Niech żyje król! – Koronacje Sasów na Wawelu
„Wawel mój widzę ogromny” – sądzę, że parafraza słów Wyspiańskiego przyświeca, a z całą pewnością doskonale określa działania dyrektora Zamku Królewskiego na Wawelu prof. dr. hab. Andrzeja Betleja oraz całego zespołu i pracowników tego nadzwyczaj szczególnego na mapie Polski miejsca. Z uwagą, ale też z podziwem obserwuję odważne decyzje, jakże trafne, arcyciekawe pomysły zarówno wystawiennicze, jak i te dotyczące konserwacji, renowacji czy wreszcie ekspozycji wawelskich skarbów.
Odkrywanie królewskiego wzgórza na nowo stanowi fascynującą przygodę, wędrówkę ścieżkami niby dobrze znanymi, a jednak ukazanymi w całkowicie odmiennej odsłonie. W ostatnich latach wiele muzeów na całym świecie musiało odpowiedzieć sobie na pytanie, w jaki sposób zainteresować i przyciągnąć odbiorcę czy też turystę niekoniecznie będącego dogłębnie wykształconym miłośnikiem sztuki, jak zachęcić do odwiedzenia wystawy czasowej czy ekspozycji stałej kogoś, kto na co dzień ma mgliste lub żadne pojęcie o zbiorach dzieł sztuki. Jak uatrakcyjnić ofertę, by stała się celem, a nie jedynie kolejnym miejscem „do odhaczenia” na liście wycieczki…? O ile sam Wawel przez lata był w tym względzie uprzywilejowany jako siedziba władców, silny ośrodek o znaczeniu daleko wychodzącym poza granice Rzeczypospolitej, to sam Kraków, dumnie nazywany kulturalną stolicą Polski, musiał się zastanowić, zrewolucjonizować sposób myślenia i podjąć się reorganizacji nie tyle samych struktur, co raczej mentalności właśnie. Trzeba się było pozbyć bardzo już przykurzonego patosu, zrezygnować z nieco prowincjonalnych przyzwyczajeń, odrzucić mit elitarności tzw. sztuki wysokiej i śmiało zacząć wcielać w życie nowatorskie rozwiązania, wdrażać doskonałe pomysły, których przecież nie brakowało! Dziś, po kilku latach wytężonej pracy, Wawel, Muzeum Narodowe, Muzeum Krakowa, Muzeum Fotografii, Centrum Sztuki i Techniki Japońskiej Manggha, Cricoteka i wiele innych krakowskich instytucji kultury biją rekordy popularności, ściśle współpracując ze sobą, przyciągają rzesze zwiedzających. Proponowane ekspozycje otrzymują znakomite, pełne zachwytów opinie, zdobywają laury i nagrody. W ubiegłym roku Wawelowi przypadło ich 17, w tym dwie Sybille, Złota Pinezka Googla, MocArt. Wzorem muzeów – gigantów, takich jak paryski Louvre czy londyńskie British Museum – silny akcent postawiono na edukację, proponując całą gamę starannie przygotowanych programów, skonstruowanych specjalnie pod kątem konkretnej grupy odbiorców, np. dzieci (co ważne, biorąc pod uwagę kryterium wieku), seniorów (standardowo dostosowując wystawy do potrzeb osób z niepełnosprawnościami). Cieszy zatem konkretne i rosnące zainteresowanie owymi cennymi inicjatywami mecenasów kultury, między innymi PGE Polskiej Grupy Energetycznej, która w nawiązaniu do nazwy przedsiębiorstwa energicznie wspiera wszelkie działania, jest stałym partnerem – Mecenasem Edukacji Zamku Królewskiego na Wawelu, Muzeum Narodowego w Krakowie oraz Filharmonii Krakowskiej.
Przemodelowane ekspozycje stały się dynamiczne, nawet nieco teatralne – i to nie tylko za sprawą doskonale dopracowanego oświetlenia czy wprowadzenia multimediów, ale też poprzez aranżację wnętrz w taki sposób, by widza czymś zaskoczyć, nagle skierować uwagę na jakiś detal, podkreślić znaczenie obrazu, uwypuklić pozornie nieefektowne, aczkolwiek znaczące dzieło, by w kolejnej sali zgromadzić artefakty zapierające dech w piersiach, wizualnie oszałamiające i wywierające wrażenie czynnego uczestnictwa nie tylko w muzealnej wędrówce, ale wręcz w wydarzeniu historycznym, którego ekspozycja dotyczy. W tę zasadę wpisuje się na przykład Wawelski Nowy Skarbiec Koronny czy Arsenał Muzeum Książąt Czartoryskich (jeden z oddziałów Muzeum Narodowego). Podkreślić przy tym należy, że takie pokazanie przestrzeni muzealnej w najmniejszym stopniu nie zakłóca kontemplacji sztuki, nie odbiera harmonii, skupienia czy też tajemnicy zawartej w każdym z eksponatów.
