością i temperaturą, tak aby nie uległy uszkodzeniu oraz by nie utraciły naturalnych walorów dźwiękowych. Obecny budynek Filharmonii takich pomieszczeń nie posiada, instrumenty są przechowywane w miejscach nie zawsze do tego przeznaczonych, chociaż wszyscy pracownicy starają się, jak mogą, aby utrzymać je w należytym stanie w aktualnych realiach lokalowych.

 

Brak zaplecza technicznego ma bezpośrednie przełożenie na jakość pracy. Z powodu braku miejsca każda przebudowa estrady w trakcie koncertu czy prób trwa bardzo długo. Samo wstawienie fortepianu na środek estrady trwa 10 minut i wymaga przestawienia kilkunastu krzeseł i pulpitów, podczas gdy w innych salach koncertowych taka operacja trwa kilkadziesiąt sekund i nie ma wpływu na ustawienie pozostałych środków techniki scenicznej.

Warunki akustyczne sali koncertowej również pozostawiają wiele do życzenia. Estrada Filharmonii nie jest miejscem, w którym gra się komfortowo. W niektórych miejscach estrady np. zamiast ogółu brzmienia zespołu słychać tylko pojedynczą sekcję instrumentów czy też w jednym miejscu jest za głośno, w kolejnym za cicho. Balans brzmienia orkiestry trzeba dostosowywać nie tylko do wizji artystycznej, ale niestety również do niedostatków akustycznych sali. Artyści poza skupieniem się na sztuce muszą w czasie rzeczywistym walczyć ze złą akustyką sali koncertowej, w której występują.

 

Aktualna siedziba Filharmonii, niestety, nie jest w żadnym stopniu konkurencyjna w porównaniu z innymi salami koncertowymi dla zespołów o takiej wielkości, skali działania i prestiżu. Niewystarczające zaplecze i zła akustyka uniemożliwiają zapraszanie solistów i dyrygentów najwyższej klasy. Zarówno dla muzyka, jak i melomana sytuacja, w której drugie największe miasto w Polsce nie ma ani jednej sali koncertowej spełniającej światowe normy, jest niezmiernie przykra. Zważywszy na dziedzictwo kulturalne Krakowa, jego historię i bliski związek mieszkańców z kulturą i sztuką, niedopuszczalna powinna być sytuacja, gdy słuchacze chcący posłuchać koncertu w dobrych warunkach akustycznych muszą jechać do Katowic czy Warszawy.

 

Odpierając argument, jakoby budowa Centrum Muzyki w Cichym Kąciku wyczerpywała zapotrzebowanie miasta na sale koncertowe, chciałbym zaznaczyć, że budynek ten nie będzie przeznaczony dla Filharmonii Krakowskiej, a jedynie dla o wiele mniejszych orkiestr miejskich, co oznacza, że będzie zdecydowanie niewystarczający do potrzeb i skali działania Filharmonii. Zaplecze techniczne tego budynku będzie dostosowane do wymogów zespołów kameralnych. Filharmonia Krakowska jest instytucją kultury o największym zasięgu działalności w regionie, wykonuje setki koncertów rocznie i potrzebuje nowej autonomicznej siedziby, ze światowej klasy akustyką odpowiadającą poziomowi zespołów artystycznych oraz zapleczem technicznym dostosowanym do skali działania Instytucji.

 

Nowa siedziba Filharmonii jest inwestycją niezbędną do rozwoju kulturalnego miasta i regionu. Umożliwi szerszemu gronu odbiorców kontakt ze sztuką muzyczną na światowym poziomie. Będzie wizytówką Krakowa i Małopolski, w związku z czym determinacja do pracy zmierzającej do powstania nowej siedziby Filharmonii w jak najszybszym horyzoncie czasowym powinna być priorytetem dla wszystkich mających w sercu krakowską i małopolską kulturę.

 

Kraków i Małopolska zasługują na prawdziwą i pełnowymiarową salę koncertową o najlepszej akustyce i najwyższej jakości!”.

