„Romeo i Julia” w Szczecinie. Rozczuliła nawet najbardziej odpornych

19.02.2020
Fot. P. Gamdzyk@Opera na Zamku

Magdalena Golubska: Święto zakochanych, wszędzie pełno uśmiechniętych par, czerwieni róż i balonowych serduszek - idealna data na premierę adaptacji najpiękniejszej opowieści o miłości wszech czasów. Niektórzy powiedzą, że to zbyt banalne, ale czy to właśnie nie miłosną historię Romea i Julii uznajemy za ponadczasową?

Na ten sam pomysł wpadła Opera na Zamku w Szczecinie i zaproponowała wszystkim zakochanym, i nie tylko, pełen emocji wieczór, którego się nie spodziewali.

Michał Znaniecki (reżyser) przygotował nasyconą emocjami i dramaturgią operową opowieść młodych kochanków w pięciu aktach Charles’a Gounoda. Reżyser wykorzystał grę świateł, ruchome projekcje, wielobarwne, witrażowe elementy dekoracji, a także część korytarzy widowni, co sprawiło, że widzowie nagle sami stali się uczestnikami spektaklu, który właśnie oglądali.

Michał Znaniecki podkreślał, że mimo decyzji, by przedstawić romans wszech czasów we współczesnej otoczce (kto by się spodziewał, że Julia wyjdzie z balu, by zapalić papierosa z Romeem) chciał jednak zachować niektóre elementy z okresu, kiedy tworzył sam Szekspir. Osiągnął to, odwołując się do tradycji teatru elżbietańskiego, wykorzystując czerwoną wstążkę zamiast krwi, lampion zamiast księżyca, a także aranżując przestrzeń na scenie w stylu londyńskiego teatru The Globe.

Mała scenka będąca centralnym punktem estrady staje się więc najważniejszym elementem scenografii, ponieważ to na niej rozgrywa się większość kluczowych scen oglądanej opery. Jest otoczona swoistą wielopoziomową, arkadową widownią przeznaczoną dla chóru, który w opowieści Michała Znanieckiego stał się narratorem przedstawianej historii. Jak wspominał w wielu wywiadach reżyser, był to specjalny zabieg wykorzystania konwencji teatru w teatrze.

Wszystko to działo się, będąc pewnego rodzaju tłem dla uroczej pary dzieci, bawiących się na pięknie oświetlonym wspomnianym podeście teatralnym. Byli to mali Romeo i Julia. W końcowej części prologu dzieci zostały brutalnie rozdzielone, co miało być metaforą toczącego się odwiecznego sporu między rodzinami Montekich i Kapuletów.

Ciekawym zabiegiem artystycznym było ukazanie rodów nieszczęśliwych kochanków. Postawiono tutaj na kontrast. Już w pierwszych scenach widzieliśmy członków rodziny Kapuletów, którzy byli ubrani w białoniebieskie stroje ozdobione efektowymi krezami, natomiast ród Montekich nosił szare, podniszczone rockowo-sportowe stroje. Różnili się również sposobem poruszania na scenie. Każda z grup tancerzy miała osobnego choreografa (Elżbieta i Grzegorz Pańtakowie), co wyraźnie widać podczas scen z ich udziałem.


Fot. P. Gamdzyk@Opera na Zamku

Reżyser, chcąc zaskoczyć szczecińską publiczność, przygotował coś, czego wielu się nie spodziewało, wybierając się na klasyczny operowy romans „Romeo i Julia”. Wykorzystał migotliwe światła, wielowymiarowe projekcje, ciekawe efekty, które bardzo rzadko widuje tutejsza publiczność. Zaprezentowano nam Broadway w miniaturze – mówiono w kuluarach, ale w gruncie rzeczy nikomu to nie przeszkadzało. Imponujący był powietrzny taniec Królowej Mab w wykonaniu mistrzyni Europy Jadwigi Krowiak, okraszony wielowymiarowymi projekcjami dającymi wrażenie zanurzenia się we śnie. Ogromne wrażenie na widzach zrobiła również scena ceremonii ślubnej głównych bohaterów, odbywająca się na pięknym witrażowym tle, które rozpraszało kolorowe światło na całą scenę i widownię. Pełny romantyzmu i intymności był moment nocy poślubnej Romea i Julii, pozbawiony efektownych kostiumów, z wykorzystaniem ogromnego okrągłego lustra odbijającego łoże kochanków pełne płatków róż. Cały czas pulsujące światła i ruch na scenie dawały nieustanne wrażenie niekończącego się konfliktu, aż do momentu zwolnienia akcji i dotarcia do ostatniego aktu opery, gdzie akcja toczyła się w grobowcu rodziny Kapuletów. Reżyser postanowił zamknąć klamrą wszystkie wydarzenia, opracowując swoisty morał historii nieszczęśliwych kochanków. Odbiegając od pierwowzoru literackiego, Romeo i Julia umierają razem, we wspólnych objęciach, wyśpiewując modlitwę i prosząc o przebaczenie. Dopełnieniem było pojawienie się najmłodszych aktorów, których widzieliśmy podczas wyśpiewanego prologu. Emocjonalność i dramaturgia tej sceny poruszyła publiczność do głębi. Rozczuliła nawet tych najbardziej odpornych.

Pavlo Tolstoy (Romeo) i Victoria Vatutina (Julia) idealnie współgrali wokalnie, tworząc romantyczny, wręcz baśniowy klimat romansu. Towarzysząca im orkiestra Opery na Zamku pod batutą Francka Chastrusse’a Colombiera doskonale dopełniała piękno muzyczne tego wieczoru.

Intensywnie promowana premiera, odbywająca się w najbardziej przewidywalny dzień dla romansu wszech czasów, okazała się piękną i nadal aktualną opowieścią o nieszczęśliwej miłości, która wśród widzów wywołała feerię emocji, od zachwytu i radości po końcowe wzruszenie. Może warto czasami podążać tą najprostszą drogą, bez zbędnych komplikacji?

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.