Depresja - najważniejsze, aby się jej nie wstydzić

23.02.2024

Miałam 12 lat. Każdego dnia przemierzałam tę samą drogę do szkoły i z powrotem. Rano nie było czasu na myślenie, bo byłam zawsze spóźniona, skupiona na tym, aby o niczym nie zapomnieć. Inaczej było o zmierzchu. Żółte światło ulicznych latarni dziwnie mnie przygnębiało. Czułam się tak, jakbym miała się rozpłynąć we własnym cieniu. Nie czułam smutku. Ktoś, kto powoli znika, nie czuje nic. – Tak może zaczynać się niejedna opowieść o depresji.

Maja Baczyńska, Jan Maliszewski, Kinga A. Wojciechowska

 

Artykuł został opublikowany w Presto #30: GRANICA

 

Jej ciąg dalszy może być taki, w męskiej odsłonie: Ten stan znikania trwał u mnie kilka lat. Jego przyczyny były różne – zmiana szkolnego środowiska, presja pedagogów, burzliwy okres dojrzewania, pierwsza i nieodwzajemniona miłość, nieporozumienia w domu, w którym słowo „depresja” było kojarzone raczej ze stanem po stracie kogoś bliskiego lub po przeżyciu wojny. Ja natomiast byłem w wieku, w którym nikogo nie dziwi chmurny wzrok i ponury ton głosu. O tym, że przestałem odczuwać emocje, wiedziałem jedynie ja. Moje ciało czuło, że coś je dręczy i z tego powodu stopniowo stawało się coraz cięższe, słabsze i powolniejsze. Jednak nikt nie miał klucza do mojej podświadomości, ani ja sam nie miałem pojęcia, jak ze sobą pracować. Byłem przekonany, że wypada być jedynie milczącym i zamkniętym w sobie. Bo do takiej pracy potrzeba akceptacji realnego stanu rzeczy i motywacji, a depresja tę odbiera w pierwszej kolejności. Lepiej zostać w mroku, który fascynuje, bo można w nim czuć się bezpiecznie: nikt cię nie odnajdzie, nic nie musisz. Aż wreszcie po prostu tkwisz w jakiejś pustce. Nie jest to bynajmniej spokojna obserwacja przepływających przez umysł myśli bez emocjonalnego chwytania się którejś z nich – taka pustka to stan pożądany, gdy się żyje w zgiełku. Ta inna pustka zaburza zdrowy odbiór rzeczywistości. Nagle wydaje się, że człowieka nie ma we własnym ciele, jest od niego jakby odłączony. Nie ma siły ruszyć ręką ani nogą, a co dopiero mówić o doświadczaniu emocji czy rozwijaniu zainteresowań i pasji. Czasem potrzeba kilkunastu lat i wielu wizyt u psychoterapeuty, by zrozumieć, że to nie było trudne dorastanie. Dopiero specjalista, oby nie za późno, zasugeruje, że to młodzieńcza depresja.

 

Liczby nie kłamią, a mogą pomóc

 

Dlatego jednym z założeń pedagogiki specjalnej jest nie tylko np. edukacja dzieci z niepełnosprawnościami, niedostosowanych społecznie czy tych wybitnie uzdolnionych, lecz także konieczne wyczulenie na symptomy depresji u swoich podopiecznych. Bo chociaż choroba ujawnia się najczęściej pomiędzy 15. a 30. rokiem życia, a szczyty zachorowań występują około 30. i 60. roku życia, to zachorować na nią można w każdym wieku, a jej obraz kliniczny może być wówczas bardzo zróżnicowany. Nie należy jej bagatelizować, bo ok. 40–80 proc. chorych ma myśli samobójcze, 20–60 proc. próbuje odebrać sobie życie, a 15 proc. umiera wskutek samobójstwa. Jednocześnie 25 proc. epizodów trwa krócej niż miesiąc, 50 proc. ustępuje przed upływem trzech miesięcy i aż 75 proc. chorych zachoruje ponownie w ciągu dwóch lat od wyleczenia poprzedniego epizodu, gdyż depresja ma skłonność do nawrotów. Co więcej, może mieć też podłoże genetyczne – jeśli któreś z rodziców chorowało na depresję, istnieje spore prawdopodobieństwo wystąpienia tego typu zaburzeń u ich dzieci. Istotne są też czynniki środowiskowe nie bez wpływu pozostają również czynniki biochemiczne. Zakłócenie poziomu niektórych neuroprzekaźników w mózgu, takich jak serotonina, może wpłynąć niekorzystnie na funkcjonowanie całego organizmu.

