Piękno jemiołuszki, piękno kwiatu [Ohara Koson w Muzeum Manggha]
Jeśli szukasz piękna, przekrocz wiele progów. Ten pierwszy – prowadzący do przedziwnego kształtu budynku nad Wisłą, natychmiast zwracającego uwagę każdego, kto ujrzał go z przeciwnego brzegu rzeki. Ten drugi – gdy szklanymi drzwiami, z jasnych i przestronnych wnętrz wchodzimy do sali skrywającej tyle tajemnic co ciemnia. Ten trzeci – kiedy patrzymy na ptaki i kwiaty stworzone na początku XX wieku w dalekiej Japonii. Ich twórcą jest Ohara Koson (1877–1945).
Artysta ten był niezwykle popularny w latach 20. i 30. XX w., kiedy odniósł sukces artystyczny i handlowy zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Barwne drzeworyty jego autorstwa drukowano w setkach odbitek, eksponowano na wystawach, kupowano do kolekcji prywatnych. Późniejszym pasjonatem jego pracy był m.in. urodzony w 1939 roku w Rumunii Adrian Ciceu i to właśnie drzeworyty nishiki-e przez niego zgromadzone, w sumie czterdzieści, stanowią główną część prezentowanej w Mangdze ekspozycji (obok zbiorów Feliksa „Mangghi” Jasieńskiego i Muzeum Manggha). Warto pamiętać, że Ohara Koson był zarazem jednym z najważniejszych reprezentantów nurtu shin hanga, w trakcie swojej blisko czterdziestoletniej działalności artystycznej wykonał około 450 grafik przedstawiających ptaki i kwiaty – kachō-ga. Jego twórczość jest przepojona filozofią Wschodu, odwołującą się i jednocześnie reinterpretującą tradycję, to obrazy uchwycone tu i teraz, które można kontemplować jako rozmaite przejawy tego samego „piękna”.
Słońce o zachodzie
Depcze tren wiosenny
Górskiego bażanta
(Yosa Buson, przekł. Ewa Tomaszewska, wyd. Miniatura)
Niektóre z prac artysty mogłyby się złożyć na cały „katalog ptaków” i zainspirować samego Oliviera Messiaena. Znajdziemy na nich bażanty, i żurawie, i bekasy, i czajki, i jaskółki dymówki, i dzierzby, i bieliki, i dzięcioły, i papugi kakadu, i jemiołuszki, i pleszki, i zimorodki, i wróble, i gołębie, i gęsi, i, oczywiście, koguta i kury.
Pośród traw łąki
Skowronek polny śpiewa
Wolny od więzów
(Matsuo Bashō, przekł. Ewa Tomaszewska, wyd. Miniatura)
Pojawiają się też karpie, jelenie, kwiaty kwitnącej śliwy czy wiśni, a nawet pająk na rozpiętej, delikatnej pajęczynie. I ryczący tygrys, co ciekawe, powstały w tym samym roku (ok. 1910), co większość wymienionych tu drzeworytów. Niektóre są po prostu impresją na temat księżyca w pełni. Inne mistrzowskim uchwyceniem w ruchu stworzeń zaobserwowanych tak w przyrodzie, jak i będących urzeczywistnieniem wizji pochodzących z wyobraźni artysty – koniec końców o ile „Skaczący łosoś” ujmie autentyzmem rybaków, o tyle już „Tańczący wilk” wyda się najpiękniejszą wariacją na temat baśni dla dzieci.
Wystawa „Ohara Koson. Japońskie drzeworyty z kolekcji Adriana Ciceu” potrwa do 12-go października. Po jej obejrzeniu chce się natychmiast zacząć oglądanie od początku i jedynie japońska, esencjonalna herbata w muzealnej kawiarni z widokiem na Wawel oraz seria inspirowanych ekspozycją gadżetów w księgarni może tu zwiedzającego tymczasowo nasycić. Bo piękno, którego się w Muzeum Manggha doświadcza koi, ale i rozbudza nieskończoną tęsknotę, aby do niego jak najszybciej powrócić.