Co łączy rdzennych Amerykanów i Marlona Brando?
Russella Meansa mogliście zobaczyć w filmach: „Ostatni Mohikanin” (jako wódz Chingachgook), „Urodzeni mordercy” (jako szaman) oraz usłyszeć w disnejowskiej „Pocahontas” (głos wodza Powatanów). Tak naprawdę jednak był przede wszystkim indiańskim wojownikiem XX w. – bojownikiem o przywrócenie pamięci i tożsamości swoim krajanom – tym, którzy zamieszkiwali Amerykę jako pierwsi.
Opinie na temat Meansa były od zawsze podzielone: „Russel jest renegatem rozkraczonym między dwoma światami. Podąża krętą i osobliwą ścieżką” – miał powiedzieć o nim Oliver Stone („Urodzeni mordercy”, 1994). Kim naprawdę był Russell Means i dlaczego jest tak istotną postacią we współczesnej historii Indian Ameryki Północnej?
27 lutego 1973 r. do Wounded Knee, miejsca masakry ludności indiańskiej z 1890 roku, zajeżdżają samochodami uczestnicy rebelii, Indianie z Ruchu Amerykańskich Indian (American Indian Movement, czyli AIM) pod dowództwem Russella Meansa, w asyście Dennisa Banksa i Clyde'a Bellecourta. Blokują most nad potokiem i wszystkie drogi prowadzące do osady, ponadto ustawiają wartowników na wzgórzach, zajmują okoliczne budynki, biorą zakładników, w kościele zbierają naradę i ustalają listę żądań. Domagają się śledztwa federalnego w sprawie korupcji w rezerwatach Dakoty Południowej, powołania senackiej komisji do rewizji traktatów i dopuszczenia indiańskiej starszyzny do jej prac oraz natychmiastowego usunięcia Dicka Wilsona ze stanowiska prezydenta Rady Plemiennej Pine Ridge i bezwarunkowego zwrotu Gór Czarnych Lakotom. Gdy dolinę otoczą siły rządowe i sprawa stanie się głośna w mediach, aż 93 proc. widzów będzie śledziło relacje z miejsca zdarzenia, większość opowie się po stronie Indian. Z posiłkami zaczną przybywać reprezentanci różnych plemion oraz życzliwi im biali, z reguły hipisi, mimo że policja wszystkich śmiałków wyłapuje, uznając ich za osoby wypowiadające posłuszeństwo obywatelskie. Wsparcie okazuje też jeden z hollywoodzkich celebrytów…
Na ratunek przychodzi Marlon Brando, najsłynniejszy wówczas aktor świata, adwokat indiańskiej sprawy, znajomy Meansa i Banksa. Pod koniec marca wysyła do Los Angeles Apaczkę Sacheen Małe Pióro. Na 45. ceremonii wręczenia Oscarów, gdy Liv Ullmann i Roger Moore ogłaszają, że to Brando dostaje nagrodę dla najlepszego aktora za rolę w »Ojcu Chrzestnym«, Małe Pióro wychodzi na scenę w tradycyjnym indiańskim stroju i mówi:
– Marlon Brando nie może przyjąć tej nagrody. Powodem jest sposób przedstawiania Indian przez branżę filmową i przez telewizję, a także ostatnie wydarzenia w Wounded Knee.
Jej wystąpienie zostaje przyjęte oklaskami przez część gości na sali i wybuczane przez innych. W telewizorach Sacheen ogląda na żywo kilkadziesiąt milionów Amerykanów.
Za kulisami dziennikarze dostają kilkustronicowe oświadczenie napisane przez Brando – bryk o amerykańskiej rzezi na pierwszych narodach.
(„Powrócę jako piorun. Krótka historia Dzikiego Zachodu”, Maciej Jarkowiec, wyd. Agora SA 2018)
Oscar, którego przyjęcia Marlon Brando (1924–2004) oficjalnie odmówił, miał być drugą statuetką w jego dorobku, pierwszą otrzymał wcześniej za obsypany nagrodami „Na nabrzeżach” (1954) w reżyserii Elii Kazana, kryminalną opowieść o dokerach w nowojorskim porcie. Oprócz tego miał na swoim koncie sześć oscarowych nominacji, Nagrodę Stowarzyszenia Nowojorskich Krytyków Filmowych, Złoty Glob, Złotą Palmę, nagrodę BAFTA oraz Złotą Malinę (za „Wyspę doktora Moreau” z roku 1996) i dwie nominacje do tego niechlubnego wyróżnienia. Słynny był też jego udział w 2001 r. w teledysku Michaela Jacksona do piosenki „You Rock My World” z albumu „Invincible”. Legendy krążyły o nim od zawsze – ponoć był biseksualistą, romansował m.in. ze śmietanką aktorów i aktorek, miał jedenaścioro dzieci i nad kilkorgiem z nich się znęcał… Słowem, był postacią niejednoznaczną, jak i sam przywódca indiańskiej rebelii Russell Means. Ten ostatni, jak wielu Indian, był uzależniony od alkoholu – do dziś całe indiańskie pokolenia odczuwają skutki dokonanej na nich zbrodni i desperacko pragną odzyskać nieskażoną polityczną agitacją pamięć o swojej historii oraz tożsamość.
