Warto było zatańczyć
Fragment zapomnianej powieści „Krzyż Południa” zapomnianego pisarza Jerzego Krzysztonia. Powieść dzieje się w Iranie, w latach 40-tych, wśród cywilnej ludności polskiej, która znalazła się tam razem z armią gen. Andersa po jej wyjściu ze Związku Radzieckiego. Głównym bohaterem jest 14-letni Jerzyk, a powieść ma wyraźne wątki autobiograficzne. Wkrótce po wybuchu wojny, Jerzyk został wywieziony z Grodna w głąb Rosji z mamą i młodszym bratem. Ojciec przepadł, nic o nim nie wiadomo.
Chłopiec znalazł się właśnie w szpitalu w Teheranie, po wypadku samochodowym. Niestety stracił rękę. Wraca już do zdrowia, teraz rozmawia z pielęgniarką, jedną z dwóch polskich sióstr, które się nim opiekują. Jest w wojskowym szpitalu angielskim. W czasie jednego z dyżurów przy chłopcu, siostrę odwiedził, wbrew szpitalnemu regulaminowi, miły jej sercu podchorąży...
- Umiałem pływać, grać na bałałajce, boksować, umiałem chodzić na rękach!
- Więc nie będziesz chodził na rękach. Jesteś już na to za poważny. Moim zdaniem, wyrosłeś z dzieciństwa. Jesteś w wieku młodzieńczym, więc pora myśleć o tym, żeby stać się mężczyzną.
- Jak pan podchorąży?
Siostra Ania zarumieniła się wyraźnie, pożałował, że to powiedział, bo nie chciał jej dokuczyć.
- Masz za złe, że tańczyliśmy przy tobie?
- Nie, raczej mu zazdrościłem. Nie potrafię tańczyć tanga, w ogóle tańczyć nie umiem.
- Dobrze, jak staniesz na nogi, to cię poduczę. Doktor Roberts kazał tu wstawić radio, bo uważa, że muzyki ci dobrze zrobi.
- Skąd on wiedział, że lubię muzykę i znam całe mnóstwo piosenek?
- Widocznie sam kocha muzykę. Kończ ten kleik, bo wystygnie.
- A siostra pamięta, co mi pan podchorąży powiedział, kiedy tańczyliście tango?
- Nie przypominam sobie.
- A ja zapamiętałem. „Nic się nie martw. Jedną ręką też można ściskać dziewczynę”. Tak powiedział. Ale to nieprawda, bo na mnie wszyscy będą się gapić...
- Co cię to obchodzi? Też nie masz się czym przejmować... Przyszła do ciebie taka młoda panienka z warkoczami... Ale to był ten niedobry siódmy dzień, więc doktor Roberts nie pozwalał na żadne wizyty. Teraz się zobaczycie na pewno. Sympatyczna panienka, jak ma na imię?
- Krzysia. Ona ślicznie tańczy. Mazura oczywiście, jak przystało na pannę Krzysię, którą ułan prosi.
- Mazura cię nie nauczę, bo raz, że brak nam przestrzeni, a dwa, że sama nie umiem. Ale nauczę cię tańczyć tango.
- „Jealousy” *? „My crime was my blind jealousy...” Właśnie to, które siostrzyczka tańczyła z panem podchorążym?
- Słuchaj, jeśli powiesz o tym doktorowi Robertsowi, to ja stąd wylecę na zbity łeb.
- Za kogo mnie siostra uważa? To nasz sekret. Nikt się o tym nie dowie.
- Prosiłam go, żeby w żadnym wypadku do szpitala nie przychodził, ale sam widzisz, jak jest z mężczyznami, najpierw przysiągł, że nie przyjdzie, i zjawił się ni stąd, ni zowąd.
- Siostra wyda się za mąż za pana podchorążego?
- Człowieku, wszak jest wojna! Dziś go widzę, a jutro czy ja wiem, gdzie go losy poniosą?
- Pewnie. Siostra może mieć stu adoratorów albo i więcej.
- Nie obgadasz mnie przed Wandą? Ani mru-mru, pamiętaj.
- A co to ja jestem, przekupka?
- On tu więcej nie ośmieli się przyjść.
- Szkoda, myślałem, że dla pana podchorążego nie ma przeszkód.
- Chłopcze, tu w końcu jest szpital, a nie dansing. Żałuję, że dałam się namówić do tańca.
- A mnie sprawiło to pierwszą radość, odkąd tu leżę...
- Co ty powiesz? No to warto było zatańczyć.