Muzyka potrzebuje ciszy [Eric Lu i Kate Liu na Festiwalu „Chopin i Jego Europa”]
Tegoroczna odsłona festiwalu „Chopin i Jego Europa” obfitowała w wiele ciekawych, a przede wszystkich różnorodnych koncertów. Szczególną uwagę widzów przyciągnęły dwa recitale fortepianowe w wykonaniu triumfatorów Konkursu Chopinowskiego z 2015 roku - Erica Lu i Kate Liu.
Choć minęło już wiele dni od tych wydarzeń, koncerty Erica Lu i Kate Liu z pewnością zostaną w pamięci mojej i innych słuchaczy na długi czas. Dlaczego? Patrząc właśnie z perspektywy czasu, który upłynął od obu koncertów oraz mając w pamięci ich zmagania podczas ostatniej edycji Konkursu Chopinowskiego z 2015 roku, niezmiennie towarzyszy mi przekonanie, że dzięki tej dwójce wspaniałych artystów pianistyka światowa zyskała coś, czego brakowało mi od dawna. Tym czymś jest zrozumienie niedocenianego sensu ciszy w muzyce.
Koncert Erica Lu z 22 sierpnia br., który miał miejsce w Sali Koncertowej Filharmonii Narodowej rozpoczęło „Allegretto c-moll” D 915 Franza Schuberta, które w spokojnym tempie pierwszych taktów stopniowo rozkręcało charakter utworu oraz całego koncertu. Delikatne „Allegretto” było dobrym wstępem do „Nokturnu c-moll” op. 48 nr 1 Fryderyka Chopina. Już oba pierwsze utworu ukazały szacunek dla ich stonowanej dynamiki. Odbiór „Nokturnu” sprawił, że rzeczywiście, w myśl tytułu wskazującego na utwór w duchu nocnego spokoju, Lu w swoim wykonaniu oddał wszystkie odcienie dynamiki piano przecinane punktami kulminacyjnymi. Dobra passa pianisty trwała dalej w „Sonacie a-moll” D. 784 Schuberta, w której ponownie główną rolę odegrała dynamika. Pochylony nad klawiaturą Lu poświęcił w niej maksimum swojej uwagi na delikatniejsze, niemal zamierające linie melodyczne, które w zupełnej ciszy sali koncertowej trwały i trzymały słuchaczy w skupieniu. W utworze nie zabrakło też momentów, w których pianista pokazał swoją bardziej ekspresyjną stronę. Po przerwie przyszedł czas na kolejny utwór Schuberta, tym razem „Sonatę A-dur” D. 959 z fanfarowym wstępem. Pogodny charakter utworu sprawił, że cały program niemalże na wzór „Sonaty Księżycowej” Ludwiga van Beethovena, stopniował poziom ekspresji oraz dynamiki. Ostatni z utworów pokazał techniczne aspekty warsztatu Erica Lu, a w połączeniu z delikatnością wygrywanych fraz „Sonata” stanowiła dobrą klamrę tego występu.
Następny dzień 23 sierpnia upłynął pod znakiem deszczowej i wietrznej pogody. Ponura aura na zewnątrz nie zniechęciła melomanów do przyjścia na koncert Kate Liu. Recital pianistki rozpoczęła „Sonata a-moll” KV 310 Wolfganga Amadeusza Mozarta, w której artystka pokazała to, za co została doceniona przez środowisko muzyczne – selektywną technikę, tak istotną w utworach Mozarta, delikatność, a zarazem moc brzmienia we fragmentach kulminacyjnych. Kolejno wybrzmiały dwa utwory Chopina: „Nokturn G-dur” op. 37 nr 2 oraz „Ballada g-moll” op. 23. Podobnie, jak Eric Lu, Kate pokazała słuchaczom cały wachlarz dynamiki piano, której istotnym elementem były momenty zawieszenia i pauz. Pomimo drobnej postury, artystka wykazała się wyjątkową energią we fragmentach z oznaczeniem dynamicznym forte. Tym właśnie imponuje Kate Liu: z jednej strony skromna, filigranowa, z doskonałym opanowaniem klawiatury szczególnie w spokojniejszych fragmentach, z drugiej jednak pokazująca niesamowitą siłę brzmienia fortepianu. Doskonałym dowodem na połączenie tych dwóch skrajnych elementów warsztatu pianistki była finałowa „III Sonata fortepianowa f-moll” op. 5 Johannesa Brahmsa. Zachwycona publiczność, podobnie jak dzień wcześniej, nagrodziła artystkę gromkimi brawami.
Oba występy łączył jeden element, którym była właśnie cisza. Niestety, będąc w tak duży gronie słuchaczy, mąciły ją różne odgłosy i o ile w przypadku Erica Lu nie były one aż tak nasilone o tyle w kolejnym dniu, podczas występu Kate Liu, każdy najmniejszy szmer przeszkadzał w odbiorze koncertu. Muzyka potrzebuje ciszy, zwłaszcza taka, która czaruje tą najcichszą, niemalże niesłyszalną sferą, bo każdy element, każde zawieszenie, pauza generalna ma w niej znaczenie. Warto wracać do tych koncertów w zaciszu domowym, sam na sam z tą muzyką i próbować tę ciszę usłyszeć.