Sacrum Profanum – intensywny dzień w Strefie Dyskomfortu
WOJCIECH KWIATKOWSKI - Przedostatni dzień festiwalu minął pod hasłem „klęski urodzaju” — rozpoczęły go dzieci śpiewające utwory m.in Soley, a zakończyły spektralistyczne bombardowania kompozycjami Iancu Dumitrescu i Any-Marii Avram.
Późnym rankiem w Spółdzielni Ogniwo odkrywaliśmy własne kompozytorskie umiejętności oraz otwieraliśmy umysły na nowe sposoby dźwiękowej kreatywności w trakcie warsztatów z Michałem Gorczyńskim. Równolegle kończyła się próba generalna najmłodszych spośród festiwalowych wykonawców, czyli dzieci z krakowskich i śląskich szkół muzycznych.
W południe w Cricotece Joanna Bronisławska zaprezentowała projekt edukacji artystycznej Efter/Sóley/DMK/AsiKIDS duńskiego zespołu Efterklang. Najmłodsi podołali dość ciężkiemu zadaniu, ponieważ po zaledwie kilku godzinach wspólnej pracy, zagrali razem aż 8 piosenek! Dzieci dzięki utworom Efterklang, Sóley, DMK i Asi Miny, jak i zaangażowanej pracy Moniki Bachowskiej i Piotra Steczka, miały okazję poczynić pierwsze kroki na większej scenie. Bez wątpienia był to jeden z najjaśniejszych i najweselszych punktów wczorajszego programu.
Gdy najmłodsi kończyli grać przygotowane z myślą o nich aranżacje, w Muzeum Inżynierii Miejskiej wybrzmiewały już pierwsze nuty „Buddha” Juliusa Eastmana. Ten krótki utwór szybko przeszedł w trwającą ponad godzinę kompozycję „Femenine”. To właśnie za jej pośrednictwem powróciliśmy do rozpoczętego już wcześniej przez wydarzenie „Drone” cyklu muzyki medytacyjnej, w której na tle powtarzających się dźwiękowych ściegów wybijały się co jakiś czas skrzypce lub świdrujące sekwencje fletu. Niesamowite ile oblicz Eastmana poznaliśmy podczas tegorocznej edycji festiwalu…
![]()
Rumuński Spektralizm, fot. Alicja Wróblewska
Wieczorem dwa wyczekiwane wydarzenia, czyli „Post Indie Classical” i „Rumuński spektralizm”. Pierwsze z nich stanowiło próbę odniesienia się do estetyki, która miałaby nadejść po utworach pisanych przez nieakademików ze świata muzyki niezależnej. Pierwszą osobą, która podjęła temat był Aidan Baker z ambientową propozycją „An Instance of Rising”. Następnie pałeczkę przejął, znany dotąd głównie z noisowych działań na syntezatorach oraz licznych instalacji dźwiękowych (w tym z „Shibboleth” prezentowanego podczas zeszłorocznej edycji festiwalu), Paweł Kulczyński. W takiej muzycznej formie usłyszeliśmy artystę po raz pierwszy. Jednakże utwór pozostawał łatwy do skojarzenia z Wilhelmem Brasem (jego elektroniczny alias), m.in. przez ostre, metaliczne, atakujące dźwięki pojawiające się na smyczkowym tle. Później Faith Coloccia i Aaron Turner zaprezentowali szeroki przekrój odwołań, a właściwie muzycznych tagów, odnoszących się do estetyki nostalgicznej kameralistyki — usłyszeliśmy fortepianowe piosenki przeplatane niskimi, matowymi i surowymi brzmieniami. Energetyczne pobudzenie zapewnił nam Toby Driver za pomocą dwóch hałaśliwych perkusji na płynącym podkładzie z przesterowanych dźwięków gitarowych. Na koniec osobliwy fiński performans Miki Rättö i Jussiego Lehtisalo. Heavy metalowcy wyszli na scenę elegancko ubrani i zaczęli podrygiwać, gestykulować i maszerować w rytm orkiestralnej komiczno-operowej kompozycji.
Wreszcie nadeszła pora na „Rumuński spektralizm”, czyli hasło generujące wiele pytań i wydarzenie, które z pewnością mocno wbije się w pamięć obecnych w Łaźni Nowej osób. Iancu Dumitrescu wraz z Hyperion Ensemble, Ilanem Volkovem, Stephenem O’Malley’em i Orenem Ambarchim pokazali nam jak mogłaby brzmieć elektroniczna dystopijna przyszłość, w której władzę przejęły świadome i wrogo nastawione maszyny. W Łaźni Nowej balansowaliśmy między ekstremami — szemrzącą ciszą i ścianami dźwięku. Jako pierwszy wybrzmiał utwór „Magnificent sky” Dumitrescu, w którym kompozytor dokonał właściwie niemożliwego starając się rozplątać i zaplątać na nowo noise. Następnie Diana Miron zaśpiewała „Nouvel Archae” Avram. W tej mrocznej poezji dźwiękowej, podbijanej wokalnym rozczłonkowaniem, wyciem, skrzeczeniem, niepokojącą elektroniką i mimiką Miron, czuć było silne echa inspiracji posthumanizmem. Kolejny utwór zmarłej niedawno kompozytorki — „Murmur” — zalał nas dźwiękowymi elektroniczno-instrumentalnymi eksplozjami. A na koniec części pierwszej Zach Rowden wyczerpał wszelkie możliwe sposoby dźwiękowego i performatywnego postępowania z kontrabasem… Po krótkiej chwili wytchnienia nastąpiła kontynuacja kosmicznych fantazji, podkreślanych również w tytułach prezentowanych kompozycji, jak przykładowo „Spheroids Collision” Dumitrescu. Zresztą ostatni zagrany utwór Any-Marii Avram słowami można byłoby oddać jedynie za pomocą porównania do odgłosów zasysającej dziury w kadłubie statku kosmicznego, połączonych z serią jego eksplozji, czyli motywem znanym z filmów science fiction. Przed ostatnim wykonaniem napisanej specjalnie na zamówienie festiwalu kompozycji „Sacrum et Profanum” publiczności wygłoszony został mały wykład, dzięki któremu dowiedzieliśmy się, że w „rumuńskim spektralizmie” chodzi o „ponowne odkrywanie dźwięku połączone z folkowymi harmoniami i filozoficznymi nawiązaniami do fenomenologii”.
„Sacrum et Profanum” Dumitrescu podsumowało przedostatni dzień festiwalu przypominając, że spotkanie ze świętością może być niebezpieczne, a nawet, w wyniku konfrontacji z „brudnym” profanum, wywołać szczyty dyskomfortu.