Nowa, prawdziwa Tosca w Operze Śląskiej (relacja subiektywna)
Idąc niedawnego jesiennego wieczoru na „Toscę” graną przez Operę Śląską miotały mną spore obawy. No bo przecież co nowego można pokazać w tak często wystawianej na różnych deskach scenicznych świata operze?
Tylu już było wielkich Cavaradossich, tyle niezapomnianych sopranów śpiewało już partię Toski, a tu kolejna premiera, kolejna inscenizacja. Czy nie będzie kolejną sztampą, albo co gorsza – kolejnym udziwnieniem przez bliżej nieokreślone uwspółcześnienie?
W powojennej historii Opery Śląskiej 20 października 2012 r. odbyła się już czwarta premiera dzieła Giacomo Pucciniego. Pierwsza Tosca pojawiła się na śląskiej scenie tuż po wojnie 15 września 1945 r., jeszcze wtedy na deskach Teatru Śląskiego, z którym Opera Śląska współpracuje do dziś. Pierwszym dyrektorem teatru operowego został wówczas jeden z najsłynniejszych śpiewaków polskich, Adam Didur, a w skład solistów wchodziły takie sławy jak Andrzej Hiolski, Wiktoria Calma, Jadwiga Lachetówna czy później także Bogdan Paprocki, Wiesław Ochman i wielu innych śpiewaków i śpiewaczek, których sława z czasem wybiegła poza granice Polski. W 1956 r. miała miejsce druga premiera, później - po blisko 30 latach w 1985 roku – trzecia w reżyserii Marii Fołtyn.
Obecna inscenizacja jest urzekająca, mimo że twórcy zrezygnowali z przebogatej scenografii, o jaką można by się tutaj pokusić, odtwarzając wnętrza rzymskiej świątyni Sant’ Andrea della Valle, pałacu Farnese, czy fragmentów murów Zamku św. Anioła gdzie dzieją się poszczególne akty opery. Jednak ta skromność dodaje uroku. To, co widać na scenie wystarczy, by zasugerować owe miejsca, a jednocześnie pozwala skupić się na grze aktorskiej i głosach śpiewaków. I tutaj znów należy się uznanie twórcom, ponieważ postawiono na młode głosy, zgodnie z tradycją Opery Śląskiej – „co premiera to kreacje” (cytat z materiałów prasowych). A kreacje te naprawdę są niezwykłe.
W przedstawieniu, które zobaczyłem 12 listopada w rolę Toski wcieliła się Katarina Vovkowa, a w rolę Cavaradossiego – Maciej Komandera, który jest też asystentem reżysera. Tosca w wykonaniu Vovkowej jest autentyczna. Miotana to zazdrością to znów głęboką miłością do Cavaradossiego, to znów nienawiścią do Scarpii, staje się postacią tragiczną do cna. Przeżywa swój ból, którego kulminacja następuje w ostatniej scenie, gdy oszukana pośmiertnie przez diabolicznego barona odgraża się: „Spotkamy się przed Bogiem Scarpia!!!” I zrozpaczona rzuca się z murów zamku. Wspaniały sopran, potężnie brzmiący w scenach dramatycznych i bardzo liryczny w scenach wyznań miłosnych, czy w pełnej żalu arii „Vissi d’arte”... Wspaniała kreacja. Myślę, że o Vovkowej już niebawem będzie głośno.
Maciej Komandera zaśpiewał Cavaradossiego równie pięknie jak Vovkowa Toscę. Śpiewak ma bardzo silny głos, który idealnie pasuje do tego typu dramatu, a jednocześnie wspaniale barwi się lirycznie gdy zachodzi potrzeba przelania swych uczuć w ramionach Toski. Jego „Vittoria, Vittoria… !!!„ w drugim akcie – potężny hymn zwycięstwa po tym, gdy wszyscy dowiadują się o zwycięstwie Napoleona pod Marengo – mnie osobiście przyprawiła o dreszcze. Słuchając głosu Macieja Komandery, aż serce się raduje, że już doczekaliśmy następców takich tenorów jak Paprocki czy Ochman.
Kilka kadrów ze spektaklu: [gallery]374[/gallery]
Rolę barona Scarpii odegrał Adam Woźniak. Jego pierwsze pojawienie się na scenie od razu odzwierciedla głębię czarnego charakteru. Mnie osobiście skojarzył się z Mefisto z „Fausta”. Woźniak grał całym sobą, śpiewając przy tym pięknym głębokim bas-barytonem, aż momentami przechodziły ciarki. Jego perfidia i szyderstwo w dialogach z Toscą uwydatnia bezwzględność postaci i pozwala śpiewakowi pokazać niesamowite możliwości aktorskie. Scarpia w wykonaniu Adama Woźniaka jest bardzo przekonujący, wiarygodny, momentami nawet budzi niechęć w widzach.
Po obejrzeniu nowej inscenizacji Toski w Operze Śląskiej można wyrażać się w superlatywach. Młode piękne głosy o niesamowitej potędze brzmienia i czystości zachwycają swoją świeżością. Bezbłędnie wykonane partie i naprawdę świetna gra aktorska połączona z piękną grą orkiestry pozwalają przeżyć niesamowity wieczór. Tadeusz Serafin prowadził orkiestrę bardzo dynamicznie, podkreślając dramatyzm spektaklu. Myślę, że kolejny raz Opera Śląska potwierdziła tym przedstawieniem swoją rangę wiodących teatrów operowych w naszym kraju. Mam cichą nadzieję, że po płytach „Nabucco” czy „Carmina Burana” maestro Serafin zdecyduje się nagrać także „Toscę”. Dla mnie byłaby to wspaniała pamiątka tego jakże pięknego wieczoru.
Adrian Nowak
Za produkcję czwartej inscenizacji „Tosci” w Operze Śląskiej odpowiedzialni są:
Kierownictwo muzyczne: Tadeusz SERAFIN
Reżyseria i inscenizacja: Tadeusz BRADECKI
Scenografia i kostiumy: Jagna JANICKA
Kierownictwo chóru: Krzysztof Martyniak
Współpraca muzyczna: Francesco Bottigliero, Krzysztof Dziewięcki
Asystenci reżysera: Marek Jagielski, Maciej Komandera, Jarosław Świtała
Reżyseria świateł: Maria Machowska
Fotografie: Karol Fatyga