Własny kawałek błękitu - XXI Bielska Zadymka Jazzowa
Jak wygląda niebo nad Missouri? Burzowe, porozcinane białymi smugami, zmieniające się wraz z każdym szarpnięciem struny gitary. W tym roku w czasie XXI Bielskiej Zadymki Jazzowej mieliśmy okazję razem z Pathem Metheny zapatrzeć się i wsłuchać w jego własny kawałek błękitu.
Album "Beyond the Missouri Skies" został wydany w 1997 roku przez tegorocznego artystę rezydenta Zadymki oraz Charliego Chadena, amerykańskiego kontrabasistę, który dwanaście lat temu również otrzymał w Bielsku-Białej Anioła Jazzu. Pat Metheny zdecydował, by nowy projekt "Missouri Skies and More", obejmujący między innymi pierwsze w historii symfoniczne wykonanie kultowego albumu, kontynuować wspólnie z Darkiem Oleszkiewiczem – polskim muzykiem uwielbianym na drugiej półkuli, zaś moim zdaniem zdecydowanie zbyt mało docenianym w rodzinnym kraju.
Jak mi się jednak wydaje, niedocenianie tego, co bliskie i na wyciągnięcie ręki zdecydowanie jest naszą specjalnością. Wielokrotnie rozmawiałam na temat Zadymki Jazzowej ze znajomymi, również tymi zawodowo związanymi z muzyką. Spotykałam się z wielkim zdziwieniem, że muzycy zza oceanu zgadzają się „fatygować” na kilka dni do stosunkowo niewielkiego miasta na południu Polski, tylko po to, by wystąpić na jednym z wielu festiwali muzycznych. Tymczasem jedną z pierwszych kwestii poruszonych przez Pata Metheny'ego w czasie konferencji w bielskim Ratuszu, były podziękowania i słowa dumy, że został zaproszony na tak bardzo cenione w międzynarodowym środowisku jazzowym wydarzenie. Jeśli więc słowa takie padają z ust jednego z najlepszych gitarzystów naszych czasów i zdobywcy dwudziestu nagród Grammy, to możemy być pewni, że do miejskiego gwaru Bielska-Białej jazz wdarł się już na stałe.
Sam Pat Metheny to niewątpliwie jeden z tych muzyków, którzy zasłynęli na międzynarodowej scenie muzycznej nie dzięki przypadkowi, ale talentowi i ciężkiej pracy od wczesnych lat życia. On sam zaczynał od trąbki. Dopiero jako nastolatek zainteresował się gitarą. Pracował między innymi na Uniwersytecie w Miami, a także w Berklee College of Music w Bostonie jako najmłodszy wykładowca. Słuchając go, czuje się żywą muzykę, a nie tylko plastikową otoczkę wykreowaną wokół niej. I choć jazz to bardzo często improwizacja i niepewność , co przyniosą kolejne dźwięki, to jednocześnie nie ma tu miejsca na przypadek. Koncert to gra, w której każdy następny ruch jest urywkiem aktualnych emocji muzyka, a jednocześnie przemyślanym i świadomym krokiem naprzód.
W tym roku winda festiwalowa kursowała między podziemiami Kopalni Guido, gdzie rozbrzmiała muzyka Michała Urbaniak, a stokami Szyndzielni, gdzie mogliśmy z kolei wysłuchać Wojciecha Mazolewskiego wraz z muzykami z Czech i Słowacji. W czasie jednak kiedy większość mediów skupiła się na artystach światowego formatu – czemu swoją drogą ciężko się dziwić, kiedy w programie pojawiają się nazwiska takie jak choćby Branford Marsalis, Regina Carter czy Tom Harrell, to nieco niezauważeni przemknęli obok młodzi muzycy, niczym nie odbiegający od swoich poprzedników. Za każdym razem jestem pod wielkim wrażeniem muzyki saksofonistki Marty Wajdzik oraz zespołu JOKE, którego koncertu miałam okazję wysłuchać w Bielsku-Białej już wcześniej. Jako ich rówieśniczka czuję się dumna, że także nasze pokolenie ma tak duży wkład w rozwój jazzu i jednocześnie mogę być pewna, że to między innymi dzięki nim, muzyka ta przetrwa próbę czasu i za wiele lat wciąż będzie chwytać za kolejne serca.
Nie wybiegając jednak w tak daleką przyszłość, z niecierpliwością oczekujemy na XXII edycję Zadymki. Oczekiwanie to rozmaici nadchodząca XVII Jazzowa Jesień w Bielsku-Białej. Choć program nie jest jeszcze znany, to przeglądając kroniki z ubiegłych lat możemy spodziewać się, że i tym razem organizatorzy nie zawiodą, a w Bielsku-Białej po raz kolejny będą rozbrzmiewać dźwięki trąbki i saksofonu.
Julia Dykla