Jeśli do tego wszystkiego dodamy:
- doskonałą reklamę (np. z wdziękiem zrealizowany filmik zapraszający do Gabinetu Porcelanowego i na wystawę czasową „Wspaniałość rokoka. Miśnieńskie figurki porcelanowe Johanna Joachima Kaendlera”),
- liczne performance („Kruche piękno” pokaz nawiązujący do porcelany, a zrealizowany przez Jagę Hupało w ramach finisażu w/w wystawy),
- koncerty muzyki – od dawnej, poprzez rap, muzykę ambient, jazz, silent disco po klasykę, by wymienić festiwal „Wawel o zmierzchu” albo proponowane przez Filharmonię Krakowską „Wieczory Wawelskie”,
- operę – Letni Festiwal Opery Krakowskiej,
- przedstawienia teatralne („Na kolana panie Wyspiański” w reżyserii Agaty Dudy Gracz, „Smok” zrealizowany we współpracy z Teatrem im. Juliusza Słowackiego, a ostatnio „Oberża pod złamanym groszem „nawiązująca do komedii dell`arte wystawiona na dziedzińcu arkadowym, przygotowana przez atelier teatralne Studio Dono),
- liczne warsztaty tematyczne (nawet tak odważne jak nauka tatuażu czy kolaż z wycinkami w termosie!),
- postawienie rampy dla deskorolkarzy, ścianki wspinaczkowej, mobilnego planetarium,
- stworzenie wawelskich perfum,
- unaocznienie krętej drogi od pierwszej krakowskiej drukarni aż do nanocząsteczek i AI,
- organizowanie wystawnych uczt (nakładem Wydawnictwa Zamku Królewskiego na Wawelu ukazała się w 2022 r. pięknie ilustrowana „książka nie tylko kulinarna – Uczta na Wawelu” autorstwa Bartka Kieżuna),
- kreowanie przedsięwzięć nadzwyczaj efektownych wizualnie, by przywołać spektakularny mapping poświęcony historii Skarbca Koronnego Rzeczypospolitej Polskiej,
- świetnie pomyślane, eleganckie wawelskie pamiątki dostępne w ulokowanym pomiędzy komnatami sklepiku,
- arcyciekawe katalogi wystaw, opracowania naukowe, znakomite wydawnictwa dla dzieci – pełne zagadek, kreatywnych zadań plastycznych, przemyślane i podane w atrakcyjnej szacie graficznej,
- wiele innych form promocji,
to otrzymamy produkt wartościowy pod każdym względem, ofertę tak szeroką, że każdy w mnogości propozycji znajdzie coś dla siebie!
Temu właśnie między innymi służy nawiązujący do tradycji dworu Jagiellonów jako miejsca otwartego na kontakty międzykulturowe i artystyczne wymykający się ze sztywnych ram, całkowicie niestandardowy festiwal „Wawel jest Wasz”. Nie dziwią zatem wielojęzyczne tłumy wspinające się mozolnie na Wawelskie Wzgórze (w roku 2023 padł rekord odwiedzających – ponad 2,5 mln!) Zamek tętni życiem, jest otwarty, znakomicie zorganizowany, a co najważniejsze - z roku na rok pięknieje dopieszczany w najdrobniejszym szczególe! Jak miło było usiąść latem w wygodnym leżaku pokrytym tkaniną z wzorem zaczerpniętym z motywów, które odnajdziemy… a jakże – na słynnych arrasach Zygmunta Augusta! Starannie wypielęgnowane rabaty z feerią kolorowych kwiatów, pachnące róże, idealnie zadbane trawniki (dyskretny robot kosi je codziennie przed 8.00 rano), stojące nieco w cieniu donice wypełnione begoniami, czy odtworzone ogrody królowej Bony dopełniają całość tworząc spójny obraz, chciałoby się powiedzieć „Obraz Złotego Wieku” bis, bo nawiązując do tytułu rewelacyjnej wystawy, którą mogliśmy podziwiać w zeszłym roku mam nieodparte wrażenie, że Wawel przeżywa właśnie swój renesans; rozkwita pełnią barw, intryguje, ukazuje przeróżne oblicza i co chwila zaskakuje kolejną propozycją, której po prostu nie wolno pominąć!
