Let’s do something wild! [Włodek Pawlik live w Narodowej]
LET'S DO SOMETHING WILD!
Muzyka Włodka Pawlika łączy w sobie kunszt warsztatu kompozytorskiego i wysmakowaną improwizację. Co więcej: „elementy jazzu są do wychwycenia na przykład w pojawiających się strukturach rytmicznych lub też w melodyczno-harmonicznych sekwencjach nawiązujących do jazzowej estetyki”, mówi artysta.
Promujący płytę koncert muzyki symfoniczno-jazzowej – "Włodek Pawlik - 4 Works 4 Orchestra" okazał się być prawdziwą energetyczną bombą. Pawlik – laureat nagrody Grammy, uznany jazzman, improwizator, autor muzyki koncertowej i filmowej (m.in. „Rewers” Borysa Lankosza) – znany jest tego, że każdy jego występ to nie tylko gwarancja jakości, dzięki świetnemu rzemiosłu i fantazji, ale przede wszystkim rozrywka i "show", które może zaskarbić sobie tyle samo fanów, co i przeciwników (zwłaszcza, jeśli akurat wybraliśmy się do filharmonii w wieczorowej sukience, a tu nagle mamy klaskać do rytmu jak "wodzirej" pokaże!). Co jednak uderza, to przemyślana koncepcja, fantastyczne zgranie solistów i muzyków towarzyszących (poza Włodkiem Pawlikiem, jego syn Łukasz Pawlik – wiolonczela, fortepian, Krzysztof Malicki – flet, Paweł Pańta – kontrabas, gitara basowa, Cezary Konrad – perkusja) i orkiestry pod dyrekcją Alexandra Humali. I wielka radość grania, która udziela się widowni.
Trzy znane wcześniej utwory – Pulse 11/8 na flet solo, orkiestrę i sekcję rytmiczną, Cellomania na wiolonczelę, orkiestrę i sekcję rytmiczną oraz We are from here na 2 fortepiany, orkiestrę i sekcję rytmiczną – dopełnił nowszy II Koncert fortepianowy, który miał swą premierę w 2013. Jak czytamy w tekście wprowadzającym autorstwa Piotra Maculewicza, kompozycja powstała na zamówienie Puławskiego Festiwalu Muzycznego Wszystkie Strony Świata, a sam autor tak go skomentował: „Celem, który sobie założyłem było stworzenie utworu mieniącego się różnorodnymi kodami stylistycznymi, tak dawnymi, nawiązującymi do muzyki choćby renesansu czy romantyzmu, jak i współczesnymi”.
Muzyka Pawlika czerpie z różnych nurtów, jest zgrabnie napisana, pełna polotu, pozbawiona twórczych ograniczeń, a przy tym bez wątpienia łatwa i przyjemna w odbiorze, szczególnie, że artyści pod wodzą charyzmatycznego kompozytora wykonują ją z iście amerykańskim luzem. Słowo „przyjemna” powinno być tu zresztą użyte w specjalnym kontekście. Bo przyjemność doświadczania tej muzyki przyprawia o dreszcze, podobnie jak najlepsze wino na ciepłej plaży w dalekim kraju pełnym nieodkrytych tajemnic.
P.S. Wiedząc, czego się spodziewać, wybrałam się na koncert w koszulce z wielkim napisem „Let’s do something wild”. Polecam każdemu wybrać się na koncert Włodka Pawlika z takim właśnie nastawieniem!
(MB)
(Zdjęcie Włodka Pawlika - materiały prasowe)