Opera Śląska – The Best!
Bez obaw proszę, to nie kolejna moja egzaltacja. Może jedynie mała fascynacja tym, co rodzime. A tak. W przeciągu ostatniego kwartału dane mi było zobaczyć dwa spektakle Opery Śląskiej i muszę stwierdzić, że jestem pod wrażeniem.
W październiku poszedłem na „Toskę”. Szczerze mówiąc, byłem sceptycznie nastawiony, bo co można nowego pokazać w tej tak ogranej już operze? (dla przypomnienia link: /nowa-prawdziwa-tosca-w-operze-slaskiej-relacja-subiektywna) I tym razem – szok. Przy bardzo oszczędnej formie scenograficznej zrobiono genialne przedstawienie.
W niedzielę 27 stycznia wybrałem się na „Barona cygańskiego” – a więc niby lżejszą muzę, bo operetkę. Premiera miała miejsce tuż przed świętami (15 grudnia 2012 r.). Nie byłem na niej, ale może i dobrze. Lubię oglądać przedstawienia, gdy aktorzy są już ograni i czują się w swojej roli swobodnie. I tak było w ten niedzielny wieczór. Wybrałem się z moją mamą, która pierwszy raz w życiu była w operze.
Pierwszy akt i moja kochana rodzicielka znikła. Niby dalej siedziała obok mnie, ale jakby jej nie było. Wciągnęła ją historia opowiadana na scenie. Chłonęła wszystko – od dekoracji, przez stroje, po piękną muzykę króla walca Johanna Straussa. I powiem szczerze: że nie dziwię się jej zachwytowi. Trochę przedstawień operowych i operetkowych widziałem, więc idąc na kolejne, mam dość wygórowane oczekiwania, ale tutaj kolejny raz zostałem mile zaskoczony. Piękne dekoracje rzeczywiście przenoszą nas w pierwszym akcie na węgierskie włości – choć równie dobrze mogłaby to być polska wieś. Stroje nawiązujące do oryginalnych strojów węgierskich, a więc nie na siłę uwspółcześnione, jak to w niektórych teatrach bywa. Kolorowe a jednocześnie bardzo proste, dały piękny efekt sceniczny.
Drugi akt – obóz cygański. Gra czerwonego światła i kilku kawałków materiału sugerujących namiot zupełnie wystarczyła, by pobudzić wyobraźnię widza i przenieść go wprost do obozu, gdzie para zakochanych przygotowuje się do ślubu, a jeszcze przy tym i skarb znajdują za namową starej cyganki. To nic, że przy końcu aktu cała męska brać rusza na wojnę.
No i wreszcie trzeci akt. Najlepszy komentarz to oklaski, które rozległy się zaraz po podniesieniu kurtyny. Widzom ukazała się piękna sala balowa z olbrzymim lustrem pod sufitem – aluzja do słynnej Sali lustrzanej Pałacu Schönbrunn w Wiedniu. Do tego popisowe numery każdego z solistów i baletu zakończone hitem znanym chyba każdemu – „Wielka sława to żart” przy udziale poklaskującej sobie publiczności.
Nie chcę opisywać całego przedstawienia, bo wolałbym żeby każdy je zobaczył na własne oczy. Mnie osobiście zachwyciła rola Żupana w wykonaniu Adama Woźniaka, którego miałem okazję zobaczyć w roli Barona Scarpii w „Tosce”, a więc w roli bardzo dramatycznej. Jak widać i role komediowe nie stanowią dla niego problemu. Jego pojawienie się na scenie wywoływało salwy śmiechu. Moja mama cały poniedziałek wspominała jeszcze Świńskiego Króla - jak nazwa sam siebie Żupan w pierwszej arii. Świetny sopran Kariny Skrzeszewskiej w roli Saffi, bardzo dobrze współbrzmiał z tenorem Tomasza Urbaniaka tworząc przekonujący duet kochanków.
Kolejnym atutem Opery Śląskiej jest jej orkiestra, która pod batutą Krzysztofa Dziewięckiego brzmiała dynamicznie i wyraziście, a do tego bardzo melodyjnie, co pomogło porywającym walcom. Na widowni dało się zauważyć nawet lekkie rozkołysanie. Podejrzewam, że nie jedna para chętnie ruszyłaby w tan – jedno co powstrzymywało to pewnie brak miejsca na takie harce i powaga gmachu opery –„ bo to przecież nie wypada…”
„Baron cygański” jest jedną z tych operetek, która na stałe gości w repertuarach wielu oper na świecie, w tym także Opery Śląskiej. Jest dziełem znanym i lubianym, o czym świadczy fakt, że wszystkie miejsca są zajęte, a na kilka tygodni przed spektaklem biletów już nie było. Fakt ten świadczy również o rosnącym z premiery na premierę poziomie śląskiego teatru operowego z Bytomia. Odważę się stwierdzić, że Opera Śląska spokojnie może pretendować już dziś do jednego z najlepszych teatrów w Polsce, zarówno pod względem repertuarowym jak i wykonawczym. Wciąż uzupełnia zespół o nowe, często bardzo młode głosy, co daje uczucie świeżości wykonawczej w każdym przedstawieniu.
Jeszcze słowo o zespole, który przygotował operetkę. Za sukces ten w przypadku „Barona cygańskiego” odpowiedzialni są:
kierownictwo muzyczne: Krzysztof Dziewięcki
reżyseria i choreografia: Henryk Konwiński
dekoracje: Ireneusz Domagała
kostiumy: Małgorzata Słoniowska
kierownik chóru: Krzysztof Martyniak
kierownik baletu: Aleksandra Kozimala-Kliś
współpraca muzyczna: Mieczysław Unger
asystenci reżysera: Maciej Komandera, Feliks Widera
reżyseria światła: Wacław Czarnecki
Kto chciałby obejrzeć spektakl, ale za daleko mu do Bytomia – ma szansę zobaczyć „Barona cygańskiego” w Warszawie, w Sali Kongresowej 7 marca. Pytajcie o bilety, może jeszcze są…
Operetkę zobaczył i walcami się zachwycił ks. Adrian Nowak
Fot: Karol Fatyga