Zapamiętać: Michał Kryworuczko
- Dlaczego Chińczycy są najlepszymi pianistami na świecie?
- Bo mają najszybsze fortepiany.
(żart solisty, rzucony na deser po kolacji)
Niestety, formuła przyjęta podczas tegorocznego festiwalu w Głogówku zakładała, że artysta nawiąże kontakt z publicznością jedynie poprzez muzykę. Niestety – bo organizator wydarzenia Aleksander Devosges Cuber przekonywał mnie przed koncertem, że pianista jest równie dobry w graniu jak i w mówieniu o muzyce. I rzeczywiście. Przekonałam się o tym… po koncercie. Obiecano mi jednak, że już ostatni raz Michał przy fortepianie siedzi cicho. Następnym razem ma mówić!
Zanim jednak doczekam się kolejnego koncertu w jego wykonaniu w tak magicznym miejscu, jakim jest Głogówek (o co chodzi z tą magią – napiszę przy okazji) – kilka zdań o pierwszym dniu festiwalu.
Podczas tej imprezy nie ma przypadkowych wykonawców, ani przypadkowych utworów. Dba o to dyrektor artystyczny głogówieckiej odsłony festiwalu Jacek Woleński. Wczorajszego solistę zna od dziecka. Razem przychodzili do opery. Jacek – dorosły, pracował. Michał – dzieciak, siedział i dyrygował (sobie) orkiestrą. I uczył się na pamięć co ciekawszych arii. Nikt mu nie powiedział, że są trudne, więc jak tylko się osłuchał, śpiewał je. Obecnie nie śpiewa, a studiuje w Royal Academy of Music w Londynie w klasie fortepianu. Zachwyca się Godowskim i jego kompozycjami na lewą rękę. Na recitalu inaugurującym XX Śląski Festiwal im. Ludwiga van Beethovena grał jednak obiema dłońmi. A grał tak, że już po pierwszej części wypowiedzi słuchaczy brzmiały mniej więcej: „pięknie”, „wspaniale”, lub bardziej wylewnie: „mówi się, że muzyka to sztuka budowania napięć, a tu wszystko było: i świetna dynamika, i artykulacja”, „boję się, co będzie w drugiej części, bo chyba nie może być lepiej”, „to szalony artysta!”. Po drugiej części Michał zasługiwał już na miano wirtuoza i takie słowo najczęściej padało z ust słuchaczy.
Gdy jednak Jacek Woleński przeczytał nazwiska, które miały pojawić się w repertuarze, westchnął: „trudno”. Były to: Beethoven, Schumann i Liszt. Czyli nic nadzwyczajnego – wielcy kompozytorzy, owszem, ale pomysł na takie trio jest zgrany i zwykle niewiele wnosi. Za to ma jedną zaletę – gwarantuje aplauz publiczności. Dopiero szczegóły programu przekonały Jacka Woleńskiego, że pomysł z zaproszeniem do udziału właśnie Michała Kryworuczki ma sens. I że nie zapowiada się nam koncert, jakich wiele, ale – muzyczna sensacja.
Artysta dobrze przemyślał recital. Zaczął od Beethovena. Ale nie od jednej z popularnych sonat fortepianowych. Wybrał rzadko grywane Bagatele op. 106. Zagrał wszystkie sześć, ze wszystkimi ich kontrastami, dźwięczącymi frazami w wysokich rejestrach (Beethoven pisał Bagatele na dwa lata przed śmiercią, jako dojrzały muzycznie i prawie kompletnie głuchy kompozytor). – Bagatele są jak Preludia Bacha – niby przygrywka a muzyka szatańska, czy jak Etiudy Chopina – niby wprawki, a wcale nie są proste. – opowiadał o utworze Jacek Woleński. Tradycyjnie to on charakteryzował każdy z utworów, zanim zabrzmiały pod palcami artysty. Bagatele to – jak cała twórczość Beethovena u schyłku jego życia – muzyka szokująca ówczesnych słuchaczy i podsumowanie pianistyki wiedeńskiego klasyka – to kwintesencja jego „znęcania się” nad fortepianem.
Potem przyszedł czas na Schumanna - tu znów niespodzianka. Fantazja C-dur, którą Robert Schumann skomponował, aby dochód z jej wykonywania przekazać na budowę pomnika Beethovena. Świetny ciąg dalszy historii mistrza – bohatera śląskiego festiwalu. Niestety, Schumannowi się nie udało. Dzieło dokończył dopiero Liszt, który jako celebryta swoich czasów, był bardzo zamożny. To jemu także zawdzięczamy jedną z najtrudniejszych dla pianistów i najciekawszą dla wszystkich kompozycję fortepianową – Heksameron. I to ten utwór Michał Kryworuczko wybrał na finał. Wykonanie to prawdziwa sensacja przede wszystkim dlatego, że jest to utwór grany niezwykle rzadko. Kto ciekaw – może poszukać informacji o tym utworze. Wspomnę krótko, że ma sześciu autorów, a inspiracje to realizacji projektu były dwie: pierwsza – szczytna – pomoc charytatywna dla najuboższych rodzin paryskich; druga – związana bezpośrednio z kompozycją czyli temat przewodni zaczerpnięty z opery Belliniego "Purytanie". Co zrobili ze słynnym marszem Chopin, Czerny, Herz, Pixis, Thalberg i oczywiście Liszt – mogłam się przekonać dzięki brawurowemu wykonaniu Michała. Udało mu się to, mimo oporów, jakie stawiał zabytkowy fortepian. Jednak po takim koncercie profesor Myszkowski, który opiekuje się instrumentem, uznał, że warto poświęcić czas, aby mogli na fortepianie grać tacy artyści jak Michał Kryworuczko.
Po takim koncercie bez obaw czekam na kolejne, które będą odbywać się w Głogówku, Prudniku i Białej. Pomysł na zorganizowanie koncertów w różnych miejscowościach Opolszczyzny już okazuje się trafiony, bo pozwala zintegrować się mieszkańcom powiatu, którzy uprawiają swoistą turystykę festiwalową, jeżdżąc razem na koncerty. Niektórzy jednak wolą wydarzenia we własnym mieście: „Dobrze, że kultura wysoka dociera do Głogówka – mówi jedna z uczestniczek koncertu inauguracyjnego – wyjazd do Opola lub dalej to czas i koszty. A tak można wyjść z domu prawie w kapciach i posłuchać bardzo dobrej muzyki i świetnych artystów”.
W środę w Głogówku zaśpiewa Ewa Biegas , a w Prudniku – miało być trio wirtuozów z Konstantym Andrzejem Kulką na czele - niestety, koncert nie odbędzie się. Koncert w Głogówku zaczyna się o 19.00.
Co jeszcze, oprócz dobrej muzyki, można znaleźć w regionie – przeczytacie w kolejnych relacjach.
(kaw)
Moment inauguracji, zapowiedzi Jacka Woleńskiego, zabytkowy fortepian i dźwięki recitalu uwiecznił Lucjan Wójcik: [gallery]359[/gallery]