Tango bezwiednie purpurowe
Ogień nasturcji – w ślepiach kota.
Mgły czujnej wokół ciał zabiegi.
Łódź, co odpływa w nic – ze złota!
Żal – i liliowe brzegi.
Suńmy się ruchem dwóch gondoli,
Nie patrząc w lśniące dno podświatów –
Niepokojeni z własnej woli
Tajemną wiedzą kwiatów.
W zwierciadłach – świateł piętrowanie,
A w szybach – zmrok posępny –
I nieustanne zanurzanie
Stopy w ten dźwięk następny...
A dźwięki z tańcem snując zmowę,
Mgławieją – byle mgławieć.
Tango bezwiednie purpurowe
Zaczyna – niechcąc błękitnawieć...
Stopę, co szuka mgły wygodnej,
Ostatni dźwięk wyminął –
I niezużyty – i swobodny
Chce ginąć... I już zginął.
/Bolesław Leśmian, Tango
Z tomu „Dziejba leśna”, 1938 (wydanie pośmiertne)/