Uprowadzenie z rzeczywistości [relacja z premiery]

24.04.2018
fot. Jarosław Budzyński / WOK

To dzieło o miłości, o tym, że trzeba o nią walczyć. Miłość należy zdobyć, a potem ją utrzymać. Belmonte trafia do obcego kraju z powodu miłości i cierpi ogromnie z powodu miłości, a potem przezwycięża wszystko dzięki miłości – tłumaczy sens opery W.A. Mozarta „Uprowadzenie z Seraju” Jurij Aleksandrow reżyser jej nowej, brawurowej wersji w Warszawskiej Operze Kameralnej [WOK] i dodaje: W naszym spektaklu są równoległe dwa wątki: komiczna fabuła i dramatyczna linia życia Mozarta. To nie przypadek, że główna bohaterka ma na imię Konstancja, tak jak żona kompozytora. 

Mała, kameralna scena może być największym sprzymierzeńcem twórców spektaklu. Wystarczy pomysł i doskonała realizacja. Niby banał i oczywista oczywistość. Ale wielokrotnie sprawdziłam, że nie tak łatwo tę oczywistość wprowadzić w życie. Nie tym razem. „Uprowadzenie z Seraju” w Warszawskiej Operze Kameralnej to małe wielkie arcydzieło. Przy czym określenia „małe” używam z uwagi na przestrzeń, na jakiej się wydarza. Reżysersko-choreograficzno-kostiumowo-scenograficzne cacuszko zaserwowano nam z szacunkiem i miłością do muzyki W.A. Mozarta. – To najbardziej muzyczny ze wszystkich reżyserów, z jakimi pracowałem – mówił z przekonaniem Marcin Sompoliński, dyrygent i specjalista od muzyki Mozarta, o Juriju Aleksandrowie.

Alicja Węgorzewska-Whiskerd, dyrektor artystyczna WOK, zaprosiła do współpracy świetnych twórców, dając im ogromny komfort pracy. To było widać. W kostiumach, w choreografii, w reżyserii, w scenografii. I to było też słychać w muzyce. Dla przypomnienia – przedsięwzięcie zrealizowali: Jurij Aleksandrow, reżyser ponad 200 realizacji na scenach operowych świata, w tym dla Metropolitan Opera w Nowym Jorku i mediolańskiej La Scali. Prowadzi Operę Kameralną w Petersburgu; Marcin Sompoliński, dyrygent, znawca muzyki Mozarta, czego dał wielokrotnie dowód, a choćby prowadząc fenomenalnie „Wesele Figara” w Operze Nova w Bydgoszczy; Paweł Dobrzycki, scenograf, scenografik, malarz, pracował np. w londyńskim Young Vic, weimarskim Deutsches Nationaltheater, słynnym Teatrze Antycznym w Epidauros, w Teatrze Dramatycznym w Omsku na Syberii i w Operze Wrocławskiej; Natalia Madejczyk, choreografka, współpracowała z Isadorą Weiss, ale i przy komercyjnych wydarzeniach, jak program „You can dance”. A zespół wokalny WOK przygotował Krzysztof Kusiel-Moroz.

„Uprowadzenie z Seraju” to opera-pułapka. Wirtuozowskie partie wokalne przesycone są powtórzeniami, przez co fabuła może się dłużyć, a opera staje się nużąca. Ale znów – nie tutaj, nie tym razem. Reżyser zadbał o widza, ale nie przesadził. Więc np. gdy Konstancja z uporem maniaka powtarza w kółko, że kocha innego i prędzej zginie, niż odda się Baszy – ten gestem, mimiką, całym sobą skupia naszą uwagę, czyniąc arię wręcz ciekawą. To oczywiście zasługa nie tylko reżysera, ale także Piotra Pierona, który brawurowo wszedł w rolę. Dość powiedzieć, że to jedyny śpiewak w tej obsadzie, który nie ma zastępcy. Bo też nie wyobrażam sobie nikogo, kto mógłby Baszę Selima zagrać (właśnie – zagrać!) równie dobrze. Przy tym Pieron jest niezrównany wokalnie. Artysta jest na mocnej fali wznoszącej. Sekstet wokalny proMODERN, w którym śpiewa odważny, piękny i bardzo współczesny repertuar, odniósł właśnie spektakularny sukces, otrzymując dwa Fryderyki. Bez wahania mogę powiedzieć, że Piotr Pieron jest gwiazdą WOK. Oby jak najdłużej. WOK to wylęgarnia i kuźnia talentów, ale i trampolina do międzynarodowych sukcesów. Olga Pasiecznik, Rafał Siwek, Barbara Zamek – to dziś gorące nazwiska, nie tylko polskich ale zagranicznych scen, a przecież swoje talenty szlifowali właśnie w WOK. Nie oni pierwsi zresztą, i nie ostatni, bo WOK od początku swojego istnienia właśnie tak działa – oswaja młodych, pozwala im się rozwinąć, a potem staje się już za mała, za ciasna i najlepszych artystów zmusza do szukania scen większych, kolejnych wyzwań.

