Marzena Diakun: Wykorzystuję i przegapiam szanse

04.04.2018
fot. Christophe Abramowitz

W 2016 roku otrzymała Paszport Polityki w kategorii Muzyka Poważna. To wtedy naszą utalentowaną dyrygentkę zauważył tzw. mainstream. Sukcesy odnosiła już dużo wcześniej. Debiutowała na drugim roku studiów (2002), później asystowała mistrzom batuty – Jerzemu Maksymiukowi, Adrzejowi Boreyce, Richardowi Rosenbergowi, a w 2015 roku otrzymała stypendium Boston Symphony Orchestra, jednej z najlepszych orkiestr na świecie. Wśród wielu wyróżnień ma na koncie Srebrną Batutę – II miejsce w 2012 roku na konkursie Fitelberga w Katowicach. A niedawno spełniła swoje marzenie z dzieciństwa… I o tym rozmawiamy...

Kinga Wojciechowska: Pamiętasz, kiedy zaczęłaś marzyć o dyrygowaniu?

Marzena Diakun: Początkowo dyrygowanie było dla mnie formą najprzyjemniejszego spędzania czasu, zabawą w słuchanie muzyki i próbą dziecięcego naśladowania gestów dyrygenta podpatrzonych przeze mnie na koncertach. Powoli też mój starszy brat* zaznajamiał mnie z wsłuchiwaniem się w brzmienie wielkich orkiestr i jednoczesnym śledzeniem zapisu nutowego całej orkiestry na moich pierwszych partyturach. Szalenie mnie to fascynowało, stąd też pierwsze muzyczne prezenty gwiazdkowe.
*Tomasz Diakun, skrzypek, nie tylko kupował partytury, ale też zrobił siostrze pierwszą, drewnianą batutę – przyp. red.

Dlaczego właśnie orkiestra a nie inny instrument był marzeniem? Co sobie właściwie wyobrażałaś, myśląc o prowadzeniu orkiestry?

Orkiestra to najpiękniejszy z instrumentów. To oczywiste – posiada największą paletę barw i możliwości dynamicznych. To dźwiękowa katedra, którą można poznawać przez całe życie i chyba właśnie ta potęga mnie porwała, wciągnęła w ten magiczny świat odcieni i niuansów. Ja wówczas jeszcze nie zdawałam sobie zupełnie sprawy z tego, co to znaczy nauczyć się partytury na pamięć, poprowadzić serię prób i na końcu stanąć na podium i przed pełną salą wykonać dzieło. Dyrygent może mówić o tym, że wie, na czym polega jego zawód, kiedy wykona te wszystkie czynności, sam, z profesjonalnym zespołem.

Pamiętasz swoją pierwszą orkiestrę? Z misiów i lalek? Czy nigdy czegoś takiego nie robiłaś?

[śmiech] Nie, zupełnie nie tak to wyglądało. Wszystko działo się w mojej wyobraźni, ja jedynie „tańczyłam” do muzyki. Nie było „sztucznej” publiczności czy orkiestry. Tylko płynąca muzyka i moje usilne starania się, żeby ją gestem rąk wyrazić.

Miewamy różne marzenia, lecz nie zawsze udaje nam się je spełnić, uciekamy przed nimi, uciszamy je, ktoś nam podpowiada inne scenariusze na życie, czasem rodzice, ulegamy im. Ty swoje marzenia o dyrygowaniu spełniłaś. Jak Ci się to udało?

Pytałam Rodziców o zdanie, czasem im ulegałam, rozmawiałam i konsultowałam swoje pomysły ze znajomymi muzykami, pisałam różne scenariusze na moje zawodowe życie. Po prostu wsłuchiwałam się w to, co podpowiada mi świat i dana chwila, wykorzystywałam szanse i przypadkowe zbiegi okoliczności, a może czasem je przegapiałam? Trudno wiedzieć, co by było gdyby. Wiem, że bardzo trudno żyłoby mi się bez muzyki. I cieszę się, że to wszystko się tak potoczyło, ale bez ciężkiej pracy, woli samokształcenia tak ważnej w tej dziedzinie, mądrych mentorów i wsparcia rodziny nic bym nie wskórała.

Od 1992 roku minęło sporo czasu. Jak to się dzieje, że dopiero teraz będziesz dyrygować koncertem b-moll Czajkowskiego?

Jestem dyrygentem gościnnym, tzn. dyryguję orkiestrami tych instytucji, które mnie zaproszą. Nie posiadam swojego zespołu, któremu układam program sezonu. Pomimo tego, że mój agent wysyła oferty dotyczące mojej osoby, ja nie mogę zadzwonić do instytucji X i narzucić im mojego występu z danym repertuarem. Ostatnio coraz częściej zdarza się, że mam wpływ na część koncertu, ale akurat koncert fortepianowy wymaga solisty. Trzeba więc znaleźć osobę, która ma ten utwór w programie, musi dojść do takiej kombinacji, kiedy to ja i taki solista zostaniemy zaproszeni na ten sam koncert. Dla mnie po raz pierwszy stanie się to już niebawem w Kanadzie.

Skoro dzielisz się zdjęciem partytury w mediach społecznościowych, to moment będzie dla Ciebie bardzo ważny. Stawiasz na emocje czy jednak górę weźmie profesjonalizm i poprowadzisz orkiestrę twardą dyrygencką ręką?

Profesjonalizm w dyrygenturze wymaga dopuszczenia do głosu emocji. Koncert fortepianowy Czajkowskiego to przepiękne romantyczne dzieło. Poprowadzenie go sprawiło mi wielką frajdę. Oczywiście wcześniej wykonaliśmy dobrą pracę i świetnie go przygotowaliśmy z orkiestrą i solistą.

Jakie jeszcze marzenia ma Marzena Diakun? Te muzyczne oczywiście?

Skupiam energię na ich realizacji i nie zdradzam ich dopóki nie staną się faktem.

A kiedy dokładnie spełniłaś marzenie związane z koncertem b-moll?

Koncert odbył się w Kanadzie, 2 i 3 marca tego roku.

Gdzie w najbliższym czasie w Polsce koncertuje Marzena Diakun?

Będę na Festiwalu Musica Polonica Nova we Wrocławiu 27 kwietnia. Zapraszam!

Wszystkie treści na PrestoPortal.pl czytasz za darmo. Jesteśmy niezależnym, rzetelnym, polskim medium. Jeśli chcesz, abyśmy takim pozostali, wspieraj nas - zostań stałym czytelnikiem kwartalnika Presto. Szczegóły TUTAJ.

Jeśli jesteś organizatorem życia muzycznego, artystycznego w Polsce, wydawcą płyt, przedstawicielem instytucji kultury albo po prostu odpowiedzialnym społecznie przedsiębiorcą - wspieraj Presto reklamując się na naszych łamach.

Więcej informacji:

Teresa Wysocka , teresa.wysocka [at] prestoportal.pl +48 579 667 678

Drogi użytkowniku, zaloguj się aby móc komentować nasze treści.