„Łucja z Lammermoor” przy pełnej sali zainaugurowała 77. sezon Opery Śląskiej
Lepszego otwarcia 77. sezonu artystycznego Opera Śląska nie mogła zafundować melomanom. „Łucja z Lammermoor” w reżyserii Berta Bijnena - to dzieło, którego wznowienie miało miejsce w grudniu ubiegłego roku. Jednak z powodu szalejącej wówczas pandemii spektakl można było zobaczyć tylko dzięki transmisji w sieci.
Już wtedy odniósł on spektakularny sukces, sprzedano około 6 tysięcy biletów na spektakl online. Zainteresowanie tytułem przerosło wtedy najśmielsze oczekiwania wszystkich realizatorów. Do dziś spektakl jest dostępny w sieci na kanale vod.opera-slaska.pl. Pisaliśmy o tym wydarzeniu także na prestoportal.pl.
Po takim sukcesie trudno się dziwić, że w miniony piątek – 3 września – widownia Opery Śląskiej była wypełniona niemal po brzegi, z zachowaniem oczywiście obostrzeń i dystansu. W roli Łucji wystąpiła rewelacyjna w tej partii Gabriela Gołaszewska, która dała popis koloraturowy w kulminacyjnej scenie obłędu. Oklaskom nie było końca. W scenie tej wykorzystano niezwykły instrument – harmonijkę szklaną.
Opera Śląska jako pierwsza w Polsce, i jak na razie jedyna, skorzystała z tego instrumentu, realizując tym samym zamysł kompozytora. Donizetti przewidział w partyturze zastosowanie subtelnie brzmiącej harmoniki, po to by podkreślić nim wyjątkowość sceny obłędu Łucji, a także emocje głównej bohaterki. Na harmonijce wspaniale zagrała Christa Schönfeldinger – mistrzyni tegoż instrumentu. Solistka przybyła z Wiednia, gdzie wraz z mężem tworzy duet harmonijkowy, propagując ten jakże niezwykły instrument. Warto zauważyć, że ze względu na niewielką ilość muzyków grających na harmonijce szklanej, często jest ona zastępowana fletem podczas realizacji „Łucji z Lammermoor”.
Myślę, że dla widzów była to kolejna atrakcja piątkowego spektaklu szczególnie, że harmonijkę wraz z solistką umiejscowiono tuż obok widowni, by melomani mogli nie tylko usłyszeć, ale także zobaczyć ów instrument. Niewtajemniczonym podpowiem, iż gra na harmonijce szklanej polega na pocieraniu zwilżonymi palcami w odpowiednich miejscach, obracającej się szklanej konstrukcji. Ma ona kształt stożka, dzięki czemu możliwe jest generowanie różnej wysokości dźwięków.

Spektakl zakończył się zasłużoną owacją na stojąco. Dyrektor Łukasz Goik pozdrowił zasiadającego na widowni nestora polskich scen operowych pana Henryka Grychnika, który w 1964 roku kreował partię Edgarda podczas ówczesnej premiery „Łucji …” W piątkowym przedstawieniu partię tą śpiewał Łukasz Załęski. Orkiestrę poprowadził Franck Chastrusse Colombier, pozostałe partie śpiewali: Enrico – Stanislav Kuflyuk, Raimondo – Zbigniew Wunsch, Arturo – Adam Sobierajski, Normanno – Maciej Komandera, a w partii Alisy wystąpiła Anna Borucka.
Dyrektor zapowiedział również, iż 77. sezon będzie wyjątkowy, gdyż od stycznia mają rozpocząć się długo wyczekiwane prace remontowe Opery Śląskiej i tym samym spektakle grane będą głównie na wyjeździe.
Cieszy fakt, że tak wielka rzesza melomanów mimo trwającej pandemii pragnie wciąż na żywo obcować z muzyką i teatrem. Wyłaniające się jak przysłowiowe grzyby po deszczu platformy VOD nie są wstanie, na szczęście, zastąpić miłośnikom opery prawdziwego obcowania z tą sztuką. Pandemia pokazała, że tęsknota za żywym teatrem i sztuką jest olbrzymia o czym świadczy chociażby inauguracja nowego sezonu w wypełnionej sali Opery Śląskiej. Życzymy śpiewakom i realizatorom Opery Śląskiej, ale przecież także sobie, by nadchodzący sezon mógł trwać bez przeszkód i lockdownów, byśmy na nowo mogli chłonąć piękno bogatej w kojące dźwięki muzyki, która przecież łagodzi obyczaje, tak bardzo nadwyrężone przez pandemię.
Ks. Adrian Nowak