Odnajdź się w kimonie [recenzja wystawy „KATA/KAMI"]
FORMA/PAPIER [tłumaczenie tytułu wystawy], a między nimi powinien się jeszcze znajdować CZŁOWIEK. To on bowiem był głównym punktem odniesienia dzieł pokazywanych w Kordegardzie od 15 października. Od niedawna z wystawę można obejrzeć z domu (kliknij tutaj) – tym bardziej zachęcamy do zapoznania się z jej treścią.
„Człowiek jako obiekt zainteresowania artysty”. To brzmi dość prosto i nic to niezwykłego – wiem. Wszystkie dzieła przecież w pewnej części mówią o ludziach. O artystach, władcach, biedakach i o wszystkich ludzkich rzeczach. Obrazy, grafiki i asamblaże Elżbiety Baneckiej pozwalały jednak spojrzeć na pojedyncze, anonimowe „zwykłe” (tylko z pozoru) osoby. Innym razem pozwoliły spojrzeć w głąb samego siebie. Ponownie brzmi to jak tania kalka, więc przyda się kilka słów wprowadzenia:
Fotorelację z wydarzenia i kształt wystawy można zobaczyć na stronie NCK . Na elabanecka.pl można z kolei odnaleźć reprodukcje części dzieł z cykli, które znalazły się na wystawie.
W niedużej przestrzeni Kordegardy – galerii Narodowego Centrum Kultury znajdują się prace głównie z dwóch cykli Elżbiety Baneckiej – „Kata/Kami” i „Nieczesane z Kyoto”. Po wejściu do niedużego budynku za przeszkloną witryną małego przedsionka widać tył jednego z dwóch kimon stworzonych specjalnie na tę wystawę. Prawdziwie je odebrać jest łatwiej podczas wychodzenia z galerii. Praca ta jednak wprowadza odbiorcę do charakterystycznego świata artystki, który przemawia papierem, czerniami, szarością i beżami. Po wejściu do głównej sali zobaczyć można przód dzieła, na którym pojawia się czerwony akcent (który podobnie przewija się w wielu innych pracach).
Obrazy i grafiki Baneckiej w większości są tworzone na papierze. W zestawieniu z jej asamblażami i kolażami widać jednak, jak artysta materiał ten twórczo eksploruje. Obok pionowo skomponowanego dzieła o niedynamicznej, raczej płaskiej fakturze znajduje się kimono stworzone z pogniecionych japońskich gazet, na których został ekspresyjnie namalowany krajobraz przywołujący na myśl dzieła tworzone w przedindustrialnej Japonii. Papier wychodzi więc poza swoje zastosowanie, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Zyskuje formę przestrzenną i zostaje mu nadana nowa faktura – pretenduje niemalże do dzieła rzeźbiarskiego.
Na przykładzie takich kontrastów między pracami można zobaczyć, jak artystka szeroko zakreśla swoje rozważania nad człowiekiem. Z jednej strony wystawa prezentuje grafiki w dużym formacie (odbitka składa się czasem z czterech połaci papieru), które są inspirowane ogrodami zen tworzonymi z piasku i kamieni. Według nazwy cyklu ogrody te są jeszcze „nieczesane” – nie nadano im wzorów, które tworzą w dużej mierze ich estetyczną wartość. Dzieła o statycznej kompozycji balansują nieco między tajemniczym krajobrazem a abstrakcyjnym przedstawieniem. Stworzone przez twórczynie przestrzenie przypominają połacie piasku, ziemi czy wody, jednak brak dążenia do ich urealnienia światłocieniem lub stworzeniem wyraźnej głębi tworzy z nich obrazy, które łatwiej odebrać jako przestrzeń mentalną, wnętrze człowieka (na dziele w małej sali rzędy drobnych cyferek kojarzą się wręcz dosłownie z wnętrzem ludzkiej głowy!). Również ukazane przedmioty i elementy grafik raz przywołują na myśl skały lub znane człowiekowi przedmioty, a później wydają się mistycznymi symbolami, kształtami okrytymi tajemnicą. Patrząc na takie dzieła, automatycznie zanurzałem się w nie – dokładnie analizowałem, ale jednocześnie medytowałem.
Z drugiej strony wzrok przyciągały miniaturowe (z wyjątkiem dwóch większych, o których wspomniałem) asamblaże – kimona. Te nie były artystycznie opracowanymi przedstawieniami ubrania, ale raczej, jak zwraca uwagę w przewodniku po wystawie Dorota Folga-Januszewska, „środowiskiem, w którym żyje ciało” i „świadomie ukształtowanym otoczeniem”. Oglądanie wielu prac z serii „Kata/Kami” i „Tokimono” pozwala odczytać historie każdego dzieła, za którym kryje się mała idea. Dobrą decyzją kuratorską było umiejscowienie wielu asamblaży obok siebie. Zawieszone prace zdają się w tym bliskim ułożeniu prowadzić ze sobą małe dialogi ze względu na różne materiały i wykonanie. Dialogi te wydają się krótkimi rozmowami między anonimowymi ludźmi.
Żałowałem jedynie, że przy tak różnorodnych materiałach i złożonych technikach opisy pod dziełami mówiły jedynie o „technice własnej”, „technice mieszanej” (o materiałach również ani słowa). Chciałbym poznać skład asamblaży – przecież w przypadku kimona stworzonego z gazet materiał odgrywa niezwykle ważną rolę w zrozumieniu dzieła. Domyślam się, że mniejsze prace – w których trudniej zidentyfikować materiały – odkryłyby przed oglądającymi więcej treści, gdyby chociaż część z nich informowała, z czego jest stworzona. Podobnie z grafikami – ciekawi mnie niezwykle, na jakim papierze są wykonane odbitki i jakich technik użyła artystka, by uzyskać konkretne efekty.
Opis techniczny dzieła nie zawsze wydaje mi się konieczny, ale w tym wypadku warto byłoby podkreślić wagę, jaką artystka przywiązuje do materiałów i techniki – chociażby w tym podcaście sama zaznacza, że „o papierze może mówić non stop”. Sama nazwa wystawy informuje nas, że ważną rolę odgrywają tu forma i papier. Szkoda więc, że z opisów pod pracami nie mogliśmy się dowiedzieć o nich więcej.
Zaznaczyć trzeba również, że inspiracja Japonią nie owocuje egzotyką. W dziełach widać zrozumienie tej kultury i twórcze jej przetworzenie. Nie są one jednak wyzute z zachwytu tą kulturą. Na przykładzie kimon i dzieł inspirowanych ogrodami zen można zobaczyć, że prace mówią tak wiele o człowieku – nie o mitycznej Japonii. Kimono nie jest orientalistycznym dziełem, które pokazuje obce zwyczaje. Okazuje się formą, w której każdy z nas może się odnaleźć.
„Poczuć” wystawę pomagała nieopisana w przewodniku instalacja stworzona z drewnianych palików, na których były namalowane japońskie znaki i do których przyczepione były malutkie kimona. Nie budowała ona w mojej głowie nowych znaczeń, ale pozwalała nieco ogrzać przestrzeń surowych ścian i zawieszonych na nich dzieł. Wchodziła ze mną w interakcję, gdy musiałem ją wymijać. Co dokładnie miałaby mi przekazać? Jakie znaczenie mają namalowane znaki? Nie wiem – nie znam japońskiego.
Wojciech Gabriel Pietrow