Presto #30 Granica

 

Depresję łatwo przeoczyć

 

Oprócz tego szczególnie narażone na zaburzenia depresyjne są osoby, które mają za sobą traumatyczne przeżycia, czują się winne jakichś nieszczęśliwych sytuacji, nie są z natury zbyt asertywne, negatywnie i pełne lęku myślą o przyszłości, nie wierzą w siebie i nadużywają – niejednokrotnie w konsekwencji wszystkich wymienionych – substancji psychoaktywnych. Jeśli jednak depresja występuje u bardzo małych dzieci, nawet do trzeciego roku życia, jej symptomy mogą zostać zupełnie nierozpoznane. Przyjmuje się, że tu alarmującym sygnałem może być apatia, brak właściwej dla wieku ekspresji i zainteresowania zabawą oraz drażliwość, zmęczenie, obniżony nastrój, zaburzenia snu czy łaknienia. Również łatwo przeoczyć depresję u nastolatków. Myślenie o sobie: „Jestem złym człowiekiem”, „lepiej będzie, jeśli zniknę” lub „nie powinnam była się urodzić”, „chciałbym umrzeć”, „tak naprawdę nie istnieję” – to granica, za którą znajduje się jeśli nie śmierć, to przynajmniej psychiczne spustoszenie, rzutujące zarówno na życie człowieka tu i teraz, jak i na wszystko to, co potem.

 

Jak masło na zbyt dużej kromce

 

Depresja należy do zaburzeń afektywnych i uważa się ją za chorobę cywilizacyjną. Przytłoczeni presją i pędem życia przestajemy sobie radzić z własnymi umysłami. Niektórym w chwilach wzmożonego stresu wystarczy pracować z afirmacjami i regularnie medytować czy korzystać z relaksacji, np. na łonie natury. W przypadku depresji konieczna jest pomoc specjalistów. Niestety to w dalszym ciągu temat wstydliwy. – W pewnym momencie zorientowałem się, że moje problemy, takie jak niechęć do robienia czegokolwiek, okresy smutku, permanentne zmęczenie, a jednocześnie ciągłe rozdrażnienie i nasilająca się skłonność do konfliktów, a potem poczucie, że lepiej by było, gdyby mnie nie było, nie są normalne – mówi producent filmowy Adam Ślesicki. Dla niego ważne było uświadomienie sobie choroby i zrozumienie, jak mogło dojść do zachorowania. – Nie jesteśmy fizycznie i psychicznie stworzeni do tempa dzisiejszego zwariowanego świata. Nowoczesność, która niesie nam mnóstwo korzyści, dużo też od nas wymaga. Jak powiedział Bilbo Baggins z „Władcy pierścieni”, czujemy się jak masło rozsmarowane na zbyt dużej kromce – tłumaczy Ślesicki. Dla niego depresja jest wrogiem, o którym trzeba głośno mówić i którego należy radykalnie zwalczać. – Wkurza mnie, gdy depresję sprowadza się do złego nastroju. Najważniejsze, aby się jej nie wstydzić. Wiele osób, które na nią chorują, się z tym kryje – podsumowuje.