Marlon Brando przybył także na proces w dniu 8 stycznia 1974 r. w budynku St. Paul w Minnesocie, podczas którego Dennisowi Banksowi i Russelowi Meansowi postawiono trzynaście zarzutów – odpowiadali przede wszystkim za zorganizowanie zbrojnej rebelii i za napaść na służby federalne, groziło im dożywocie:
Na sali sądowej zasiada sześćdziesięciu indiańskich wodzów w regaliach. Pojawia się Marlon Brando. Proces potrwa dziewięć miesięcy, przesłuchanych zostanie 150 świadków. Traktat z Laramie z 1868 roku zostaje uznany przez sędziego za dowód w sprawie. Wynika z niego, że Wounded Knee leży na ziemi lakockiej. Jego zapisy mówią też, ze »źli spośród Indian« mogą być sądzeni jedynie przez swoich. Władze federalne, zgodnie z traktatem, nie mogą się mieszać w lakockie spory.
„Powrócę jako piorun. Krótka historia Dzikiego Zachodu”, Maciej Jarkowiec, wyd. Agora SA 2018)
Obrońcą Indian jest William Kunstler z Amerykańskiej Unii Wolności Obywatelskich (ACLU), największej organizacji praw człowieka w USA, który wcześniej wybronił Siódemkę z Chicago, aktywistów występujących przeciwko wojnie w Wietnamie, którzy zorganizowali w 1968 r. demonstrację w czasie konwencji Demokratów (w wyniku starć z policją rannych zostało 200 osób). O słynnym procesie Siódemki z Chicago powstał świetny film fabularny z 2020 r. w reżyserii Aarona Sorkina, ukazujący obłudę mechanizmów władzy; jest dostępny na platformie Netflix. Jednak Kunstler miał na swoim koncie i inne sławne sprawy sądowe, bronił np. działaczy Czarnych Panter i uczestników buntu w więzieniu Attica w 1971 r., w którym zginęło trzydziestu trzech więźniów i dziesięciu strażników, z tego względu „New York Times” nazwał go niegdyś „najbardziej kontrowersyjnym i prawdopodobnie najsłynniejszym prawnikiem w kraju”.
Choć jednak Banksa i Meansa udało się wybronić i wyszli z sądu z pięściami w górze, to ich walka o prawdę na temat indiańskiego narodu w tym dniu się bynajmniej nie zakończyła. Aby zrozumieć, z jak wielkim bólem, żalem i goryczą zmagają się potomkowie indiańskich plemion, wystarczy przytoczyć opis masakry, która się dokonała w Wounded Knee lata wcześniej, 29 grudnia 1890 r., a którą reporter „Omaha World Herald” Thomas Tibbles relacjonował tak: „Indiańskie kobiety i dzieci uciekły w dół do jaru położonego po stronie południowej. A inne w górę, za wzgórza. Ale żołnierze gnali za nimi i zabijali po kolei bez litości”. „Gdy odjeżdżaliśmy wozami z naszymi rannymi, czerwoni leżeli na śniegu jak ciemne placki, a ich biała flaga łopotała lekko na wietrze” – pisał anonimowy kawalerzysta. „Jedna z kobiet biegła w stronę białej flagi. Zabili ją, gdy już jej niemal sięgała. Widziałem też matkę z dzieckiem w ręku. Dostała kulę i padła. Dziecko leżało na jej brzuchu i zaczęło ssać z martwej piersi” – mówi we wspomnieniach przytoczonych na łamach książki Jarkowca Lakota Amerykański Koń, który przeżył rzeź. Ocalała też czteromiesięczna dziewczynka, którą cztery dni po opisanych wydarzeniach odnaleźli w śniegu żołnierze Gwardii Narodowej – przeżyła przykryta martwym ciałem matki; Lakoci nadali jej imię Zagubiony Ptak, lecz generał Leonard Colby po prostu zabrał niemowlę do Waszyngtonu, gdzie ją ponoć gwałcił, dziewczyna jako nastolatka zaszła w ciążę i urodziła martwe dziecko. Po opuszczeniu zamkniętej szkoły grała w wodewilach i pierwszych niemych filmach o Dzikim Zachodzie:
Sprzedawała ciało. Zachorowała na syfilis. Żyła w nędzy. Trzy razy przyjeżdżała do Pine Ridge w poszukiwaniu korzeni. Nikt nie potrafił jej pomóc. Lakoci traktowali ją nieufnie. Zmarła w Los Angles w czasie epidemii grypy, w dzień Świętego Walentego 1920 r. Miała dwadzieścia dziewięć lat”.
„Powrócę jako piorun. Krótka historia Dzikiego Zachodu”, Maciej Jarkowiec, wyd. Agora SA 2018
Poza grabarzami nikogo nie było na jej pogrzebie, ale w 1991 r. jej szczątki sprowadziło „do domu” stowarzyszenie ocalałych z Wounded Knee.
Maja Baczyńska