„Tour de Pologne” w Iluzjonie: choć nieco nużąco, to warto
Święto Niemego Kina organizowane przez Filmotekę Narodową – Instytut Audiowizualny to bez wątpienia unikatowe wydarzenie na polskiej mapie kulturalnej. I niezwykle wartościowe. Choć przede wszystkim pod względem edukacyjnym.
Oczywiście organizatorzy zapraszają do udziału wybitnych muzyków i w pewnym sensie każdy kolejny pokaz kina niemego to zarazem prawdziwa uczta dla ucha. Projekcje odbywają się w warszawskim kinie Iluzjon, doskonale przystosowanym także do prezentacji muzycznych. Muzycy grają w widocznym miejscu na scenie, ale po lewej lub prawej stronie ekranu, swobodnie śledząc filmową akcję. No właśnie – tej ostatniej czasami brak i w rezultacie nie do końca czujemy się jak w kinie. (!)
I tak w ramach kolejnej, siedemnastej już edycji Święta Niemego Kina, tym razem pod hasłem „Voyages”, w niedzielę 24 października odbyliśmy „Tour de Pologne”, które mogło zawieść oczekiwania niektórych kinomanów. Wprawdzie było to wydarzenie niezwykle interesujące poznawczo, bo umożliwiające zobaczenie archiwalnych filmów z lat 20., ukazujących różne, nieznane nam obszary Polski bądź miejsca znane, lecz udokumentowane lata temu (Kraków, Poznań, Ciechocinek). Niemniej całkowicie pozbawione płynnej narracji, punktów kulminacyjnych, poczucia sensu i zrozumienia, po co właściwie w tę podróż zostajemy zabrani. W pewnym sensie funkcję narracyjną pełniła tu muzyka – Marcin Pater Trio grało na wysokim poziomie, z wyczuciem i skupieniem przez blisko półtorej godziny. Tylko że jednorodna instrumentacja mogłaby znużyć najwytrwalszego miłośnika filmów niemych. Momentami oglądało się to wszystko jak teledysk – i wbrew pozorom był to właściwy kierunek, który pozwalał rzeczywiście poczuć się jak wędrujący przez Polskę podróżnik. Jednak często pojawiające się na ekranie informacje wrażenie to skutecznie psuły. Oglądaliśmy bowiem filmy propagandowe o przemyśle polskim, wśród nich: „Pożar zapałczarni”, „Popis częstochowskiego towarzystwa gimnastycznego”, „Katastrofę kolejową”, „Przyjęcie rumuńskiej pary królewskiej na zamku w Łańcucie”, „Ciechocinek”, „Filtry warszawskie”, „Bieg Kolarski Dookoła Polski”, „Krakowska Miejska Kolej Elektryczna”, „Gdzie odbędzie się przegląd sił odrodzonej Polski?”, „Tygodnik Aktualności Powszechnej Wystawy Krajowej w Poznaniu nr 1” oraz animację „Wyprawa Amundsena”. Szczególnie ciekawie w połączeniu z muzyką wypadł wspomniany „Popis częstochowskiego towarzystwa gimnastycznego” w reżyserii Antoniego Krzemińskiego i Władysława Krzemińskiego. W filmie oglądamy ćwiczenia grupy chłopięcej, a następnie dziewczęcej oraz indywidualne ćwiczenia na drążku z 12 października 1913 r., dzięki czemu mamy okazję się przyjrzeć, jak na początku XX w. dbano o tężyznę fizyczną i w jakich strojach ćwiczono. Wyrazista partia perkusji świetnie podbijała tu klimat popisu gimnastycznego, znacznie odróżniając ten film archiwalny od pozostałych. Trzeba jednak przyznać, że muzycy bardzo się starali szukać istotnych fabularnie punktów bądź po prostu estetycznych czy emocjonalnych akcentów w toku filmowego koncertu. Tyle że kontrabas i bas w połączeniu z wibrafonem (skądinąd stylistycznie dobrze komponującym się z filmami niemymi) brzmią na tyle onirycznie, że bardziej można było się w ich brzmieniu rozpłynąć, niż z ich pomocą śledzić zdarzenia na ekranie. Miłą odmianą na tym tle były efekty dźwiękowe wydobywane poprzez pocieranie talerza smyczkiem, towarzyszące niektórym scenom, w których pojawiały się maszyny i pojazdy. Były to jednakże chyba bardziej „smaczki” aniżeli myśl twórcza przemyślana pod kątem całości. Wszystko to razem było spójne i ładne, ale po godzinie już nieco nużące, przynajmniej dla młodego widza, dla którego archiwalia nie muszą mieć wartości sentymentalnej.
Tak czy inaczej muzycy z Marcin Pater Trio muszą świetnie się sprawdzać w innych artystycznych okolicznościach i warto śledzić trasę koncertową tego składu. Jest to formacja założona przez absolwenta Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach, wibrafonistę Marcina Patera. Zespół koncertował na wielu polskich oraz międzynarodowych festiwalach, np. Enter Enea Jazz Festival, Jazz nad Odrą, Jazz Juniors, Sibiu Jazz Festival (Rumunia), Nisville Jazz Festival (Serbia), Fara Music Festival (Włochy), Taichung Jazz Festival (Tajwan), Oct-Loft Jazz Festival (Chiny). Twórczość zespołu łączy szeroko pojmowaną muzykę jazzową z elementami rocka. Jak możemy przeczytać w opisie zespołu, wibrafon jako instrument przewodni nadaje oryginalność i świeżość brzmieniu grupy, a jej muzyka to przede wszystkim autorskie utwory lidera zespołu.
Podsumowując, „Tour de Pologne” w ramach 17. Święta Niemego Kina nie każdego rozkochałby w idei prezentowania starych filmów niemych z muzyką na żywo, ale bez wątpienia mogła to być ciekawa pod względem edukacyjnym odmiana w ogólnym programie wydarzeń w ramach cyklu. Ponieważ do naszych czasów przetrwało niewiele filmów niemych (a niektóre jedynie we fragmentach!), istniejąca obecnie możliwość cyfryzacji daje im poniekąd drugie życie, a ich popularność wzrasta dzięki pokazom organizowanym w Polsce i na świecie, takim jak właśnie Święto Niemego Kina w Warszawie. O ile dobór filmów jest naprawdę wciągający, bo sama muzyka, choćby najlepsza, kina jeszcze nie zrobi.
(MB)