 

Niewiele brakowało, by marzenia udało się spełnić! „Już za chwileczkę, już za momencik…”

Był taki moment podczas tej kilkudziesięcioletniej batalii, w którym prawie udało się ogłosić sukces. „Prawie” robi jednak ogromną różnicę… Udało się pozyskać od wojska tereny w zakolu Wisły przy ul. Skrzatów z przeznaczeniem na planowane Centrum Muzyki, w którym swe siedziby miały znaleźć: Filharmonia Krakowska, Akademia Muzyczna (także przechodząca „drogę przez mękę” w staraniach o własną siedzibę), Sinfonietta Cracovia oraz Capella Cracoviensis. Centrum miało być ogromne, nowoczesne i piękne. Ogłoszono nawet konkurs na projekt architektoniczny. Konkurs udało się też rozstrzygnąć. I… natychmiast ktoś się odwołał. Ktoś poczuł się oszukany. Ktoś się obraził. Ktoś się wycofał. Ktoś powiedział, że projekt jest zbyt kosztowny. Ktoś stwierdził, że się nie da… Projekt upadł. Miasto powróciło do dawnej koncepcji budowy w Cichym Kąciku siedziby dla swych orkiestr – pierwotnie miało to być miejsce dla Capelli Cracoviensis, wywalczone jeszcze przez jej wieloletniego szefa Stanisława Gałońskiego. Obecnie budowane Centrum Muzyki pomieści także Sinfoniettę Cracovię. Przy okazji tej inwestycji powróciły nie tylko nadzieje dla obu orkiestr; obudziły się też dawne demony… lokalizacja została „po krakosku” oprotestowana, projekt architektoniczny nie wzbudził entuzjazmu, na dodatek lokalny przedsiębiorca wniósł sprawę do sądu, bo nie chciał przenieść swej działalności. Miasto postawiło na swoim i jego orkiestry doczekają się własnego budynku, o ile… no właśnie… jesteśmy tuż po wyborach samorządowych… nikt nie wie, co zdecydują nowi włodarze... Należy liczyć na rozsądek i kalkulację rachunku ekonomicznego, bo prace są na takim etapie zaawansowania, że ich zaprzestanie nikomu się nie opłaci… Przy ul. Skrzatów swą upragnioną siedzibę realizuje Akademia Muzyczna im. Krzysztofa Pendereckiego i są duże szanse, że projekt uda się bezpiecznie doprowadzić do końca.

 

 

Tymczasem Filharmonia Krakowska pozostaje bezdomną, szacowną 80-letnią jubilatką…

 

W przyszłym roku Filharmonia będzie obchodzić jubileusz 80-lecia istnienia. Bez własnej siedziby grozi jej w najlepszym wypadku stagnacja, bo o rozwoju trzeba będzie zapomnieć. Tej sytuacji nie może się nadziwić prof. dr hab. Piotr Sułkowski – dyrektor Opery Krakowskiej, który wspiera wszelkie inicjatywy zmierzające do realizacji gmachu Filharmonii. „Obie instytucje współpracują ze sobą. Kraków jest jednym z dwóch dużych miast w Polsce, które nie może się doczekać sali na miarę tego miejsca. Wyprzedziły nas Wrocław, Katowice, Szczecin… ośrodki, które w tych trudnych czasach potrafiły skutecznie pozyskać środki i wybudować sale koncertowe na miarę marzeń artystów i zespołów występujących na najważniejszych estradach koncertowych świata. Nie rozumiem, dlaczego i na co Kraków czeka i czeka… Sala Filharmonii Krakowskiej powinna być nie tylko lokum dla tej konkretnej instytucji, ale przede wszystkim powinna się stać wizytówką tego miasta, miasta, które szczyci się nazwą miasta kultury, ba, stolicą kultury! Jeśli nas – mieszkańców, nas – ludzi kultury nie stać na to, by mieć piękną salę filharmoniczną, to znaczy, że gdzieś popełniamy błąd. Teraz jest idealny moment, nadszedł ten czas, żebyśmy wszyscy razem powiedzieli – dość; ten gmach musi powstać! Tyle osób o tym mówi, tyle osób o tym marzy, więc teraz po prostu to zróbmy! Wszyscy od dawna jesteśmy gotowi, żeby ta sala weszła w muzyczny krwiobieg Krakowa!”.

 

Podczas koncertu upamiętniającego 10. rocznicę śmierci Wojciecha Kilara z estrady popłynął apel, w którym jasno została sformułowana dramatyczna perspektywa funkcjonowania instytucji, jeśli szybko nie zostaną podjęte działania zmierzające do pilnego zrealizowania planów budowy jej pierwszej w historii, nowoczesnej siedziby godnej Krakowa XXI wieku. U boku dyrektora Prendoty stanęli wspomniana już Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz oraz dwaj wybitni architekci: Krzysztof Ingarden, który zaprojektował Muzeum Techniki i Sztuki Japońskiej Manggha czy ICE w Krakowie, oraz Tomasz Konior – autor siedziby NOSPR w Katowicach. Krótko, zwięźle i dobitnie wyrazili po raz kolejny to, o czym w Krakowie wszyscy wiemy i o co wciąż musimy walczyć: wybudowanie nowego i nareszcie własnego gmachu Filharmonii Krakowskiej jest koniecznością i powinno stać się priorytetowym działaniem dla władz samorządowych.

