Dawid Runtz: „Publiczność nie chciała puścić nas ze sceny”

05.03.2025

O muzyce współczesnej, o wspólnym mianowniku Koła Symfonicznego Gotovaca, Orawy Kilara i Koncertu Lutosławskiego z Dawidem Runtzem rozmawia Igor Torbicki.

 

Igor Torbicki: Często pan dyryguje muzyką XX wieku i nieobce są panu także utwory muzyki najnowszej, prawda? Wyczytałem, że jako dyrygent debiutował pan w operze Dariusza Przybylskiego.

 

Dawid Runtz: Tak, byłem w tamtej produkcji asystentem. A jeszcze jako student, w Teatrze Wielkim Operze Narodowej, uczestniczyłem w tak zwanym Projekcie P”, poświęconym debiutom operowym młodych kompozytorów, również w roli asystenta. W ten sposób trafiłem do świata muzyki współczesnej, ale nie powiedziałbym, że jest to mój główny nurt – po prostu jej nie unikam. W Operze Królewskiej prowadziłem premierę Ars Morendi Tomasza Opałki czy Nocy Kruków Zygmunta Krauzego. Współpraca z kompozytorami potrafi być bardzo inspirująca.

 

Muzyka XX wieku jest jak najbardziej obecna w moim repertuarze. Koncert na orkiestrę Witolda Lutosławskiego, którym w zadyryguję w Filharmonii Bałtyckiej  w Gdańsku, wykonywałem również z Staatskapelle Weimar w Niemczech czy Orkiestrze Symfonicznej RTV Slovenia w Lubjanie. Dyrygowałem również Pendereckiego, np. II Symfonię czy TrenOfiarom Hiroszimy w Zagrzebiu. Orawę Wojciecha Kilara poprowadzę jeszcze w Sapporo w Japonii, podczas festiwalu Pacific Musić Festival. To ważne dla mnie utwory i chciałbym prezentować je międzynarodowej publiczności.

 

 

Pociągnę dalej wątek Koncertu na orkiestrę Lutosławskiego. Z perspektywy odbiorcy trudno się w tym utworze nie zakochać. Jak to wygląda zza dyrygenckiego pulpitu?

 

Dobre przygotowanie tego utworu to na pewno wyzwanie, ale efekt końcowy z pewnością rekompensuje wszelkie trudności. Orkiestry polskie, ale również zagraniczne entuzjastycznie podchodzą do pracy nad Koncertem. Niektórzy muzycy w prywatnych rozmowach stwierdzają, że stoi on na równi z Koncertem na orkiestrę Bartoka. To genialne dzieło Lutosławskiego na tyle głęboko weszło w światowy repertuar, że jego wykonanie jest zawsze prawdziwym wydarzeniem – zarówno dla orkiestry, jak i dyrygenta, zwłaszcza polskiego. Osobiście bardzo lubię grę folklorem, jego prostotę i szorstkość – jakiś czas temu prowadziłem pierwsze chorwackie wykonanie baletu Harnasie” Szymanowskiego, publiczność nie chciała puścić nas ze sceny. Dwa tygodnie temu w Zagrzebiu graliśmy Krzesanego Kilara, reakcja była podobna.

 

Utworem, który pozwala wszystkim muzykom w orkiestrze na aktywnie uczestnictwo, jest właśnie Koncert na orkiestrę Witolda Lutosławskiego. Każdy muzyk musi reprezentować w nim najwyższy, wirtuozowski poziom artystyczny, jak w prawdziwym koncercie. Artyści Filharmonii Bałtyckiej doskonale sprostają wszystkim trudnościom, jakie niesie ta partytura.

 

 

Koncertem Lutosławskiego zadyryguje pan w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej już 7mego marca. W programie znajdzie się jeszcze znany wszystkim Ravel czy Kilar... Ale nie tylko. Poprowadzi pan również dzieło Jakova Gotovaca. Przyznam, że nigdy nie miałem styczności z jego twórczością i nie widuję go w filharmonijnych repertuarach.

 

Powiedzmy sobie szczerze – nie jest to pozycja znana. Mówi pan o Simfonijsko Kolo, czyli Symfonicznym Kole. Ten krótki utwór również powstał w XX wieku i jest inspirowany folklorem, tyle że chorwackim. Nawiązuje do tańca ludowego, który wykonywany był w formie koła. Charakteryzuje się silną motoryką, powtarzalnością i swego rodzaju zapętlaniem całych muzycznych zdań. Najważniejsze jednak, aby był zagrany niezwykle energetycznie, z charakterem.

 

 

Podobnie jak Orawa.

 

Utwory pisane z ludowej inspiracji muszą być zagrane z pełnym przekonaniem, prosto z serca, z temperamentem i zaangażowaniem. Tak jest w przypadku zarówno Symfonicznego Koła i Orawy.

 

Zatem wspólny mianownik Koła Symfonicznego Gotovaca, Orawy Kilara i Koncertu Lutosławskiego to folklor. Ale czy chorwacka inspiracja muzyką ludową różni się od tego, co słyszymy w polskich utworach? Czy jest to ten sam świat?