 

Wsłuchuj się w ciało

 

W depresji, uznawanej za drugą najpowszechniejszą chorobę świata, liczy się czas jej rozpoznania. Im wcześniej zaczniemy terapię, tym lepiej. Potrzebny nam jest trening wzajemnej komunikacji. Nie boimy się mówić o naszych odczuciach, a jednocześnie sami wsłuchujemy się w komunikaty nadawane przez nasz organizm. – Objawy depresji definiuje się m.in. na podstawie obserwacji ciała czy też objawów psychofizycznych u tej osoby – wyjaśnia psychoterapeutka Katarzyna Maja Molska-Franczak – Mówimy tu o anhedonii, zaburzeniu odczuwania przyjemności, spowolnieniu ruchowym, zaburzeniach snu czy jedzenia. To są czynniki, które określa nie tylko psychologia zorientowana na ciele, lecz także medycyna. Ciało jest dobrym punktem startowym, kiedy zaczynamy zajmować się depresją i chcemy pomóc danej osobie radzić sobie z chorobą. Pamiętajmy, że jest to schorzenie wieloaspektowe, które obejmuje egzystencjalny poziom człowieka, a także fizyczność, emocje i myśli. Dlatego też ani leczenie depresji, ani radzenie sobie z nią nie jest łatwym zadaniem.

 

Gaz i hamulec wciśnięte naraz

 

Dlatego w walce z depresją ważną rolę odgrywa otoczenie. Ludzie, z którymi spędzamy czas w domu, szkole czy miejscu zatrudnienia. Nie wykonają za nas całej pracy, ale od ich podejścia zależy, czy nasze wychodzenie z choroby się powiedzie. Jeśli spotkamy się z odrzuceniem, brakiem zrozumienia lub wyśmiewaniem problemu, nasza sytuacja może się stać krytyczna. – Gdy patrzymy na człowieka z depresją, widzimy, że jest ciągle zmęczony, cichy, nie angażuje się w rozmowę, spuszcza wzrok, ma pochyloną postawę ciała, spłycony oddech. Mówi, że jest spięty i przeżywa ciągły stres, a jednocześnie widzi się w jego ciele bezwład, bezruch, ma się poczucie, że ta osoba w jakimś stopniu się poddała. To jest tak, jakby mieć gaz i hamulec wciśnięte naraz. To pochłania ogromną energię. Zdarza się, że osoby z depresją niezdiagnozowaną, a które czują, że coś jest nie tak, to są osoby działające i funkcjonujące w świecie, ale mające nieustanne poczucie przemęczenia. Pierwszym objawem może być też, gdy rzeczy, które dotąd sprawiały nam przyjemność, przestają cieszyć. I temu bym się przyglądała – mówi Molska-Franczak. Podaje też najczęstsze depresyjne scenariusze: – Mężczyzna ma przekaz, że musi być skuteczny i działać za wszelką cenę. „Chłopaki nie płaczą”. Wobec tego depresja u mężczyzn przejawia się często odcinaniem emocji i odczuć z ciała. U młodych dziewczyn, które są bardziej podatne na depresję niż mężczyźni i chłopcy, często przejawia się poczucie, że ich ciało nie jest takie, jakie powinno być. Mają zaburzony jego obraz, są niezwykle krytyczne wobec siebie. A oczekiwania społeczne wobec kobiety – że będzie wspaniałą partnerką i matką, skuteczną bizneswoman, wysportowaną i wiecznie dostępną w mediach społecznościowych aktywistką – są nie do udźwignięcia.