Wracając do „Uprowadzenia z Seraju”. Jurij Aleksandrow ma doświadczenie z niewielką przestrzenią, bo sam jest dyrektorem opery kameralnej w Petersburgu. Oraz – jak podkreślał dyrygent Marcin Sompoliński – rozumie, co to jest fraza w muzyce. Żeby zorientować się, jakie to ważne, trzeba znajpierw obejrzeć jakąś bardzo złą realizację, gdzie wizja reżysera rozmija się z muzyką, gdzie akcja toczy się sobie, gest sobie, a dźwięki gdzieś płyną. Co się wtedy dzieje? Męczy się głowa, oczy, uszy. Nie rozumiemy opery, nie wiemy, o co w tym wszystkim chodzi, nie przekonują nas metafory ani żadne zabiegi sceniczne, które mają nam niby operę przybliżyć i uwspółcześnić. „Uprowadzenie z Seraju” w WOK w założeniu twórców było bardzo tradycyjne, a wręcz miało być bliskie tej wizji, jaką miał Mozart i jemu współcześni, gdy myśleli o Turcji, o Oriencie.


Piotr Pieron jako Basza Selim i jego harem. fot. Jarosław Budzyński / WOK

Było więc kolorowo, bajkowo, bogato. Nawet najmniejszy detal był perfekcyjnie wykonany (pomalowane na złoto paznokcie Baszy!!!). To ważne właśnie przy tak małej scenie, gdzie kontakt widza z artystą jest bliski, więc i każdy fałsz, każda usterka - widoczne. Tu nie było fałszów ani zgrzytów. Śpiewacy do „Uprowadzenia” wybierani byli w drodze castingu. Decydowały nie tylko walory techniczne, umiejętności muzyczne, ale także aktorskie. Każda z postaci w tej operze ma charakter, określone cechy, które trzeba uwypuklić. Konstancja niczym mimoza, delikatna i krucha, choć charakterku momentami jej nie brakuje, Blonda ostra, gorąca, przebojowa, Basza autorytarny, Osmin nieco obleśny staruch… Widzieliśmy to wszystko!

A pod tym wszystkim muzyka Mozarta… Niełatwe zadanie miał dyrygent Marcin Sompoliński. Bo choć mówi się, że muzyka wiedeńskiego klasyka jest genialna i broni się sama, to teatralność i bogactwo inscenizacji zawłaszczało naszą percepcję. Momentami musiałam się mocno skupić, aby słyszeć muzykę i wsłuchać się w nią mimo tego, że obraz bezczelnie odwracał moją uwagę od dźwięków. Tym bardziej, że grała MACV, orkiestra instrumentów dawnych, a ich brzmienie jest jednak delikatniejsze, niż nowoczesnej orkiestry. Na szczęście Sompoliński ma swoje sposoby, jak np. dodanie stylizowanej na orientalną kadencji na oboju. Potrafi zaskoczyć, jakby podpowiadał: hej, to my, tu w kanale, jesteśmy najważniejsi, to od nas się tu wszystko zaczyna! Dyrygent nazwał to ryzykiem, ja nazywam koniecznością – aby wygrać z obrazem, muzyka musiała być zaskakująca i sugestywna.

Wokalnie premiera była bez zarzutu. Piękna Konstancja – Joanna Moskowicz z wdziękiem i lekkością wyśpiewała wszystkie arie, z niełatwymi ozdobnikami i koloraturami, jak to u Mozarta. Paulina Horajska, Blonda, kipiała temperamentem, ale i śpiewała z mocą, z lekkością, jakby bez wysiłku. Aleksander Kunach, Belmonte, był przekonujący, jako zakochany, cierpiący mężczyzna, w jego głosie były emocje, obawy, wątpliwości, a nawet złość na samą myśl, że ukochana mogłaby być mu niewierna… Bartosz Nowak (Pedrillo) i Robert Ulatowski (Osmin) także spisali się świetnie. O Piotrze Pieronie pisałam wyżej. Na uwagę zasługuje zupełnie niema rola – Mima. Andrzej Kwiatkowski, choć bez słowa, wyraźnie zaznaczał swoje istnienie i dodawał pikanterii oraz komizmu wielu scenom. Urocze były dzieci – mała Konstancja i mały Wolfgang Amadeusz. W tych również niemych rolach – Irenka Sztencel i Mikołaj Kos-Nowicki.


Premierowy spektakl zakończyły głośne i długie owacje na stojąco. fot. Jarosław Budzyński / WOK

Lubię widzieć i słyszeć, że muzycy, artyści bawią się na scenie, że się bawią sztuką. Dopiero wtedy mogę bawić się razem z nimi, eksperymentować, przeżywać. „Uprowadzenie z Seraju” było moim osobistym uprowadzeniem z rzeczywistości, od której z przyjemnością się oderwałam. W tej przyjemności mogłabym dalej trwać. Na szczęście przed nami kolejne spektakle. Kto jeszcze nie widział „Uprowadzenia”, niech wpadnie 23 i 24 kwietnia, albo niech obejrzy spektakl podczas Festiwalu Mozartowskiego, który już niebawem po raz kolejny organizuje Warszawska Opera Kameralna. Będzie można go obejrzeć 10, 11 i 12 lipca.

{KINGA A. WOJCIECHOWSKA}

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.