 

To jest bardzo dobre pytanie. Gdy dyrygowałem tymi utworami w Zagrzebiu, muzycy stwierdzili, że wigor i żywiołowość Harnasi są im bardzo bliskie. Współbrzmienia ludowe są wartościami, które Chorwaci również mają w swojej kulturze i to głębokie odczuwanie witalności folkloru naturalnie udziela im się w podobnych utworach. Oczywiście indywidualny język muzyczny kompozytora zmienia całą optykę.

 

Koncert na orkiestrę pochodzi z okresu, w którym Lutosławski korzystał z polskiego folkloru, ale sam mówił, że używał go w roli „protezy”, która pomogła mu wykształcić indywidualny styl muzyczny. Mnie urzeka oryginalność i pieczołowitość konstrukcji tej partytury. Nie ma w niej nic przypadkowego czy powodującego jakiś pusty efekt, wszystko jest bardzo logiczne.

 

Całe fragmenty tego utworu wyobrażam sobie jako metaforę lustra – z jednej strony kompozytor nabudowuje narrację, po czym dokładnie tą samą ścieżką, tylko że w lustrzanym odbiciu, powraca. Studiowanie takiej partytury jest niezwykle ciekawe, ponieważ język muzyczny Lutosławskiego porusza się pomiędzy przeszłością a przyszłością. Mamy passacaglię, arioso, intradę, toccatę, capriccio, notturno, czyli tradycyjne formy. Są one jednak ubrane w tak oryginalne szaty, poddane różnorakim przekształceniom, że cały ten utwór okazał się być przełomowym i nowatorskim.

 

 

Balans między przeszłością a przyszłością to odpowiednie określenie jego muzyki. Wyczytałem w monografii na jego temat autorstwa Danuty Gwizdalanki, że pod wpływem pobytów w Paryżu przez jakiś czas nosił się z myślą stworzenia kompozycji elektroakustycznej, czyli jak na tamte czasy wykorzystującej zupełnie nowatorskie środki. Pomysłu nigdy jednak nie zrealizował – estetyczny kompromis chyba był mu po prostu bliższy.

 

Tak, nigdy nie skorzystał ze środków elektronicznych. Chociaż słuchając niektórych jego późniejszych kompozycji można przecież odnieść wrażenie, że za pomocą konwencjonalnych środków tworzył faktury, które mogłyby właściwie brzmieć jak muzyka elektroniczna.

 

 

Na koniec pytanie ogólne. Jak studiowanie u Antoniego Wita, któremu muzyka Lutosławskiego jest bardzo bliska, pomogło panu w interpretowaniu tej muzyki?

 

Studiowałem Koncert na orkiestrę na zajęciach z dyrygentury. Mam nawet notatki z doświadczeń profesora, kiedy to on dyrygował tym utworem w obecności Lutosławskiego. Wiem, co było dla niego w tym utworze istotne – na przykład to, że fortepian powinien być otwarty na pierwszą nóżkę, co nie jest wpisane do partytury.

 

Studiowanie pod okiem profesora Wita było niewątpliwym atutem. Staram się jednak szukać własnego, indywidualnego spojrzenia, wchodząc w rolę adwokata kompozytora. Punktem wyjścia jest dla mnie przede wszystkim partytura. W muzyce Lutosławskiego jest to szczególnie istotne, ponieważ została ona skonstruowana z matematyczną dokładnością, zatem margines dowolności jest bardzo wąski. Kluczowe jest tutaj brzmienie orkiestry, poszukiwanie barwy poszczególnych fragmentów, które w połączeniu z doskonałą synchronizacją tworzą pożądany efekt. Wymaga to innego sposobu dyrygowania, bardzo precyzyjnego i dokładnego, zupełnie odmiennego od muzyki sprzed XX wieku.

 

 

W niej można trochę popływać, w przeciwieństwie do Lutosławskiego.

 

Dokładnie. W Koncercie na orkiestrę słyszmy fragmenty, które swoją drapieżnością i energią bardzo pobudzają i orkiestrę, i słuchaczy. Piękno tego utworu polega też na ukazaniu wszystkich odcieni orkiestrowej palety barw. Podczas trzeciej części, gdy pojawia chorał, Lutosławski przenosi nas w inny, pastelowy świat – to bardzo wielowymiarowa muzyka. Kompozytor nie skupia się na pojedynczym elemencie folkloru, lecz porusza różne jego wątki – charakter, rytmizację, harmonię, melodykę. Każdy ten element jest uwypuklony w tym utworze i determinuje to co kluczowe dla muzyki — odpowiednią emocję i atmosferę wokół niej.

 

 

Niewątpliwie na koncercie będzie ona towarzyszyć wszystkim utworom. Dziękuję za tę rozmowę i życzę jak najlepszego wykonania.

 

Dziękuję.

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Może Cię zainteresować...

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.