 

Sztuka jest i nie jest antidotum

 

Na popadanie w stany depresyjne szczególnie podatni są także ludzie dążący do osiągnięcia sukcesu i osoby nadzwyczaj wrażliwe. To u biznesmenów czy sportowców wiąże się z nakładaniem na siebie presji, a u osób wrażliwych z przesadnie emocjonalnym odbieraniem sytuacji życiowych. Do tej ostatniej grupy można zaliczyć artystów, którzy wszelkie inspiracje czerpią z otaczającego ich świata, by następnie maksimum energii przekuć w dzieło. Na depresję cierpiała Virginia Woolf, najwybitniejsza pisarka brytyjska ruchu postmodernistycznego. Podczas ciężkich epizodów choroby nie tworzyła prawie nic, choć prawdopodobnie przeżycia z tego okresu stanowiły materiał wykorzystany przez nią w powieściach. Gdy w 1941 r. nastąpił u niej silny nawrót choroby z objawami psychotycznymi, popełniła samobójstwo. Sylvia Plath, amerykańska poetka i pisarka, która w przejmujący sposób opisała depresję w autobiograficznej powieści „Szklany klosz”, była wielokrotnie hospitalizowana psychiatrycznie w związku z próbami samobójczymi. Niestety po jednej z nich nie udało się jej uratować. Samobójstwo popełnił amerykański pisarz polskiego pochodzenia Jerzy Kosiński, autor m.in. powieści „Malowany ptak”, a także lider kultowego zespołu Nirvana Kurt Cobain. W ostatnich latach życie odebrał sobie również Robin McLaurin Williams, amerykański aktor i komik, który w 1998 r. za rolę psychoanalityka w dramacie „Buntownik z wyboru” otrzymał Oscara w kategorii najlepsza rola drugoplanowa. Nie zawsze kończy się tragicznie. Zbigniew Herbert, jeden z najważniejszych literatów polskich XX w, zmagał się z depresją i był wielokrotnie w szpitalu, ale dożył późnego wieku.

 

Budowanie wewnętrznego fundamentu

 

Trudno stwierdzić, w jakim stopniu zaburzenia depresyjne uniemożliwiały tym artystom czynne uprawianie zawodu, a w jakim stanowiły niepokojącą inspirację w ich pracy. Niewykluczone też, że to właśnie cele twórcze pomagały im wychodzić z kolejnych epizodów depresyjnych, choć paradoksalnie to właśnie wrażliwość na otaczający świat – tak potrzebna w sztuce! – niejednokrotnie stanowiła główną przyczynę podatności na chorobę. – Czynnik cierpienia fizycznego i psychicznego jest tak dotkliwy, że w momencie, gdy nałożymy na to poczucie winy czy nieprzydatności społecznej, zaczyna powodować zadawanie sobie bólu, samookaleczanie albo próby samobójcze – mówi Molska-Franczak. – W psychologii jest to postrzegane jako próby przyniesienia sobie ulgi, wyjścia z sytuacji, która wydaje się nierozwiązywalna. Często jest to próba ulżenia innym, bo człowiek czuje się chodzącym ciężarem i cierpieniem. W leczeniu depresji celem powinno być wzmacnianie i budowanie wewnętrznego fundamentu, który będzie na tyle solidny, że pozwoli nam odczuć swoją wartość, swoją sprawczość, prawo do wyrażania emocji. Antidotum będzie podchodzenie do siebie samego z troską, stawianie sobie realistycznych celów, robienie czegoś w zgodzie ze sobą.

 

Adam Ślesicki. Producent etiud filmowych i filmów dokumentalnych, m.in. nominowanej do Oscara „Joanny”. W latach 1995–2002 pracował jako scenarzysta, tłumacz i dziennikarz. W latach 2001–2015 był związany ze Szkołą Wajdy. Założyciel i prezes zarządu Fundacji Filmowej im. Władysława Ślesickiego. Dyrektor Doc Lab Poland – programu konsultacyjnego i platformy prezentacyjnej dla filmowców-dokumentalistów.

Katarzyna Maja Molska-Franczak. Psychoterapeutka, tłumaczka specjalistyczna (medycyna i psychologia). Pracuje metodami psychosomatycznymi czerpiącymi z neuropsychologii, terapii traumy, psychoterapii tańcem i ruchem oraz praktyk pracy z ciałem. Prowadzi prywatną praktykę w Warszawie. Jest członkinią władz Polskiego Stowarzyszenia Psychoterapii Tańcem i Ruchem.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.