„Niech żyje król. Koronacje Sasów na Wawelu” to najnowsza wawelska propozycja. Unikatowa wystawa potrwa od 21 września 2024 r. do 9 lutego 2025 r. Jej wyjątkowość stanowi, oprócz samego piękna i maestrii wykonania prezentowanych eksponatów, fakt, że ekspozycja gromadzi niemal wszystkie zachowane pamiątki związane z ostatnimi królewskimi koronacjami, które odbyły się na Wawelu, a więc w roku 1697 Augusta II Mocnego oraz w roku 1734 Augusta III, w autentycznych przestrzeniach wawelskich, które były niemymi świadkami tych wydarzeń. Drugim ważnym aspektem jest znakomita współpraca między muzeami: Muzeum Narodowym w Warszawie, Zamkiem Królewskim na Wawelu i Państwowymi Zbiorami Sztuki w Dreźnie (Staatliche Kunstsammlungen Dresden) oraz skarbcem katedry na Wawelu. Pomyślana została tak, by opowiadała zamkniętą historię. To ciekawy zamysł, by wystawa miała charakter narracyjny, podzielony na siedem części zgodnych z polskim ceremoniałem koronacyjnym: elekcja, uroczysty wjazd elekta do miasta, pogrzeb poprzednika, pielgrzymka na Skałkę, sakra królewska w katedrze, uczta w sali Senatorskiej, hołd mieszkańców na Rynku. Obaj władcy z dynastii Wettynów starali się uszanować dawny, skodyfikowany w późnym średniowieczu rytuał, choć nie obyło się bez pewnych odstępstw wynikających po pierwsze z chęci twardego zaakcentowania własnej linii propagandowej, a po drugie z kontekstu politycznego związanego z sytuacją ówczesnej Europy oraz tworzonej właśnie unii polsko-saskiej, będącej wyjątkowym tworem, definiującym kształt tej części kontynentu przez prawie cały wiek XVIII. Swoją drogą, to doskonały przykład, jak bardzo wybiórczo traktujemy i utrwalamy w powszechnej świadomości procesy historyczne. Każdy w szkole uczył się w detalach o unii polsko-litewskiej, zaś ta polsko-saska traktowana jest bardzo pobieżnie, by nie powiedzieć marginalnie… Szkoda, bo historia jest nauką ciągłego procesu, w którym jedno wynika z drugiego, nic nie dzieje się nagle i bez przyczyny.
Najnowsza ekspozycja jest doskonałym przykładem wspólnego myślenia o dziedzictwie kulturalno-historycznym i – na co z pasją zwraca uwagę dr Stefano Rinaldi, jeden z kuratorów wystawy (poza Martą Golik-Gryglas i dr. Rafałem Ochęduszko), kustosz Grünes Gewölbe – unaocznia potrzebę oraz nadaje głęboki sens międzyinstytucjonalnej współpracy, która przynosi fantastyczne efekty. Drezno wypożyczyło Krakowowi m.in. srebra z królewskiego bufetu, które dziś są chlubą skarbca, bogato zdobione rzędy końskie wykorzystane przy uroczystościach koronacyjnych, płaszcz koronacyjny Augusta II, futerały na insygnia oraz futerały (w formie galeonu czy sowy) na wykonane z kryształu górskiego naczynia, kilka przykładów miśnieńskiego serwisu zwanego koronacyjnym, który pierwotnie liczył 77 elementów, plan rozmieszczenia stołów i gości w sali Senatorskiej podczas uczty koronacyjnej Augusta III, złote pończochy wykonane specjalnie do stroju galowego Augusta II, gipsowy model głowy Augusta II powstały na podstawie woskowej maski zdjętej z twarzy króla w 1704 r., potrzebnej do wykonania figury monarchy, wreszcie samą figurę naturalnych rozmiarów w stroju koronacyjnym, która, jak z przymrużeniem oka żartował dr Rinaldi, mogłaby być zaczątkiem muzeum Madame Tussauds. Muzeum Narodowe w Warszawie udostępniło komplet insygniów koronacyjnych: koron, bereł i jabłek Augusta III i Marii Józefy. W sumie zgromadzono około 130 obiektów, w tym obrazy, medale, halabardy i chorągwie. Część z nich powróciła na Wawel po blisko 300 latach… Przygotowano też sympatyczne niespodzianki, jak możliwość przymierzenia kopii insygniów koronacyjnych Augusta Mocnego, więc spodziewam się licznych dowodów odwiedzenia wystawy w postaci zdjęć na Facebooku. Wystawie towarzyszą stanowiska sensoryczne umożliwiające dotykowe poznanie wybranych eksponatów, tzw. teksty proste (teksty kuratorskie łatwe do czytania i zrozumienia) pomyślane na potrzeby osób z niepełnosprawnością intelektualną oraz tyflografiki i audiodeskrypcje. Możliwe jest także oprowadzanie kuratorskie oraz uczestnictwo w serii wykładów wokół fascynujących tematów dotyczących epoki baroku. Tradycyjnie już nie zabraknie warsztatów, np.: „Świat królewskich szat”, podczas których uczestnicy wykonają ozdoby techniką filcu, czy „Świat królewskich symboli” – tu królewskie insygnia staną się inspiracją do tworzenia własnych malowanych na tkaninach symboli. Będzie też pokaz performatywny „Z czego składa się król” oraz wiele innych atrakcji, w tym poznanie obyczajów saskiego dworu czy wysłuchanie koncertu wykonanego na instrumentach historycznych z repertuarem muzyki barokowej.
Z ogromnym zainteresowaniem czekam na kolejne wawelskie propozycje. Wiem, że będzie ciekawie, fascynująco, czasem zabawnie, czasem nostalgicznie lub bardzo naukowo. Z pewnością intrygująco, zaskakująco, barwnie, nowatorsko, inspirująco!