Pełne zanurzenie w dźwięku [Polskie Requiem Pendereckiego na Festiwalu Eufonie]
Jeszcze zanim rozpoczął się finałowy koncert Eufonii, na którym wykonano „Polskie Requiem” Krzysztofa Pendereckiego, cała widownia dowiedziała się, że już za rok, na kolejnej edycji festiwalu usłyszymy inny utwór mistrza – „Actions” na zespół jazzowy. Później wszyscy ucichli i choć nie przygaszono świateł (z czym z początku miałem pewien problem), słysząc kolejne części wielkiego dzieła, zanurzałem się w nie całkowicie.
Dyrygent (Zsolt Nagy) podniósł rękę i po samym jej wyrazistym ruchu wiedziałem, że wykonanie utworu będzie się opierało na wielkiej precyzji. Po „Introitusie” zabrzmiało „Kyrie”, w którym dało się zauważyć dobrą współpracę głosów solowych. Następnie Tomasz Konieczny (bas) w „Tuba Mirum” pokazał niezwykłą siłę swojego głosu, a w kolejnym fragmencie wraz z Anną Radziejewską (alt) niezwykły dramatyzm, który potrafi stworzyć dźwiękami niskich rejestrów. Niezwykle mocno zadziałało na mnie „Recordare” – wyraźnie uchwycono w nim znajome mi słowa i melodię pieśni „Święty Boże, Święty Mocny”. Podobnie „Ingemisco” – swoimi masywnymi crescendami sprawiło, że nawet ci wcześniej spokojnie spoglądający w podłogę podnosili głowę w poszukiwaniu źródła tych brzmień. Kolejne części, choć cichsze i nie tak pełne dźwięków, niezwykle przykuwały uwagę (w tym „Ciaccona”, w której Rafał Bartmiński (tenor) brzmiał po prostu cudownie). Dwa razy w trakcie całego koncertu dało się słyszeć dzwony kościelne, które wkradały się w pauzy i przerwy między poszczególnymi częściami. Tworzyło to jeszcze bardziej sakralny klimat dzieła i przypominało o przestrzeni, w której koncert miał miejsce – bazylice Najświętszego Serca Jezusowego. A sam kościół był bardzo dobrym miejscem na właśnie taki koncert. Poza wspomnianym już klimatem, który tworzył, pozwalał wykonać dzieło w zaskakująco dobrej akustyce.
Kulminacja „Finale” zabrzmiała potężnie. Wszyscy wstali, a owacje trwały co najmniej minutę. Festiwal zakończył się bez zbędnych słów i przemówień – ostatnim jego dźwiękiem była ostatnia nuta „Requiem”.
Wojciech Pietrow