Piękno bez eksperymentów [Madame Butterfly w Operze Bałtyckiej]

14.04.2023
Madame Butterfly, Joanna Woś, Opera Bałtycka

Madame Butterfly” jest operą sławną, pewnie jedną z najbardziej znanych. Dzieło Pucciniego wystawiane było na świecie setki razy, a niektóre pochodzące z niego arie można nawet nazwać hitami. Romuald Wicza-Pokojski wyreżyserował ten blockbuster w Operze Bałtyckiej bez eksperymentów, ekstrawagancji i zmian oryginalnego kontekstu. Dzięki temu na plan pierwszy bez przeszkód wybić się mogła muzyka.

Madame Butterfly” w reżyserii Romualda Wiczy-Pokojskiego miała swoją premierę w Operze Bałtyckiej 11 czerwca 2021. Grana jest ona w Gdańsku nadal i to z dużym powodzeniem. Na pokazie w marcu bieżącego roku widownia była pełna, a artystów nagradzano długimi oklaskami. Niewątpliwie wpływ na ten frekwencyjny sukces ma popularność samego dzieła Giacomo Pucciniego. Wydaje mi się, że duża część przechodniów, widząc plakat z sylwetką gejszy i napisem Madame Butterfly, wydobywa z pamięci jakieś, chociażby mgliste, wyobrażenie o tej operze stworzonej przez włoskiego kompozytora.

 

Madame Butterfly” miała swoją światową prapremierę w 1904 roku w mediolańskiej La Scali. Co ciekawe, publiczność nie była wtedy nią zachwycona, co manifestowała okrzykami niezadowolenia, buczeniem i ostentacyjnym ziewaniem. Również krytyka początkowo nie szczędziła gorzkich słów Pucciniemu. Wszystko to było dla włoskiego kompozytora nader gorzkim doświadczeniem, które jednak skłoniło go do wprowadzenia dość istotnych zmian w kompozycji „Madame Butterfly”. Dopiero po tych ingerencjach dzieło Pucciniego rozpoczęło triumfalny pochód przez najważniejsze sceny operowe świata.

Madame Butterfly, Opera Bałtycka

Historia gejszy Cio-Cio-San ma kilka źródeł. Bezpośrednią inspiracją dla Pucciniego była sztuka Amerykanina, Davida Belasco, pod tytułem „Madame Butterfly: A Tragedy of Japan”. Podobno włoski kompozytor pomimo nieznajomości angielskiego miał się wzruszyć na niej do łez i zaraz po spektaklu poprosić autora o prawo do wykorzystania jego dramatu w swojej twórczości. Jakkolwiek by było, z pewnością Pucciniego zaintrygował wątek młodziutkiej i pięknej japońskiej gejszy, która czeka na swojego męża wiernie niczym Penelopa, ale powrót ukochanego, w przeciwieństwie do mitologicznej heroiny, nie przynosi jej szczęścia.

 

W libretcie autorstwa Luigi Illica i Giuseppe Giacosa (którzy z włoskim kompozytorem współpracowali także przy „Cyganerii” i „Tosce”) ma w sobie wiele kolonialnych klisz, które dziś nieco rażą. Może dzisiejszych widzów irytować na przykład dość banalny i stereotypowy podział na Zachód i orientalną Japonię. Jednak nie wszystko jest tu czarno-białe. Co prawda silnym i sprawczym bohaterem jest Pinkerton – amerykański pułkownik stacjonujący w Nagasaki, a Cio-Cio-San bierną kobietą, która oddaje mu się z zachwytem, przyjmuje nawet jego wiarę, przez co skazana jest na ostracyzm w swojej rodzinnej społeczności, jednak całościowy obraz opery jest bardziej zróżnicowany. Pinkerton jawi się publiczności jako człowiek bardzo antypatyczny – cynik do szpiku kości. Obraz taki szkicowany jest od pierwszej sceny, w której otwarcie przyznaje, że traktuje swój japoński ślub z dystansem, humorem, może nawet pogardą. Jednak gdy Pinkerton żartuje sobie w pierwszych wokalnych partiach z Sharplessem z mającego wydarzyć się ślubu, to widzowie czekają z coraz większym napięciem na nią, na tytułową Madame, aż pokaże swoją piękną twarz, odezwie się swoim słodkim głosem. Cio-Cio-San stanowi bowiem tutaj gwiazdę – jasną, wspaniałą, heroiczną, chociaż zarazem bierną i oddaną całkowicie ukochanemu mężczyźnie. Jej bohaterstwo polega na potędze uczuć. I i to tym zdobywa zachwyt i współczucie publiczności.

Madame Butterfly, Opera Bałtycka

Postać młodej gejszy kreuje w spektaklu Wiczy-Pokojskiego Joanna Woś. Buduje ona swoją tragiczną postać w sposób konsekwentny, pełen uwagi i skupienia. Nie epatuje emocjami, ale też potrafi oddać cierpienie, jakie przynosi Cio-Cio-San coraz dłuższe czekanie na swojego ukochanego męża. Widzowie docenili kreację Woś gromkimi oklaskami.

 

W Pinkertona wcielił się natomiast pochodzący z Bułgarii Mihail Mihaylov. Pełen profesjonalizmu śpiewak dobrze zbudował postać pewnego siebie Amerykańskiego wojskowego, który może wzbudzać gniew tym, że nie zasłużył sobie na dozgonną miłość młodej gejszy. Pożądał jej bowiem, ale nie potrafił pokochać.

 

Madame Butterfly” Wiczy-Pokojskiego to opera profesjonalnie zrealizowana, z doskonałą oprawą muzyczną (Orkiestra Opery Bałtyckiej pod batutą Yaroslava Shemeta brzmi jak zwykle znakomicie) pozbawiona eksperymentów i prób przenicowania tego dzieła. Ważną rolę odgrywają scenografia i kostiumy autorstwa Hanny Wójcikowskej-Szymczak. Ściany japońskiego domu robią dobre wrażenie estetyczne dzięki swojej prostocie i umiejętnemu podziałowi przestrzeni scenicznej.

 

Przez tę przemyślaną prostotę inscenizacji Wiczy-Pokojskiego możemy zachwycać się muzyką Pucciniego, nieprzysłoniętą zbędnymi efektami. To pełna piękna i dramatyzmu muzyka jest ogromną wartością w opowieści o miłości Cio-Cio-San, która nie mogła żyć bez swojego ukochanego i tylko nadzieja na jego powrót trzymała ją przy życiu, aż zgasła i przecięta została ostrym i zimnym ostrzem rodowego sztyletu.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.