Twórcze życie: ja
Kiedyś usłyszałam, że za często mówię „ja”. Że to może świadczyć o wybujałym ego. I że jestem problemowa. Bo zwracam uwagę na problemy. Bardzo się tym przejęłam.
Zaczęłam nad sobą pracować. Najpierw szukałam błędów w sobie pod lupą. Chodziłam na kursy łączące trening mentalny z pracą z ciałem, medytowałam, skupiłam się na samorozwoju, pogłębiałam swoją wiedzę o terapii dźwiękowej, zaangażowałam w działania społeczne itd. A potem nagle się obudziłam, czytając grube książki o prostych sprawach. Uświadomiłam sobie, że kiedy mówię „ja”, to niekoniecznie zaświadczam o swoim egocentryzmie. Choć oczywiście może tak być. Jednak równie dobrze mogę w ten sposób podkreślać, że szanuję, że ja to ja, a ty to ty, jeśli nie będziesz chciał stanowić ze mną jedności, bo przecież masz do tego pełne prawo. Możemy być do siebie podobni i kroczyć ramię w ramię do wspólnego celu, lecz równie dobrze możemy stać w pewnym oddaleniu od siebie i tylko się sobie przyglądać, to też może być w porządku. A co z tą problemowością? Cóż, kiedy widzę problemy, to otwarcie je komunikuję i szukam rozwiązania. Właściwie to wspaniale, wszystko zależy od punktu widzenia. Nie to, żebym się usprawiedliwiała czy zachęcała do tego, aby nad sobą nie pracować. Wręcz przeciwnie – pracujmy, ale nie poprawiajmy siebie w nieskończoność. Z jakiegoś powodu tacy, jacy jesteśmy, możemy być potrzebni. Warto obrać właściwą perspektywę, rozumieć, nad czym należy pracować, ale i akceptować, że właśnie to, co innych uwiera, może być naszym walorem.
(MB)