 

„Chciałbym zwrócić Państwa uwagę na nieustającą potrzebę zapewnienia pierwszego, własnego domu, pierwszej własnej siedziby Filharmonii imienia Karola Szymanowskiego w Krakowie. Podkreślam po raz kolejny, że w Cichym Kąciku nie powstaje siedziba dla naszej instytucji, ale dla miejskich orkiestr kameralnych. Wszyscy w Filharmonii cieszymy się, że nasi przyjaciele z Capelli Cracoviensis i Sinfonietty Cracovii wkrótce przeprowadzą się do własnego gmachu, ale jednocześnie prostujemy informacje, które krążą w przestrzeni Krakowa i szeroko rozumianej opinii społecznej, jakoby w Cichym Kąciku miała się znaleźć także nasza siedziba. Chór i Orkiestra Filharmonii Krakowskiej są jedynymi etatowymi zespołami zobligowanymi statutowo do wykonywania największych dzieł symfonicznych i oratoryjnych XIX i XX wieku oraz muzyki najnowszej. By podołać tak zaszczytnemu zadaniu, potrzebujemy sceny odpowiedniej wielkości, zaplecza technicznego i administracyjnego. Nie da się ukryć, że budynek przy Zwierzynieckiej 1, który darzymy ogromnym sentymentem, nie nadaje się do tego, by te największe formy muzyczne wykonywać bez modyfikacji sceny. Jesteśmy przekonani, że ogrom pracy wykonanej przez ostatnie 3,5 roku, jeśli chodzi o ciągłe podnoszenie poziomu artystycznego, ale też wytworzenie środowiska interesariuszy wokół naszej instytucji, choćby w ramach projektu Muzyczne Mosty, doprowadzi nas do powstania także nowego domu dla nas. Cieszy fakt, że jako krakowscy muzycy nie rywalizujemy, a współpracujemy ze sobą, uzupełniamy się. Prowadzi to do refleksji, że być może to jest prawdziwe centrum muzyki, które już powstało, funkcjonuje w mentalności zarówno artystów, jak i melomanów, choć nie ma swojej lokalizacji, jest ciągle w drodze, tułaczce, nie ma zmaterializowanego jednego miejsca po tym, jak projekt wspólnego Centrum Muzyki na Grzegórzkach nie doczekał się realizacji. Znając realia, mamy przygotowane różne plany. Chcemy zainaugurować nowy cykl w ramach ICE Classic w Centrum Kongresowym. 2 listopada 2024 roku wykonamy Siedem Bram Jerozolimy Krzysztofa Pendereckiego pod batutą Macieja Tworka. Zakończymy w roku naszego jubileuszu 80-lecia VIII Symfonią zwaną Symfonią Tysiąca Mahlera. Musimy rozważać wszelkie możliwe opcje dla kreowania najwyższej sztuki, do której wykonywania Filharmonia została powołana, nie mogąc tego czynić we własnej, odpowiednio przygotowanej siedzibie”, mówi z rozgoryczeniem, ale też z nieustanną nadzieją dyrektor Filharmonii Mateusz Prendota.

 

„Krakowscy melomani z nadzieją czekają na nowy gmach Filharmonii. To dla nas bardzo ważna instytucja. Liczne muzyczne podróże pozwoliły nam poznać wiele domów muzyki w kraju i za granicą. Narodowe Forum Muzyki we Wrocławiu, Filharmonia w Szczecinie, NOSPR w Katowicach, gdzie przecież jest też Filharmonia Śląska, to tylko przykłady, najbardziej efektowne, ale przecież swoją filharmonię ma niemal każde miasto w Polsce. Kraków zasługuje na nowoczesny gmach, w którym będą mogli realizować swoje zadania filharmonicy krakowscy. Całym sercem jesteśmy za budową, wspierając dyrekcję i pracowników. Widzimy konieczność realizacji tej inwestycji”, zaznacza Elżbieta Gładysz – prezes Stowarzyszenia Miłośników Opery Aria, animatorka życia muzycznego i pasjonatka od lat zaangażowana w działalność na rzecz krakowskich instytucji artystycznych.

 

„Tam, gdzie słowa zawodzą, przemawia muzyka”, mawiał bajkopisarz J.Ch. Andersen. Wszystkie słowa zostały wypowiedziane; niech więc przemówi muzyka, której siła i dar przekonywania przełamią bariery, zmiękczą serca, przyspieszą procedury, a nade wszystko doprowadzą do bajkowego zakończenia w jak najbardziej realnym, choć wciąż magicznym Krakowie!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.