Tak się świętuje po chińsku
Nadchodzi chiński rok psa. Według horoskopów czeka nas czas przyjaźni, współpracy i tolerancji. Czas zapowiedziany z rozmachem przez Chińską Orkiestrę Narodową, podczas Wielkiego Chińskiego Koncertu Noworocznego który odbył się w szwajcarskiej Lucernie 26 stycznia.
Podczas koncertu mieliśmy okazję zapoznać się z częścią bogatej i mającej ponad 3000 lat chińskiej tradycji muzycznej. Repertuar zawierał zarówno klasyczne jak i współczesne kompozycje, utwory solowe, orkiestrowe, wokalne, a także performatywne. Mogliśmy zobaczyć i usłyszeć różnorodne wschodnie instrumenty.
Koncert był więc edukacyjny. Ale był on także wspaniałą rozrywką. Okazało się, że chińskie kompozycje, a szczególnie utwory współczesnej kompozytorki Jiang Ying, mają melodyjność i rozmach muzyki filmowej. Stylistyka tych utworów prawdopodobnie uległa wpływom z zachodu, bo jednak nieco dziwi tak mało typowy dla tradycyjnej muzyki Chin rozmach owych kompozycji, a także tonalność bardzo zbliżona, albo wręcz utrzymana w systemie dur-moll. Nie przeszkadzało mi to jednak czerpać przyjemności z koncertu. Chińska orkiestra grała świeżo, kontrastowo i z zaangażowaniem. Niemal każdy utwór był przeznaczony dla solisty, lub grupy solistów z towarzyszeniem orkiestry, co pozwoliło mi się dokładniej wsłuchać w charakterystyczne brzmienie chińskich instrumentów. Bajecznie kolorowe kostiumy potęgowały świąteczny, karnawałowy nastrój koncertu.
Zadziwił mnie także brak ścisłej specjalizacji wśród muzyków. Orkiestra w razie potrzeby zmienia się w chór, instrumenty smyczkowe pełnią rolę perkusji, soliści grają na instrumentach, a jednocześnie śpiewają, tańczą, recytują starożytne teksty, czy bawią publiczność komediowym występem aktorskim.
Najbardziej ujęła mnie jednak przepełniająca cały koncert atmosfera zabawy. Przyjemność jaką muzycy czerpali z występu była intensywnie wyczuwalna i z równą mocą udzieliła się publiczności. Jeszcze nigdy nie widziałam tak spontanicznych owacji na stojąco – i to trzykrotnych, trzykrotnie skłaniających orkiestrę do bisu. I trudno się dziwić, podczas tego koncertu można było odpocząć, uzupełnić ilość endorfin w organizmie, a potem wyjść z uśmiechem na twarzy. Czego tu więcej chcieć od dobrej rozrywki?
Maria Nowrot