Z nadzieją w przyszłość
Koncert na zakończenie sezonu artystycznego w Filharmonii Łódzkiej otworzył rezydencję artystyczną francusko-belgijskiej wiolonczelistki Camille Thomas. W programie wydarzenia znalazły się wybrane utwory z ostatniego albumu artystki „Voice of Hope”, które wiolonczelistka wykonała z towarzyszeniem Orkiestry Symfonicznej Filharmonii Łódzkiej pod batutą Pawła Przytockiego.
Program zaprezentowany tego wieczoru był niezwykle różnorodny. W pierwszej części koncertu artyści wykonali transkrypcje. Pierwsze trzy: „Deux melodies hebraiques: Kaddish” M. Ravela, „Taniec błogosławionych duchów” z opery „Orfeusz i Eurydyka” Ch.W. Glucka oraz „Lament Dydony” z opery „Dydona i Eneasz” H. Purcella zostały połączone w jedną całość. To bardzo ciekawa propozycja, gdyż każde z tych dzieł pochodzi z innego czasu, jednak dzięki transkrypcjom udało się uzyskać spójną relację między nimi. Następnie wybrzmiało „Adagietto” z V symfonii cis-moll G. Mahlera, a zaraz po nim temat główny „Listy Schindlera” J. Williamsa oraz „Songs My Mother Taught Me” z cyklu „Pieśni cygańskie” A. Dvořáka, które można przetłumaczyć jako „pieśni, których nauczyła mnie mama”.
W drugiej części koncertu można było usłyszeć dzieła skomponowane w oryginale na wiolonczelę i orkiestrę. Pierwsza kompozycja to „Kol Nidrei” M. Brucha – czyli utwór, który nawiązuje do jednego z ważniejszych żydowskich świąt – Jom Kipur. Ostatni utwór – koncert na wiolonczelę i orkiestrę „Never Give Up” – został napisany specjalnie dla Camille Thomas przez tureckiego pianistę i kompozytora F. Saya. Konrad Mielnik, odpowiedzialny za słowo, zaznaczył, że pomysł na to dzieło zrodził się w 2014 r., gdy kompozytor usłyszał grę artystki. Say potraktował brzmienie wiolonczeli Camille Thomas jako głos ludzki, który najlepiej odda wszystkie tragiczne emocje, towarzyszące ludziom z powodu zamachu terrorystycznego w Paryżu i Istambule. Warto zaznaczyć, że Camille Thomas gra na wiolonczeli Stradivariusa z 1730 r., która należała do przyjaciela Fryderyka Chopina i stała się inspiracją do napisania „Sonaty wiolonczelowej”. Zatem każdy, kto zasiadł na widowni, mógł w pewnym wymiarze dotknąć muzyki sprzed kilkuset lat i poznać ogromny wachlarz możliwości brzmienia tego instrumentu. Szczególnie utwór „Never Give Up” ukazał, jak wiele możliwości brzmieniowych skrywa w sobie ten instrument. Ponadto kompozytor zastosował efekt przestrzenny, zamieszczając „świergoczące” dźwięki o zmiennym rytmie, które nieregularnie pojawiały się w indywidualnych partiach skrzypiec i altówek. Koncert został nagrodzony falą braw, która doprowadziła do bisu. Camille Thomas wspomniała, że był to dla niej wieczór niezwykły z wielu powodów – poruszający po pandemii, a także pierwszy w rezydencji. Dodała także, że wszystkie utwory, które zaprezentowała, mają nieść nadzieję na przyszłość.
Jaki był ten rok dla Filharmonii Łódzkiej? Z pewnością niełatwy, wypełniony oczekiwaniem i ciągłą walką z problemami, które niosły za sobą nowe obostrzenia. Konrad Mielnik podkreślił, że najistotniejsze tego wieczoru było to, że znów mogliśmy zasiąść wśród publiczności i wysłuchać koncertu na żywo, gdyż żaden przekaz online nie jest w stanie zastąpić tej nici porozumienia między publicznością a artystami. Coś się kończy, a coś zaczyna! Z nadzieją patrzmy w przyszłość i wyczekujmy kolejnego sezonu artystycznego, który zapowiada się bardzo obiecująco, gdyż zaplanowano m.in. pięć koncertów z udziałem wiolonczelistki Camille Thomas.