Łączenie przeciwieństw na Festiwalu Pendereckiego
OSKAR ŁAPETA: Drugi koncert symfoniczny w ramach tegorocznej edycji Festiwalu Pendereckiego był o tyle interesujący, że zawierał bodajże pierwsze polskie wykonanie jego VI Symfonii Chinesische Lieder.
Dzieło okazało się rozszerzoną wersją Trzech pieśni chińskich, kompozycji przeznaczonej na baryton i orkiestrę z 2008 roku. Nowa wersja zawiera osiem odcinków, a pierwotne trzy pieśni stały się częścią pierwszą (Die geheimnisvolle Flöte), szóstą (Mondnacht) i siódmą (Nächtliches Bild) nowej symfonii. Nowym elementem są rozbudowane solówki przeznaczone na chiński dwustrunowy instrument smyczkowy - erhu, które łączą ze sobą poszczególne pieśni. Orkiestra wykorzystana przez Pendereckiego jest niewielka, kompozytor korzysta z niej ekonomicznie, oszczędnie dozując poszczególne efekty. Szczególnie chętnie eksponuje brzmienie dętych drewnianych - fletów czy rożka angielskiego. Kameralna faktura w połączeniu z orientalnym kolorytem (skala pentatoniczna z ostrymi atakami dźwięków i przednutkami zawsze brzmi egzotycznie) daje zjawiskowe efekty brzmieniowe, pełne łagodnej melancholii. A więc łączenie przeciwieństw: jednocześnie asceza i wyrafinowane, głębia wyrazu, radość przeplatająca się ze smutkiem. Niezwykłe połączenie, mocno przywodzące na myśl klimat emocjonalny Pieśni o ziemi Mahlera, zwłaszcza Samotnego jesienią i Pożegnanie. W obu przypadkach podobna jest też kameralna faktura, podobnie użyte są instrumenty dęte drewniane, oba dzieła są w podobny sposób czarowne i melancholijne. Źródło tekstów jest też takie samo - parafrazy poezji starochińskiej autorstwa Hansa Bethgego zebrane w zbiorze Die chinesische Flöte. To piękny i poruszający utwór. Nie mogę się doczekać nagrania tego nowego dzieła Pendereckiego. Sinfonia Varsovia pod dyrekcją Wojciecha Rajskiego bardzo dobrze poradziła sobie ze swoim zadaniem, a słowa uznania należy skierować również w stronę wykonującego partię barytonową Stephana Genza i grającej na erhu Zen Hu.
II Symfonia Wigilijna należy do powszechnie znanych dzieł Pendereckiego, a jej znaczenie w dorobku kompozytora jest już ustalone. Wykonanie pod batutą Sergey'a Smbatyana było sprawne i miało swoje dobre momenty, w których napięcie utrzymane było na wysokim poziomie. Szczególnie korzystnie zaprezentowała się sekcja perkusji, mniej korzystnie - walczące o utrzymanie czystej intonacji waltornie. Jest to dzieło mroczne, dramatyczne, hojnie szafujące gęstym i nasyconym brzmieniem. Kierujący orkiestrą Smbatyan trochę te gęstwiny przerzedził i brzmienie odchudził, co też wyszło Symfonii na plus. Gesty miał jednak melodramatyczne, odrobię zbyt teatralne i nadmiarowe.
Pełen patosu Koncert fortepianowy Zmartwychwstanie również jest dziełem znanym, wykonywanym i nagrywanym dość często. Pomimo zewnętrznej efektowności był najmniej interesującą pozycją w programie. Jego wykonawcy - pianistka Mūza Rubackytė i Stefan Lano (który zastąpił Andresa Mustonena), nie zrobili wiele, aby coś nowego od siebie dodać. Było to kompetentne wykonanie, ale Koncert zdawał się w tej interpretacji dłużyć i nie był zbyt interesujący. Program byłby ciekawszy, gdyby był odwrócony, a całość zakończyła się właśnie nową VI Symfonią.